piątek, 21 stycznia 2005

Jestem jak John Malkovich

Jestem jak John Malkovich
Jak John Malkovich vel Port w „Pod osłona nieba” i vel Valmont w „Niebezpiecznych zwiazkach”.
Kiedyś rzuciłam hasło – „Jestem taka szczęśliwa bo...” i rozwinęłam je jak głupia nastolatka - ... bo kupiłam płytkę z „Arizona Dream”.
A przecież najwieksze szczęście to rodzina, mąż, dzieci, zdrowie – jednym slowem to o czym marzy każdy dziewczyna, kiedy kochać zaczyna. No tak, ale ja nie zaczynam. Chyba kiedyś zaczęłam – nigdy niczego w zyciu nie jestem niczego pewna. I chyba nawet jeszcze nie skończyłam. Znowu brak pewności? Czy strach przed prawdą? To dlaczego pisząc o szczęściu wspomniałam film za 10.00 zł? Może dlatego, że jestem spokojna (?), kochana (!), bezpieczna (?!) i mogę się cieszyć takimi głupstwami. Tylko dlaczego czuję się jakbym była Valmontem czy Portem? Dlaczego nie mogę się wreszcie poczuć jak te kobiety, które ich kochały? Może właśnie dlatego? Bo wiem, czuję, że grozi to zagładą? To dlaczego zawsze chciałam umrzeć z miłości? Właśnie dlatego jestem jak John Malkovich/Port/Valmont.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz