środa, 18 sierpnia 2010

"Puszka Pandory" - Y. Ustaoglu

Zaciekawia mnie tureckie kino, podobnie jak fragmenty tureckiej literatury, z którymi się ostatnio poznałam, czyli "Pchli pałac" E. Safak i O. Pamuk "Śnieg". Chyba dlatego, że ma, mają, w sobie tę przeczuwaną nostalgię Turków za światem, który zaczynają pomału zatracać, spoglądając tęsknie na europejski brzeg Bosforu, dążąc do zunifikowania w Unii Europejskiej.
Fabuła filmu Yesim Ustaoglu, w prostej linii osadza się na odwiecznym problemie ludzkości - jak poradzić sobie ze staroscią, zniedołężnieniem czlowieka, jak godnie i po ludzku przeżyć ten trudny czas - trudny, zarówno dotkniętemu starzeniem sie jak i jego rodzinie.

 Komuż to tytułowa puszka Pandory przyniesie złe wieści, sprawi wiele kłopotów, przepełni smutkiem, przewartościuje dotychczasowe życie? Otóż, tymi wybrańcami okaże się trójka rodzeństwa, dwie siostry i brat, w dojrzałym wieku, mieszkająca w samej stolicy kraju. Pewnego dnia otrzymują telefoniczną informację ze swej rodzinnej wsi, położonej głęboko w górach, że ich leciwa matka zaginęła. Po prostu, wyszła z domu i nie wróciła. Na szczęście, jeszcze na wsi zniknięcie, nawet starszej samotnej osoby, jest zauważalne i nie daje spokoju jej mieszkańcom.
Kim są dzieci starszej zaginionej pani? Jedna z córek, panna, pracuje w wydawnictwie, druga - mężatka i matka dorastającego syna, zajmuje sie domem, a ich brat - to ktoś z gatunku niebieskiego ptaka, czyli zupełne przeciwieństwo sióstr. Nieszczęśliwa wiadomość sprawia, że rodzeństwo żyjące do tej pory we wzajemnym odosobnieniu, jest zmuszone skonsolidować swe siły, dogadać i udać się na daleką wyprawę w rodzinne strony, by odszukać rodzicielkę. Podróż nie przebiega bezkonfliktowo. Długie godziny wspólnej jazdy są okazją do wzajemnych wyrzutów, oskarżeń tyczących lat dzieciństwa i młodości, kiedy jeszcze żyli pod wspólnym dachem. Koniec końców, wyjazd ma szczęśliwy finał - matka zostaje odnaleziona w lesie, zabrana do miasta, przebadana w szpitali i zdiagnozowana - niestety, dla wszystkich, ma Alzheimera. Czyli szczęście w nieszczęściu, jednak. Stara kobieta, przez całe 90 lat mieszkająca na wsi teraz, na ostatnie dni życia, musi pozostać w mieście - siła wyższa. Zostaje u córki, mężatki, jej najlepiej powodzi się materialnie. Nie jest lekko. Mama ciągle ucieka z domu, bawi się z dziećmi na ulicy, sika na dywan. Zapada decyzja, że dla odmiany, na jakiś czas zabierze ją do siebie druga córka. Niestety, jej nieustabilizowane życie osobiste, nie sprzyja opiece nad matką. Starsza pani zostaje odtransportowana do syna - tam na swoje szczęście trafia na swego wnuka, który przez swoje prawie 20-letnie życie nie miał okazji poznać swej babci. O dziwo, ta dwójka doskonale się rozumie. Przy okazji warto nadmienić, że wnuk babci jest dość niesfornym synem jej córki, czyli swej matki. Nie ma zamiaru się uczyć, broni się rozpaczliwie przed upodobnieniem do swego zaharowanego zarabianiem pieniędzy ojca. A przecież to dzięki ojcu ma wszystko, czego mu potrzeba, wszystko, żeby mógł się uczyć i robić karierę. Ale czy to wystarcza młodemu człowiekowi? Może właśnie dlatego wnuk z babcią tak się dobrze rozumieją? Obydwoje nie chcą sie poddać rygorom, przymusom, narzucanym im przez innych.Chcą żyć po swojemu, nawet jeśli to będzie się równało bardzo skromnej egzystencji. Może mimo światowego trendu by więcej mieć niż być, wolą jednak bardziej być niż mieć? Od momentu spotkania babci z wnuczkiem czujemy, że los starszej pani zmieni się na lepsze.

Czy historia tej rodziny, starej matki i jej dzieci, które zapomniały o niej na dlugie lata, jest metaforą historii współczesnej Turcji? Wyrazem obawy, że Turcy zachłyśnięci zachodnim stylem życia, nowoczesnością, globalizacją, zapomną o swej ojczyźnie -matce i korzeniach, skąd pochodzą? Tak jak filmowe dzieci - zaniedbały swoją? Będą mieć do swej tradycji stosunek, owszem, poprawny, ale zimny, a może, nie daj Allah, niechętny? Czy tytułowa puszka Pandory, to odsunięcie się od matki, po uczynieniu pewnych wysiłków by sprostać opiece nad nią, jej dzieci, na rzecz wygody i komfortowego życia? Czy to może być przyczyną ich nieszczęścia, złego samopoczucia, wyrzutów sumienia? Wszystko zależy od tego, kto co uważa za szczęście. Jeśli ktoś przez 20 lat nie miał kontaktu z matką i nie czuje się z tego powodu nieswojo?  Widać, że niektórzy mogą tak żyć.  Ale czy wiedzą co tracą? Czy może być coś bardziej ciepłego, kojącego, dla człowieka, jak uśmiech i objęcie ramion matki? Na chwilę tego doświadczają, matka, po latach, mimo choroby potrafi ciągle obdarzać swoje dzieci gestami miłości.
Jedyna nadzieja we wnuku, tym młodym pokoleniu, ktore nie poczuło zachłyśnięcia się nowym życiem, przywykło już do niego, a nawet już mu ono obrzydło, i dlatego znajdzie czas by odszukać swe korzenie i poczuć z tego prawdziwą radość.
Nie wiem, czy takie były intencje autorki filmu. Nie bez znaczenia, wydaje mi się, jest też wybranie choroby, na jaką choruje matka. Zapomina, co wydarzyło się przed godziną, ale doskonale pamięta stare czasy. Czym więcej rozmyślam o tym filmie, tym bardziej przekonuję się, że reżyserka troszczy się o pamięć, pielęgnowanie korzeni.
Taka jest moja interpretacja, ta głębsza, bo w pierwszej kolejności, jest to piękny film o odnajdywaniu sie bratnich dusz, a że dusza to nie ciało, to i wiek dla niej nie ma znaczenia. Więc nic dziwnego, że bratają się dusze 90 letniej kobiety i jej o 70 lat młodszego wnuka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz