Herzog i Kinski, obaj podobnie szaleni, z tym, że Herzog bardziej
może introwertyczny. Nie byłoby cyklu filmów z Ameryką Południową w
tle, gdyby nie oni. Tylko ten duet był w stanie
odważyć się na przeniesienie statku przez górę, kręcenie w oryginalnych
plenerach Machu Picchu, zaangażowanie setek indiańskich statystów i
spanie wraz z nimi w jakiejś stodole na skraju dżungli i inne temu podobne
esktrawagancje, na które chyba żadne inny aktor by się nie zgodził.
Kłócili się niebosko, czasem nienawidzili, ale i wyczuwali i uzupełniali
doskonale. Bardzo pięknie Herzog ukazał różnice między nimi,
opowiadając jak postrzegali dżunglę amazońską. Kinski widział ją jako tło do swego
erotycznego wizerunku, a on jako coś bardzo zwierzęcego, pierwotnego,
groźnego w swej zaborczości i dążeniu najpierw do rozmnożenia a
następnie do zagłady (jak ludzie).
Film jest pięknym obrazem - wspomnieniem o aktorze, uważanym w środowisku
za kompletnego świra. Zresztą, obraz takiego siebie Kinski sam świadomie tworzył (wątek z pisaniem autobiografii na przykład). Wiedział, że
talent to za mało, że tylko za takiego uchodząc, będzie zapamiętany na
długie lata i że przetrwa jako obiekt nieustającej fascynacji widzów.
Dzięki opowieściom dwu kobiet, aktorek C. Cardinale i Czeszki
E. Mattes ("Woyzeck"), ktore może trochę baczniej patrzyły na Klausa,
a może to on wobec nich pozwalał sobie na ujawnienie swej drugiej
bardziej skrywanej natury, wyłania się Kinski o jakże zaskakującym
obliczu - jako człowiek bardzo delikatny, a nawet zalękniony, mający
różne swoje słabostki, fobie (obawa przed zarazkami). Herzog nazywa go w
pewnym momencie nawet tchórzem, mówiąc, że tylko jego tchórzostwo,
spowodowało, że ukończyli Aquirre . Być może, że te wewnętrzne,
skrywane głęboko przed otoczeniem, lęki były powodem jego wybuchów agresji,
nienawiści do świata i ludzi. Tym bardziej więc, trzeba docenić, że
borykając się z nimi, stać go było na kręcenie filmów w dżungli, w
takich spartańskich warunkach, jakie mógł zapewnić mu "tylko" Herzog.
Ten film-portret zaczyna się bardzo brutalnie, a kończy wręcz przepięknie. Myślę, że pomaga zrozumieć dwoistość
natury i mękę wewnętrznego ognia jaki trawił tego aktora. Portret tym
bardziej cenny, że zrobiony przez kogoś, kto mógł go poznać najlepiej,
bo w momentach twórczej pracy, nie zrobiony na kolanach, ale często z
humorem, wielkim dystansem, i rzetelnie, z podkreśleniem wad aktora ale
i zalet, z refleksją nad człowiekiem, który został aktorem.
/Cieszyło mnie bardzo umieszczenie w tym filmie sceny, jednej z
najpiękniejszych z " Fitzcarraldo", tę w ktorej India witają się z nim
na pokładzie statku, przez muśniecie palców dłoni - dzielni i mężni
faceci a nie muszą udowadniać swej siły mocnym uściskiem./
Uwielbiam ten Duet!!!
OdpowiedzUsuńWerner Herzog to jeden z moich najlepszych rezyserow. Wiekszosc jego filmow zrobila na mnie bardzo duze wrazenie i czesto do nich wracam. Czlowiek ten z pewnoscia kocha to co robi, bo po co by sie pchal w odlegle i nieprzyjzane tereny:)podziwiam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKarol
Niesamowity duet, to prawda. Robi wrażenie. Świetnie się uzupełniający.
OdpowiedzUsuńHerzog, mimo upływu lat i na nieco inny sposób (dokumenty) cały czas pozostaje wierny pasji eksploracji niedostępnych terenów na Ziemi. Też podziwiam, i zazdroszczę. :)
no faktycznie dzielny facet z tego Kinskiego - gwałcił swoją 9-letnią córkę i nie tylko ją, także inne dzieci; co gorsza nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia; można się nim fascynować jako aktorem i owszem, ale jako człowiekiem już nie za bardzo;
OdpowiedzUsuń