Ten film na pewno jest
interesujący, głównie ze względu na "kobiecy" punkt widzenia na wojnę
jako męską grę, jako cel, możliwość istnienia w ciągłym napięciu, balansowania
na granicy życia i śmierci, dotykania niemal absolutu, bycia Bogiem, w rękach
którego leży decyzja o życiu bądź śmierci innych istnień ludzkich, jako możliwość trwania w poczuciu
absolutnego bezprawia, gdzie zwycięża tylko i zawsze silniejszy.
W tym momencie przypomina mi się "9 kompania" i postać
młodego inteligenta, artysty malarza, który zaciągnął się na wojnę w
Afganistanie. Prości żołnierze pochodzący z rosyjskich wiosek, pytają
go, dlaczego właśnie on, wykształcony,
utalentowany facet, zdecydował się na taki ryzykowny, nieprzystający
zupełnie
do jego wydelikaconego wizerunku, krok. A on im odpowiada anegdotką:
Michał Anioł na prośbę, by zdradził tajemnicę, jak to się dzieje, że
spod
jego ręki wychodzą tak wspaniałe dzieła, powiedział, iż to żaden sekret,
on
bierze tylko bryłę doskonałego surowca jakim jest marmur i usuwa z niej
to co
zbędne. Podobnie jest w przypadku wojny, rzecze ów niedoszły następca
włoskiego
artysty, w niej leży sama doskonałość, nie
ma w niej nic zbędnego, jest tylko życie i śmierć.”
Widzowie, udzielający się na forach filmowych, są lekko oburzeni, iż Kathryn Bigelow, zaszła tak wysoko w przeróżnych festiwalowych notowaniach (ostatnio nagroda BAFTA za najlepszy film), idąc łeb w łeb, a nawet czasem wyprzedzając swego byłego męża Camerona i jego nowatorski AVATAR.
A ja, czym dłużej myślę o tym filmie, tym bardziej zaczynam rozumiec
decyzję jurorów, nagradzających reżyserkę. Przecież, tak na dobrą sprawę, takiego filmu o
wojnie jeszcze nie było. Zazwyczaj wojnę przedstawia się jako zło, koszmar -
trup ściele się gęsto, żołnierze przeżywają traumy, otrzymują okrutne rozkazy,
zabijają niewinnych ludzi, a jeśli przeżyją wracają do domów okaleczeni
psychicznie i fizycznie. Taką wojnę, o ironio, ukazywali mężczyźni, ci którzy
wojny organizują. Tak jakby chcieli zadośćuczynić swemu gatunkowi, uspokajając
męskie sumienia – siejemy spustoszenie, ale zdajemy sobie z tego sprawę, że to
jest „be”. A tymczasem, kobieta
postanowiła ukazać wojnę jako swoistą używkę, coś bez czego niektórzy
mężczyźni nie
potrafią żyć. No bo czyż tak nie jest? Jeśli by faktycznie wojny były
takie złe
i niepotrzebne, to mężczyźni by ich nie wywoływali i tak ochoczo w nich
nie uczestniczyli.
Wielu z nich spełnia się na polu bitwy tak, jak by się nigdy nie
spełnili w roli
mężow i ojców./ Nie wspominając już, bo o tym film nie traktuje, o
korzyściach ekonomicznych, jakie wyciągają z wojen panowie trzymający
przemysł zbrojeniowy, i inne, w swych rękach.
Bigelow wybrała do swej opowieści o wojnie jako śmiertelnym
uzależnieniu historię saperów, czyli
tych, którzy na ogół nie zabijają, wręcz przeciwnie - ratują życie, nawet (przy okazji)
wrogom. Trójka głównych bohaterów – sierżanci James, Sanborn i specjalista
Eldrige, nie splamiła się jakimś
szczególnym okrucieństwem, zabijają tylko w obronie własnej (scena na pustyni),
i to z dość dużym obrzydzeniem. W kontaktach z
Irakijczykami są nadzwyczaj uprzejmi, ba, nawet momentami przyjaźni. Czasem są
zbyt nerwowi, ale to zrozumiałe, ich praca jest wyczerpująca, poza tym nie są na swoim terenie, otoczeni są
przez potencjalnych wrogów, czyli tubylców, ktorzy ich do siebie przecież nie
zapraszali. Na ekranie panuje raczej cisza (wiadomo – taka
robota,
skupienie rzecz najważniejsza), przerywana od czasu do czasu detonacją
rozbrajanych ładunków. Nie ma krwi, latających części ciała. Po prostu-
sielanka. Ale tylko na pozór –bo przecież poziom adrenaliny podczas
kolejnych
akcji podejmowanych przez „świra” Jamesa, który gotowy jest nawet
grzebać we
wnętrznościach zabitego irakijskiego chłopca, by wydobyć z nich
wybuchową
niespodziankę, sięga zenitu, nie tylko u
saperów, także u widzów. Być może
własnie tak odmiennym sposobem przedstawienia wojny Bigelow urzekła
jurorów.
Wojna bez ideologii, bez nienawiści, bez obwiniania kogokolwiek. Po
prostu -
wojna jako rodzaj niebezpiecznego uzależnienia, stajemy się świadkami
quasi narkotycznych transów sapera Jamesa, z boku mogących wyglądać
nawet na
bohaterstwo, które w każdej chwili mogą skonczyć się śmiercią, nie tylko
dla
niego. Takiego „niewinnego”, wręcz sympatycznego, obrazu wojny wywołanej
przez
Amerykanó i ich sojuszników, w historii kina chyba jeszcze nie było.
Narkotyk
(tu - wojna) szkodzi głównie użytkownikowi (czyli agresorowi),
cierpienia
innych to tylko skutki uboczne. Przewrotny obraz, tylko nie jestem
pewna, czy
celowo, czy przypadkiem. :)
Jakby nie było, można ten film polubić lub nie, ale jedno mu trzeba przyznać - saperzy do tej pory w kinematografii wojennej byli traktowani po macoszemu. Wreszcie, ktoś poświęcił im cały obraz. Myślę, że całkiem słusznie. Ich służba nie należy do widowiskowych, no chyba, że się pomylą, ten jeden raz. Nie oglądamy na codzień reportaży z pola działań saperów, są na uboczu wojny, cisi, skupieni na drucikach, kabelkach, przyczajonych w ziemi, doceniani, jedynie przez tych, którym uratowali życie czy zdrowie.
Jakby nie było, można ten film polubić lub nie, ale jedno mu trzeba przyznać - saperzy do tej pory w kinematografii wojennej byli traktowani po macoszemu. Wreszcie, ktoś poświęcił im cały obraz. Myślę, że całkiem słusznie. Ich służba nie należy do widowiskowych, no chyba, że się pomylą, ten jeden raz. Nie oglądamy na codzień reportaży z pola działań saperów, są na uboczu wojny, cisi, skupieni na drucikach, kabelkach, przyczajonych w ziemi, doceniani, jedynie przez tych, którym uratowali życie czy zdrowie.
Być może i stąd, z tego uszanowania cichych bohaterów wojen, wziął się pomysł Bigelow, by główne role obsadzić aktorami mało znanymi, a gwiazdy typu Ralph Fiennes, David Morse, czy Guy Pearce umieścić w ledwo zauważalnych epizodach.
Z pewnoscią wg niektórych „The Hurt Locker” nie dorównuje rozmachem „Avatarowi”,
czują się zawiedzeni honorami jakie spotykają Bigelow, ale być może inni niektórzy
spragnieni są już choć chwili z dala od zgiełku tłumu (także tego wojennego) i tych
spektakularnych bohaterów przez tłum wielbionych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz