niedziela, 24 lipca 2011

Witajcie w mroku - reż. H. Dederko

Nie znam, niestety, poprzedniego osławionego procesami sądowymi, filmu Henryka Dederko pt. „Witajcie w życiu” („Amway’ jako sekta?), ale mam wrażenie, że reżyser nawiązując do tego właśnie tytułu, chciał w swym ostatnim filmie znowu pokazać grupę ludzi "opętanych", manipulowanych i manipulujących.  A wszystko to w celu poczucia bycia kimś wyjątkowym,  w przypadku „Witajcie w życiu” – na płaszczyźnie materialnej, w  „Witajcie w mroku” – emocjonalnej W „Witajcie w mroku” młodzi ludzie manipulują mieszczanami, wykorzystując symbolikę śmierci,  strach i fascynację jaka się z nią wiąże, tajemniczość okultyzmu, wszelkich wiedz tego rodzaju, na czele z bajkowością wampiryzmu, bawią się szokiem, jaki wywołują swymi praktykami i wyglądem w zwykłych śmiertelnikach. 

Nie wiem jaki osobisty stosunek do gotów ma Dederko, ale sądząc po filmie, wygląda na to, że chyba nie za bardzo ich lubi, czy ceni. Nie wiem nawet, czy kręcąc ten film, był nimi szczerze zainteresowany. Czy nie wykorzystuje ich egoistycznie tylko i wyłącznie dla własnych celów, chcąc zachęcić przeciętnego widza do włączenia telewizora, by z wypiekami na twarzy mógł zobaczyć tych dziwaków, co to piją krew, śpią w trumnach, zaglądają do grobów, przebijają sobie ciała ćwiekami, mają swoje tajemnicze zloty (tutaj festiwal w Bolkowie – jakiś czas temu,  przejeżdżając, miałam sposobność zobaczyć jak fajnie ich czarne sylwetki wpisują się w krajobraz tego miasteczka i jego zamku), noszą ostry czarny makijaż itd, itpl. I jeśli ktoś na to liczył, to się naprawdę nie zawiódł. Napatrzył się na to wszystko do woli. I tyle, nic poza tym. Z ekranu wiało przerażającą pustką, ludzie wypowiadający się do kamery nie szokowali wyglądem (przynajmniej mnie), lecz bezdenną nicością, mentalną pustką, wyrzucając z siebie pseudo intelektualny bełkotu, sprawiali wrażenie, jakby sami dobrze nie wiedzieli o czym mówią, a raczej - co recytują. Zobaczyliśmy ludzi znudzonych życiem, ociężałych, bawiących się tylko wyłącznie w bal przebierańców. Bo jeśli ktoś faktycznie, czuje potrzebę samookaleczania z powodu bólu psychicznego, robi to w ukryciu, skrzętnie chowając  ślady po ranach przed otoczeniem. Jest to jego głęboką intymną tajemnicą, rodzajem autoterapii, a nie powodem do chwalenia się tym przed światem. 

Właśnie, największym zaskoczeniem był dla mnie udział w tym filmowym projekcie pana doktora etnografa Jana Witolda Suligi, lecz po przeczytaniu napisów objaśniających, iż jest on załozycielem Centrum Terapii Uzależnień Duchowych, doskonale rozumiem pobudki jego wystąpienia w tym filmie (reklama dźwignią interesu). Ale czy bycie gotem, nabijanie  ciała metalem, ubieranie się na czarno, różowe dredy, spanie w trumnie to uzależnienie? Wg mnie to raczej rodzaj buntu, krzyku „halo! widzicie mnie? Jestem tutaj”, z którego się wyrasta niczym z przysłowiowych krótkich spodenek. To akurat mija z wiekiem, nie spotkałam się raczej z tego typu przebierańcami w średnim wieku. Jedynie co, to tacy ostają się w kapelach muzycznych, ale to jest ich sposób zarabiania na życie, na żony i dzieci, a więc coś co z buntem nie ma nic wspólnego. 

 A może pobudką nakręcenia filmu „Witamy w mroku” było wywołanie niechęci do gotów, ukazanie ich mentalnej pustki, pozerstwa, jeśli tak, to reżyser odniósł w tym względzie niewątpliwy sukces. Nie twierdzę, że takie są moje poglądy, mówię o emocjach,jakie ten film wywołuje. Osobiście nic nie mam do tych ludzi, wręcz przeciwnie, jak wspomniałam kilka wierszy wcześniej, budzą oni moje zainteresowanie, lubię czarny kolor, nie wierzę w Boga Jedynego (ale także w szatana, wampiry etc. jedyne w co wierzę to w siłę natury, czyli najbliższy byłby mi animizm),wzbudzają nawet mój pewnego rodzajut podziw – mieć tyle odwagi w taki akurat sposób chcieć wyróżnić się z szarego motłochu. Zabierając się za film Dederki, liczyłam jednak na cos więcej niż tylko na fasadę, niestety nie poglębia on mej wiedzy na ich temat, a może, po prostu, na to wygląda, że nie ma o nich nich za wiele do powiedzenia?  Ot taka przypadłość, jakich wiele, lat chmurnych i durnych, niezgoda na mieszczańską egzystencję, sposób na zagubienie, samotność, nudę i prozę życia, która mija z wiekiem jak  młodzieńczy trądzik. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz