poniedziałek, 25 lutego 2013

Trzy młyny. Młyn nad Utratą - reż. Jerzy Domaradzki

Każdy z nas rodzi się po to, by spełniać swoje marzenia. Przynajmniej tak mu się wydaje, gdy jest młody i ma całe życie przed sobą. I każdy ma ku temu swój mniejszy lub większy potencjał, zasób przeróżnych możliwości, uwarunkowań, talentu, zdolności, silnej woli i determinacji.  I to może się nawet udać, pod warunkiem, że nie roztrwoni i nie rozmieni się tychże możliwości na drobne marzeńka, a może nawet mrzonki. Tak jak to uczynił Julian - młody i piękny poeta, który pewnego dnia zajechał w okolice młyna nad Utratą. Nomen omen. I zakochał się w młynarzowej. Nie, nie, nie w młynarce, w młynarzowej. I tak zaczęło się jego powolne konanie. Na nic były przyjacielskie przestrogi i tęskne spojrzenia Karola, który przypominał mu, iż miał być wielkim literatem, podróżować z nim do Wiednia i innych stolic Europy, by w najznamienitszych salach koncertowych oddawać się rozkoszom słuchania najsłynniejszych arii operowych. Niestety, Julian, zauroczony jakimś cudem rozwódką w średnim wieku (Ewa Dałkowska), zapomniał o bożym świecie, także i obietnicach danych Bogu w dawniejszych chwilach religijnego uniesienia, o egzystencji na miarę świętego, czyli złożeniu na ołtarzu wszelkich pokus, także życia w grzechu nieczystości. Niedużo wody upłynęło w Utracie, gdy Julian niesiony bezwiednie prądem życia, poczuł że tonie. Niestety, na ratunek jest już za późno. Pod wpływem różnych rozczarowań, siły witalne, także twórcze, opuszczają go, wystarczy małe ukłucie pająka, by umrzeć. To nic, że w Polsce nie mamy jadowitych pająków, każdy pretekst by umrzeć z powodu niespełnionej tęsknoty jest dobry.

 Niestety, zbyt często ludzkie imaginacje na temat życia rozbijają się  i toną w prozie i jego nijakości, źle ulokowanych uczuciach,  pękają obijając się o wszelkich maluczkich, jakich spotykamy na drodze, którym poświęcamy nasz czas, emocje i serce,  a przede wszystkim blakną z dnia na dzień, natykając się na naszą niemoc, jaką czujemy w zderzeniu z żywiołem natury.

Dlaczego tak bardzo lubię adaptacje filmowe prozy Jarosława Iwaszkiewicza? Ano dlatego, że przeważnie są one przepięknie zagrane przez naszych polskich aktorów, o których obecnie albo wcale nie słychać (Ewa Dałkowska, Bohdana Majda), czy zmarły niedawno tragicznie Edward Żentara albo tych, trwoniących obecnie talent w jakichś serialach - Jerzy Zelnik, Jan Jankowski. Poza tym, u Iwaszkiewicza ludzkie losy są nierozerwalnie związane z naturą, oddziałowującą zarówno na stany psychiczne bohaterów jak i bezpośrednio na wydarzenia ich dotykające.. No i nie ma tu żadnej łopatologii, wszystko co się dzieje, dzieje się poza ekranem, w naszych głowach i sercach. Widz otrzymuje do skosztowania tylko, albo aż, poszczególne frazy, na przykład fragment wiersza, z ktorych sam musi wysnuć wniosek o stanie emocjonalnym Juliana. Wspomniany fragment wiersza Juliana i komentarz do niego młynarzowej, te kilka prostych linijek ileż nam mówi o rozczarowaniach jakich doświadczył w swym życiu poeta. o świadomości niemocy twórczej w szponach której się znalazł. Rodzi się pytanie, czy gdyby nie związał się z prostą młynarzową, jego historia potoczyłaby się inaczej, czy byłby szczęśliwszy? Czy jego marny los, to czasem nie jest wina robaka, który toczy od wewnątrz, a któremu na imię marazm? Niektórzy rodzą się, by podążać i okiełznywać swoje tęsknoty, inni by tylko z ich powodu umierać. Na to pytanie, jak i na szereg innych, nie otrzymujemy jasnych odpowiedzi, jesteśmy prowokowani do ich zadawania, także sobie samym.

Wiem, że obecnie nie ma dobrego klimatu dla skromnych, starych, polskich filmów, robionych za tzw. komuny. Która, jak każdy system, miała swoje wady, ale niewątpliwie jedną z jej niewielu zalet był stan kultury, niekoniecznie skażony komercją, ale naznaczony duża potrzebą wzbijania się nad poziomy marnego bytu. Teraz byt mamy znośny, i niezależny, zmęczeni w zdobywaniu jego widomych oznak, lubimy oddawać się podkasanej muzie, bo nam się coś od życia należy. Ale, jakże fajnie jest czasem cofnąć się i spojrzeć na umierającego wśród pól poetę. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz