Yann Doberman (Vincent Cassel ) jest przywódcą przestępczej grupy, napadającej na banki, poczty, konwoje przewożące gotówke. Towarzystwo to składa się z przesympatycznych, na pozór menelów, żyjących, mimo sporych pieniędzy zdobywanych w akcjach, na złomowisku, w budach cygańskich, przyczepach itp. Są oni entuzjastami najnowocześniejszych wynalazków w dziedzinie broni. To w nią głównie, jako narzędzie ich pracy i źródło utrzymania, inwestują. Przypuszczam, że niejednego egzemplarza z ich kolekcji mogło by im pozazdrościć współczesne wojsko polskie.
W tej niezwykłej komórce społecznej, funkcjonującej prawie jak rodzina, jest też, jak na rodzinę przystało, kobieta. Piekna, głuchoniema Cyganka ( Monica Belucci) - dziewczyna wodza Dobermana, jakże by inaczej. Doprawdy, urodziwa i fascynująca z nich para.
Pozostali panowie zdecydownie nie dorównuja urodą ani urokiem Dobermanowi, lecz każdy z nich ma w sobie to "coś", za co go lubimy. Jeden z nich - wielki facet, brzydki jak noc - obłędnie zakochany w swoim piesku, drugi Manu (Romain Duris) straszny niechluj, ale ciągle uśmiechnięty, lubiący pokazywac światu swoje oryginalne uzębienie, i trzeci - ten najmniej sympatyczny, nerwus. przeżuwajacy na okrągło całą dobę gumę, nękany bezustannie telefonami od opuszczonej żony. A, i jest jeszcze piekna Sonia - czyli gej mający w cieplutkim domu u swoich rodziców żonę i małe dziecko. Pod względem urody mógłby śmiało konkurować z Bellucci.
Wszystkich tych niecnych grzeszników podtrzymuje na duchu ksiądz Ellie, dysponujący zawsze, ku pocieszeniu, w razie jakichś moralnych wątpliwości, stosownym cytatem z Biblii. Mniejsza o to, czy jest on zmyłą, czy zagubionym wśród swoich owieczek prawdziwym pasterzem, w każdym razie dobrze służy klimatowi filmu.
Przeciwnikiem owej bandy zbirów jest niemniejszy od nich zbir policjant - inspektor Cristini (Tchecky Karyo), który obrał sobie za punkt honoru całkowite jej zlikwidowanie. Zgodnie z maksymą, że cel uświęca środki, nie wzbrania się przed żadną metodą prowadzącą do unicestwienia Dobermana.
A my, oczywiście, trzymamy kciuki, żeby mu się to nie udało. Ci biedacy "dobermanowcy" pracują jak mogą i umieją, nie zabijają z zimną krwią, poza tym są lojalni względem siebie, kochają się, przyjaźnią, płaczą jak dzieci po utracie pieska, są bezradni jak niemowlęta w obliczu wielu życiowych sytuacji. To policja jest "be", bezwględna, okrutna, skorumpowana, nieludzka. Ściga Dobermana, by zaspokoić własne ambicje, wyżyć się, pokazać, "ze nikt mi tu nie będzie mi podskakiwał", nie liczą się dla niej żadne uczucia, a już szczególnie - uczucie litości, czy współczucia.
Film ogląda się bardzo dobrze, nikt się nie przejmuje, że jest krew i zabijanie, cały czas jesteśmy podekscytowani, a to namiętnością między nadzwyczaj przystojną parą Casselem a Bellucci, a to pojedynkiem miedzy inspektorem a Dobermanem, przejmujemy się losami Soni, którą Karyo wystawia na bardzo ciężką próbę lojalności i wytrzymałości na poniżanie.
Atuty filmu to dobry, szybki montaż, świetne zdjęcia i ujęcia, wspaniale dobrane typy bohaterów, aktorskie kreacje dopracowane w najmniejszych szczegółach, i co do każdej, nawet najmniejszej rólki, wartkie dialogi, muzyka. No i przede wszystkim przywódcy stada - tytułowy Doberman - piękny, w gruncie rzeczy gdzieś tam szlachetny i wspaniałomyślny oraz jego prowokacyjna, wyzywająca, kipiąca seksem, ale zła i odpychająca, trzymająca na dystans wszystkich samców, wierna swemu Dobermanowi - Bellucci (Nathalie). Czujemy, czujemy tę dziwną wierność ważnym wartościom w świecie, gdzie niby poszanowania wartości brak. Są w tym świecie zachowane pewne autorytety, podstawowe zasady współżycia (wierność, lojalność, szacunek dla swojej i innych godności) w przeciwieństwie do świata prawa - gdzie o te wartości kompletnie się nie dba, a wręcz bezlitośnie się niszczy.
Jeśli ktoś jeszcze nie widział - polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz