piątek, 11 listopada 2011

Hesher - reż. Spencer Susser

Wyobraźcie sobie, że pewnego pięknego poranka wprowadza się bezceremonialnie do waszego domu, jakiś wielce podejrzany typ. Wychudzony, długie, tłuste zmierzwione włosy, ogólnie nie domyty, niedoprany, a na dodatek bezczelny! Ładuje się wam do łazienki, domaga się prania, kąpieli, po czym zasiada z wami do stołu do wspólnej kolacji. Normalnie, każdy by sięgnął po telefon i wezwał policję, co bardziej krewcy, dali by mu wcześniej w kość, może sam by się wyniósł. Tak, ale cały problem w tym, że filmowa rodzina Forney’ów nie zalicza się chwilowo do normalnych. Ojciec w depresji, syn TJ, gnębiony w szkole, walczy o odkupienie starego auta, który ojciec oddał na złom, pomiędzy nimi samotna chora babcia. Brakuje matki. Nie wiemy, dlaczego. Przyczyn jej nieobecności możemy się tylko domyślać. Z biegiem fabuły nasze domysły nabierają coraz bardziej słusznych kształtów.
Film bardzo oryginalnie, tak po młodzieżowemu, przy ostrej rockowej muzyczce (Metallica, Motorhead) bez patosu i zadęcia, ukazuje problem straty, czy utraty, a dokładniej, jak ją przeżyć i dać żyć innym. Oczywiście, strata stracie nierówna i jej pojęcie jest bardzo względne. Dla jednego, tak jak dla tego dziwnego gościa Heshera, traumatyczną stratą będzie utrata jądra, dla innego, matki, żony etc. Ważne, by się w tym poczuciu straty samemu nie zatracić.
Pamiętam, jakie wrażenie wywarła na mnie wiadomość (było to już dosyć dawno), że małżeństwo, które straciło syna, w dość nietypowy sposób (też tragiczny) rozwiodło się. Jakże byłam zdziwiona, zaskoczona tym faktem. Naiwna myślałam, że takie zdarzenie jak utrata najbliższej osoby musi scalić poszkodowanych, a okazuje się, że niekoniecznie.  Bardzo często dochodzi do zasklepienia się w swoim bólu, w pretensjach do losu, do świata, do siebie nawzajem, w końcu następuje izolacja i rozpad więzi.
Tutaj, na szczęście rodzinę dało się uratować, choć była o włos od katastrofy. Uratował ją Hesher, facet, za którego, sądząc po wyglądzie i zachowaniu, nikt by nie dał złamanego grosza.

Właśnie. Postać Heshera wywoływała u mnie bardzo mieszane uczucia. Moim zdaniem autorzy przedobrzyli w obrzydzaniu jej wizerunku. Bardzo często miałam odczucie jej małej wiarygodności. Nie wiem, może dlatego, że zachowanie tego młodego człowieka, była bardzo nierówne i niekonsekwentne. Raz mu łzy stawały w oczach, gdy rozmawiał z osamotnioną przez, pogrążonych w bólu syna i wnuczka, babcią. A zaraz potem, cynicznie niszczył pierwsze uczucia młodego TJ'a do pewnej ślicznej kasjerki z supermarketu (wielbiciel Natalie Portman będą zadowoleni, bo to ona ją gra). A jeszcze kiedy indziej, naraża go na kryminał, by zaraz potem uratować mu życie. No tak, Hesher, prawdopodobnie był niezrównoważony psychicznie,  dlatego tak postępował, ale najgorsze, ja musiałam sobie to wszystko jakoś tłumaczyć, usprawiedliwiać, a przecież, powinnam być przekonana o jego autentyczności, której często brakowało mi w przypadku tego bohatera. Mimo, świetnej obsady – Joseph Gordon-Levitt w końcu sroce spod ogona nie wyskoczył (ma przecież na swoim koncie bardzo dobrą, i trudną, rolę w „Złym dotyku” (Mysterious Skin). Tu, wydaje mi się, że się nie do końca odnalazł. I to nie ze swej winy, robił co mu kazali i tyle. Hesher spada na ekran nie wiadomo skąd, nie znamy jego przeszłości, drażni swym zachowaniem, domyślamy się, co prawda, że ma w sobie pokłady dobroci, które zostały kiedyś jakimis wydarzeniami przysypane, ale nie są jeszcze ubite, udaje się je od czasu do czasu wydobyć na świało dzienne. A szczególne ku temu właściwości ma babcia (świetna, charyzmatyczna Piper Laurie, pamiętacie serial „Miasteczko Tween Peaks”?) , której w przeżywaniu swej rozpaczy mężczyźni (jeden duży i drugi mały), w ogólnie nie zauważają. To z nią Hesher znajduje wspólny język, to on podaje jej tabletki od bólu, to on uczy ją jak palić papierosy przeciwbólowe (!).
Hesher  zjawia się w tej rodzinie, niczym anioł stróż w diabelskiej skórze, niczym posłaniec z niebios (a może z piekieł – kto wie?, dalszych losów rodziny nie dane nam jest poznać), jest zawsze w odpowiednim czasie i miejscu, by czynić swą misję. A może tak miało być, może Hesher do końca miał zostać obcym, może nie było nam (ani filmowej rodzinie) dane polubić go, przywiązywać się do niego, by wolny mógł iść dalej i czynić swą powinność. Bądźmy więc czujni, nasz anioł stróż, może czasem pochodzić z grona aniołów buntowników.
 "Życie jest jak spacer w deszczu, możesz się przed nim schować, albo po prostu zmoknąć" - ulubione powiedzenie babci, przyjaciółki Heshera. Mnie się podoba!

13 komentarzy:

  1. fabuła brzmi dosyć abstrakcyjnie, ale generalnie mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania ma rację, ja też jestem zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anno S. - "abstrakcja" to bardzo dobre słowo na jedno z określających ten film. Wydaje mi się, że aby nie psuć sobie "odbioru", zabawy z "Hesherem" nie mozna pewnych scen i jego samego traktować dosłownie, zastanawiać się, czy pewne rzeczy są możliwe, czy nie. Potrzebny jest dystans i nastawienie się na odrobinę szaleństwa, a wtedy Hesher wam się odwdzięczy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze napisane, nic dodać, nic ująć :) Miałam podobne wrażenia co do tytułowego bohatera - ciekawa postać, tylko momentami na granicy przerysowania.
    JGL poradził sobie świetnie. Byłby nawet seksowny w tej roli, gdyby tylko raz porządnie umył włosy. :P

    Jedyne anse mam wobec finału:

    SPOILER

    Ten pochód z trumną w zwolnionym tempie to ewidentne przegięcie. Ostatnia scena z wrakiem i dachem jakby miała wynagrodzić tę chwilę zwątpienia i zaprzeczyć jakoby do filmu wkradł się prawdziwy patos. Zamiast tego pokazali nam dużego ironicznego faka.

    KONIEC SPOILERA

    Ogromym plusem jest Metallica, fajnie było posłuchać ich stare dobre numery. HELL YEAH!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. A nie, ten trzyosobowy, nie licząc nieboszczki, pochód z trumną przez ulice miasteczka nie był dla mnie patetyczny, choć faktycznie, trochę na taki zakrawał. Masz rację, koncówka mocno ironiczna, jeśli ktoś się ewentualnie wzruszył poprzednią sceną, to znowu dostał po głowie od Heshera, który cały czas walczy, przeciwko dobremu imieniu, jakie nie daj bóg, mógłby mu ktoś do niego przylepić.
    Właśnie, tak myślę, że ten film jest manifestem przeciw postrzeganiu życia przez pryzmat stereotypów, łamie granice jakie sobie społeczeństwo narzuca. Choćby przyjaźnie - dwudziestokilkulatek, hardrockowiec zaprzyjaźnia się z babcią, która ledwo porusza się o własnych siłach. Przepiekna kasjerka z supermarketu znajduje wspólny język z szarym kilkunastolatkiem. No i w końcu sam Hesher, który między jedną a drugą zgrywą, robi wiele dobrego. Bo dobrzy ludzie nie muszą być mili, i na odwrót. Życie jest pełne niespodzianek.

    OdpowiedzUsuń
  6. A nie mówiłem, że dobry film? A co do osoby Heshera, to mam wrażenie, że kogoś o podobnym usposobieniu już w swoim życiu spotkałem. Nie był on aż tak szalony, jak bohater filmu, ale idąc z "postępem" to w następnym pokoleniu, tacy ludzie będą chodzić po naszych ulicach. Obym się mylił w swojej ocenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pewnie mówiłeś, ale ja już o wiele wczesniej uslyszałam o nim z innych źródeł. :) Zaraz sprawdzę, czy mogę u Ciebie już komentować. Co do innej przeglądarki, ktorą proponujesz w związku z zakłoceniami jakie mnie dotykają na twoim blogu, nie wiem, czy ma sens ją sprawdzać, skoro przedtem komentowałam jak szalona bez żadnych problemów.
    Hm, czarno widzisz przyszłość następnych pokoleń, ale być może masz rację. Ale w końcu taka młodzież jakie ich chowanie, może jest jeszcze czas, by temu zapobiec? Choć tak po prawdzie, Hesher nie byl zły, zachowywał się nagannie wobec ogólnie przyjętych wzorców, ale krzywdy nikomu nie zrobił. Oj, nie, skrzywdził niewinne uczucia TJ'a do kasjerki, tu mu zabrakło empatii, może miał dobre zamiary, chciał wychować Tj'a na twardziela, także w sferze seksualnej, nie tylko w pojęciu męskiego honoru. Niestety, pewnie przez brak wychowania w normalnej rodzinie miał problemy z życiem uczuciowym. Mam nadzieję, że jednak twoje wizje się nie sprawdzą. Może jestem nietypowa, ale więcej spotykam fajnych młodych ludzi, niż złych. Może nie obracam się w odpowiednich ku temu kręgach, ale wierzę, że jak zawsze zło zostanie pokonane, jesli tylko będzie nam się chciało zadawać pytanie i odpowiedzi, co jest przyczyną jego rodzenia się. No, tom sobie pofilozofowała. :)
    W każdym razie, ocena tego filmu wyraźnie wzrosła od bezpośredniego momentu po seansie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Się rozbijasz na drobniejsze, jak Sabinka z Przechodzimura :) Miłego siedzenia, może w końcu na stałe. Idę poczytać. A potem, z zazdrości gryząc paznokcie, sama może co skrobnę jako kontrę... Na razie nadal jestem w zachwycie, bo MNÓSTWO tego oglądasz.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twierdzisz, że Hesher nie był zły? Nazywając rzeczy po imieniu, powiem że jednak był. I nie chcę takich ludzi spotykać na swojej drodze. I Ty, jak czuję, również.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ ajar - nie twierdzę, że chciałabym spotkać takiego Heshera na swej drodze, chociaż... kto wie? Babcia nie narzekała na znajomość z nim (perspektywa upragnionego spaceru, instruktaż obsługi fajki wodnej, czy zwyczajna rozmowa na temat życia, wnuczka etc. - przypowieść o wężu i myszy - dawno z nikim tak sobie nie porozmawiała jak z tym "złym"). Nie można go potępiać w czambuł, to on uratował tę rodzinę po stracie matki, owszem zachowywał się gruboskornie, był bezczelny do kwadratu, cyniczny, itd. itd (nie będę się już powtarzać), prawdopodobnie nie miał domu, nikt nie nauczył go jak należy się zachowywać, by dobrze wypaść przed ludźmi, nie umiał kochać, tego też nikt go nauczył. Kierował się instynktem, walczył z życiem i ludźmi o przetrwanie, jak ta mysz w klatce z wężem, na wszelki wypadek, by nie zostac zjedzonym udawał groźniejszego, albo nim bywał, niż był w rzeczywistości. W gruncie rzeczy nikogo nie zabił. nikogo nie okradł, nie okaleczył. Co prawda, dając zły przykład TJ'owi, spalił samochód młodemu skurwielowi (sorry), który na to zasłużył. No i scalił rodzinę po stracie matki (spacer z trumną), gdyby nie on, prawdopodobnie ojciec i syn nigdy by się nie odnaleźli.
    @ silveria - Jak Sabinka z Przechodzimura... sprawdziłam kto zacz, na szczęście wychodzi na to, że raczej mnie nie obraziłaś. :) A przy okazji poznałam nowego pisarza.
    No, tak zebrało się tego trochę, ale w końcu żyje się już jakiś czas na tym świecie. :) Miłego czytania i komentowania, niekoniecznie zawsze miłego, byle szczerego. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Babka filmowa: Może i masz rację. Ja jednak uważam, że to wszystko to robił on tylko dla siebie. A ludzie którzy znajdą się na jego drodze życia są całkowicie zależni od jego humorów. Jak będzie chciał to on pogłaszcze, przytuli i powie dobre słowo, za chwilę jednak może pobić, podpalić, okraść, albo po prostu sobie pójść zostawiając wszystko na pastwę losu. Takiemu komuś ja bym nie ufał.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaufanie zaufaniem, a ja szukam zrozumienia kogoś, pobudek jakie nim kierują. Nie wiem w czym miałby sobie dogodzić Hesher rozmawiając w tak poufny sposób z babcią, dał jej tyle ciepła w ostatnich jej chwilach, jakiego nie doznała od własnego syna ani wnuczka pochłoniętego swymi sprawami. Albo spacer z trumną, przecież on już sobie poszedł, a jednak wrócił na pogrzeb, bo chciał spełnić obietnicę daną starej kobiecie. No i powiedz mi, kogo on pobił, kogo podpalił (mam na myśli osoby bogu ducha winne), czy kogo okradł.

    Dla jednych, złym, budzącym brak zaufania, będzie człowiek, który jest jak Hesher, bezczelny i brudny itd. Dla drugich, tak jak dla mnie, większy wstręt budzi facet w pięknie skrojonym garniturze, uprzejmy i z usmiechem na ustach, ale gdy nikt nie widzi, bijący w domu swoją żonę, albo podkładający świnię kolegom z pracy, lub gardzący ludźmi niporadnymi i w depresji (znam takich). Rzecz gustu, ty odrzucasz Heshera chama, a ja gogusia-chama.
    Autorzy filmu zachęcają nas, byśmy na tzw. "zło", ktore przecież dla każdego może mieć inną twarz, spojrzeli bardziej refleksyjnie, nie potepiali, lub wynosili pod niebiosa, ludzi za fasadę, byśmy próbowali jednak zaglądnąć głebiej, co się kryje pod nią.

    OdpowiedzUsuń
  13. ekarina.blog.pl
    Mój blog po ulepszeniu stracił połowę wpisów i pomieszały mu się komentarze.
    Także niewiele z niego pozostało. Niestety nie mogę się też doprosić o jakąkolwiek pomoc techniczną od blog.pl. Strasznie mi przykro, ale niestety zmusi mnie to prawdopodobnie do jego usunięcia całkowitego.

    OdpowiedzUsuń