niedziela, 6 marca 2011

Kieł - reż. Giorgos Lanthimos

Film, który w wyścigu po Oskary 2010 był nominowany w kategorii filmów nieanglojęzycznych co uważam za fakt szokujący, lecz nie udało mu się zdobyć statuetki, co akurat uważam, za fakt oczywisty.

W dwóch słowach o treści. Bohaterem jest pięcioosobowa rodzina - ojciec i matka w średnim wieku i ich trójka dwudziestoparoletnich dzieci - dwie córki i syn.  Ojciec rodziny stworzył jej swoisty raj na ziemi - piękny ogród z egzotycznymi roślinami, basen, mnóstwo przestrzeni, także w domu. I wszystko byłoby pięknie, gdyby tylko nie ten... mur (w filmie jest to wysokie ogrodzenie z drewna). Rodzina ta od lat żyje w kompletnej izolacji, jedynym łącznikiem ze światem jest głowa rodziny, czyli tyran, który wziął ją pod swoją kontrolę i panowanie nad nią. Dorosłe pociechy zachowują się jak paroletnie dzieci, a żona i matka, wykonuje bezszmerowo każde polecenie pana i władcy. Dużo by tu jeszcze o treści opowiadać, ale myślę, że każdy będzie wolał sam się z nią zaznajomić.

"Kieł" greckiego reżysera Giorgosa Lanthimosa podczas oglądania przywołuje w pamięci wiele obrazów filmowych, na przykład, "Osada", "Import-Export" (tu akurat jedną tylko sceną), "Biała wstążka", starających się dać odpowiedź na pytanie czy da się żyć w kompletnej izolacji od świata zewnętrznego i jakie są tego skutki. Pod płaszczykiem historii tej konkretnej rodziny kryje się oczywiście metafora tyranii czy dyktatury. Mechanizmy działania "troskliwego" ojca rodziny są takie same jak te, którymi posługują się tzw. ojcowie narodów, typu Stalin, Kim Il Dzong itd. Zadziwiające jak łatwo można ubezwłasnowolnić jednostki jak i cały naród, skąd my to znamy - te tańce na cześć urodzin tatusia, to wmawianie, że w naszym domu jest pięknie i bezpiecznie, żadnych przestępstw i brudu, a za murem to samo zło i przysłowiowy zgniły imperializm;  amerykańska piosenka zagłuszana jest mdłą recytacją tatusia o kwiatkach i mnóstwo innych jeszcze tego typu przykładów - wychowanie w czystości ciała, tłumienie przejawów seksualności, przy jednoczesnym zaspokajanie tylko potrzeb mężczyzny - dyktaty religijne.

A na końcu zawsze pojawia się krwawa rewolucja, nie może być inaczej, po czym następuje ogłupienie i zupełny brak umiejętności wykorzystania wolności - bo o to przecież w tyranii chodzi, by tyran (były lub kolejny) okazał się niezbędny.

Przejmujący film, wpisujący sie także w często pojawiające się dyskusje o filmach przemocy, czy pokazywać je dzieciom. Nie da sie wychować normalnych ludzi w poczuciu, że przemoc nie istnieje, skoro dziecko z przemocą spotyka sie od najmłodszych lat, także w domu. Tak jak tu w filmie - tatuś konfiskuje dorosłym dzieciom filmy o Rambo i za karę ich oglądania wali je ciężkim sprzętem po głowie.

Tłumienie wszelkich emocji złych i dobrych, jest niezdrowe, nie wierzmy, że ktoś robi to dla naszego dobra (na przykład kontrola internetu - nie mówię tu o rodzinnej kontroli i ochronie małych dzieci przed stronami pornograficznymi - bo to już inny temat), jesli chce zapanować nad naszymi uczuciami, poglądami, czyli wolnością, to zawsze jest to tyran i należy zawczasu zrobić z nim z nim porządek, dopóki nas nie ubezwłasnowolni, czyli nie będziemy już umieli bez niego żyć.

Dzięki Ajar, ty pierwszy zwróciłeś moją uwagę na ten film. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz