Powrót po paru latach do filmu. Oglądanie z nieco mniejszą dozą emocji,
ale nadal mocno poruszające, mimo znajomości poszczególnych nałogowych
wątków i ich ofiar. Zwróciłam baczniejszą uwagę na bezbłędną grę
aktorską i na doskonale dopasowany do filmowego przekazu montaż –
nerwowe, krótkie ujęcia w trakcie ukazywania narkotywego głodu, szybkie,
uderzające widza po oczach zbliżenia obrazu (także rozszerzonych źrenic
oczu bohaterów) podczas jego zaspokajania. No i wspaniała muzyka, m.in.
Kronos Quartet. Film przerażający, smutny, bez choćby cienia optymizmu i
nadziei na przezwyciężenie nałogu i samotności - przyczyny albo jego
skutku. I na nic słowa, że miłość może wszystko - nie może: matka kocha
syna, syn kocha matkę i dziewczynę, dziewczyna jego, przyjaciel
przyjaciela i ciągle nie mają sił, by wygrać ze swoją słabością. Tym
bardziej smutne, że brak perspektyw na tę nadzieję ze względu na
nieustający wzrost wszelkich "przyjemnościowych" technologii, które
człowieka coraz bardziej od nich uzależniają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz