piątek, 24 lutego 2006

'Weiser" - piękno tajemnicy

Do tej pory znałam tylko dwa filmy Marczewskiego - "Dreszcze" i "Zmory". Oba, w takim czy innym kontekście, opowiadają o mękach, a czasem i urokach, dojrzewania. I "Weiser" nie odbiega od tej tematyki. Jest tylko jeszcze może bardziej poetycki w obrazie, muzyce, w całym przekazie opowiadanej historii, dziejącej się współcześnie, lecz wracającej około 40 lat wstecz.

Jest to film magiczny, w pełnym tego słowa znaczeniu. Na pierwszy rzut oka nie dzieje się tu wiele - mężczyzna w średnim wieku - Paweł Heller wraca po 10 latach z Niemiec do Polski, by rozpocząć w niej nowe życie. Wraz z powrotem do kraju odżywają wspomnienia z dawnych, bardzo młodych lat. I to właściwie wszystko.

Każdy z nas nosi w sobie jakąś tajemnicę z dzieciństwa, jakieś zdarzenie, jakiś obraz, niezrozumiały do końca. Wszak byliśmy tylko, a może i na szczęście, dziećmi.
Podobnie jest z Pawłem - tu dobra rola Marka Kondrata - aż mi się łezka w oku zakręciła. Wraca do kraju i od razu zaczynają go prześladować znajome skądinąd głosy, dźwięki (na które jest szczególnie wyczulony z racji swojego zawodu), sceny - jedne bardziej wyraźne i rozbudowane, drugie tylko w strzępkach, przypominające mu beztroskie lata szkolne.
Wspomnienia potęguje przypadkowe i dość drastyczne na początku, spotkanie z jednym z dawnych przyjaciół - Szymkiem (Krzysztof Globisz - też bardzo lubię). A także przelotne widzenie (a może mu się tylko wydawało?) w przedziale przejeżdżającego pociągu kobiety, która mogłaby by być Elką - dziewczynką, zaprzyjaźnioną z Dawidem .

Dawid i Ela - to dwie najważniejsze i najbardziej tajemnicze postaci wspomnień Pawła. Dawid - niepozorny z wyglądu, mający cechę, za które jest poniewierany przez cała młodzieżową męską społeczność - jest nieprzeciętny, nawet niezwykły. Posiada wiedzę i umiejętności, które chłopców przerażają i wprawiają w zachwyt jednocześnie. A poza tym - przyjaźni się z Elką. A o Elce marzy każdy z nich.

I oto - Paweł zamiast budować ze swoją obecną kobietą, Niemką, nowe życie w Nowej Polsce, oddaje się wspomnieniom. Chce rozwikłać tajemnicę pewnego tragicznego zdarzenia, które tak bardzo zaciążyło na psychice trójki przyjaciół - Szymka, Pawła i Piotra. Zostaje wręcz pochłonięty przez przeszłość. Nie może się wyzwolić z magii dzieciństwa, chce odrzeć najpiękniejsze lata z tajemnicy, chce koniecznie poznać prawdę.
Ale czy naprawdę warto? Gdy w końcu spotyka Elę (Krystyna Janda), która brutalnie uświadamia mu, że czerwień jej sukienki z ostatniego dnia ich tragicznego spotkania w gruncie rzeczy była błękitem - Paweł nie chce się z tym faktem pogodzić. Walczy o magię wspomnień dzieciństwa - w ostatniej chwili ściąga czerwony szal z głowy kobiety, odjeżdżającej pociągiem z powrotem w swoje dorosłe życie. Czy warto więc było dążyć do rozszyfrowanie tajemnicy? Pamięć ludzka jest taka zawodna? A może lepiej dać magii spokój, niech pozostanie sobą, taką jaka była kiedyś. Czyż nie jest fascynująca świadomość, że życie może być magiczne?

Film piękny, jedyny w swoim rodzaju, pełen symboli, z klimatem zadumy, nostalgii spotęgowanym przez piękną muzykę Zbigniewa Preisnera z przewodnim motywem na trąbkę, który bardzo delikatnie wzmacnia siłę i uporczywość powracających wspomnień Pawła.

Zdjęcia Krzysztofa Ptaka, również bardzo udane, choć nie tak malownicze, bo i krajobrazy nie takie urocze, jak w "Pornografii". Świetne ujęcia pod mostem, miejscem stałych zabaw chłopców, gdzie wszystko się zaczęło, i skończyło. Dźwięki, które towarzyszą tym ujęciom, są doskonale dopracowane - prawie czujemy ten dreszczyk emocji, jaki tu właśnie towarzyszy bohaterom filmu. No i parę efektów pirotechnicznych - nienajgorszych chyba mamy.
Ogólnie - jest kilka mocniejszych scen, które dobrze kontrastują z pozornym spokojem akcji, dodają jej dramatyzmu. Dzięki czemu film ma sporo emocji, nie jest monotonny, a jednocześnie nie traci na swej poetyckości.
Odnosi się wrażenie, że film jest naprawdę przemyślany, od początku do końca. Odczuwa się, że robił go ktoś tak dobry jak Wojciech Marczewski właśnie.
No i koniecznie słowa uznania dla aktorów, dorosłych - zawodowców, jak i tych niedorosłych - nieprofesjonalistów. Także tych z całkiem drugiego planu, m.in. Zbigniewa Zamachowskiego - człowiek z blizną!




Moja tajemnica z dzieciństwa. Również czasy podstawówki. Tragiczna śmierć Czarneckiego. Imienia nie będę zmyślać, zapomniałam je "na amen". Już, gdzieś o nim wspominałam. Blondyn, niczym Brad Pitt, usmiechnięta twarz, białe zęby, wypowiedziane przelotem "o! Basia". Chyba robił na mnie wrażenie. Któregoś dnia szkołą wstrząsneła wiadomość, że się powiesił. Nie pamietam żadnych rozmów z dorosłymi na ten temat, w domu, w szkole. To była dla mnie wielka tajemnica - dlaczego? Nie mogłam tego zrozumieć. Później jakoś już przestałam mysleć, ale jak widać - nie zapomniałam. Dzisiaj, mając już tzw. swoje lata, mogę znowu snuć przypuszczenia, mogę znaleźć wytłumaczenie, jedno gorsze od drugiego. Ale po co? Niech tajemnica zostanie tajemnicą, na pewno jest piękniejsza od prawdy.

3 komentarze:

  1. Po pierwsze; niektóre tajemnice powinny pozostać tajemnicami! Bo czymże byłby np. " Piknik nad wisząca skałą" gdyby rozwiązać tajemnice zniknięcia czterech pensjonariuszek i nauczycielki.

    Po drugie; nie oglądałem filmu, choć znając twórce przypuszczam, że mamy do czynienia z dobrym kinem. Znam natomiast doskonale pierwowzór literacki czyli powieść Pawła Huelle " Waiser Dawidek" określanej często mianem najważniejszego debiutu lat 80-tych. To na prawdę pięknie skrojona historia, prawdziwa przyjemność czytania. Muszę się zastanowić czy chciałbym zaburzać swoje wyobrażenie postaci i odmalowanego świata i obejrzeć film.

    Wreszcie po trzecie: a propos Twojej tajemnicy z dzieciństwa. Wieść o odebraniu sobie życia przez kogoś bliskiego lub nam znanego, dla żyjących zawsze jest swego rodzaju traumą. To pozostawia ślad, u dziecka proporcjonalnie większy niż u dorosłego. Wiele razy stykałem się z bliskimi samobójców i zawsze stawiają to samo pytanie: dlaczego? Jednak zauważyłem, najczęściej precyzyjna odpowiedź na to pytanie nie przystaje do ich wyobrażeń. Tak jakby dlaczego, było pytanie retorycznym a może właśnie trochę taka zagadką nie do odgadnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Po pierwsze; niektóre tajemnice powinny pozostać tajemnicami!" i tego się trzymajmy! Życie z tajemnicą ma smak, tak jak film przytoczony przez Ciebie.

    Niestety, nie znam książki Huellego. Może przeczytam, tym bardziej, że film widziałam już kawałek czasu temu.

    To pytanie "dlaczego" w przypadku śmierci samobójczej kogoś bliskiego, nie przystaje do wyobrażeń, może na zasadzie mechanizmu obronnego, żeby się nie obwiniać? Czy jednak bardziej jakieś "metafizyczne" powody? Jak myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Problem jest bardziej złożony. Na pewno z jednej z strony będzie to mechanizm obronny. Jeżeli taka śmierć dotyczy osoby bliskiej to zawsze się zastanawiamy: czy czegoś nie przeoczyliśmy, czy czegoś nie powinniśmy zrobić. Z drugiej jednak strony pytamy " dlaczego" jako ci dla, których życie jest jednak największym darem bo nie możemy zaakceptować, że ktoś myślał inaczej. Przez to owa nieakceptacja budzi odrzucanie każdej odpowiedzi.

    Z książek Huellego polecam jeszcze " Marcedes-benz"

    OdpowiedzUsuń