Patrząc
na
ostatnie produkcje kinematografii polskiej, o debiucie fabularnym Pawła
Borowskiego można rzec, że wbrew tytułowi, "Zero" to zupełnie przyzwoity
film, a nawet bardzo przyzwoity, choć opowiada
o nie do końca przyzwoitym życiu. Mnóstwo wątków, postaci, z których
jedne splatają się ze sobą, jedne
się tylko mijają. Bardzo mi się to podobało - samo życie, które jest
niczym
innym jak właśnie taką plątaniną ścieżek, którymi podążają zajęci sobą
ludzie.
Wielkie miasto, jakieś, w którym samochody mają tablice rejestracyjne
zaczynające się od trzech liter: DOE, tak jak w amerykańskiej
nomenklaturze
kryminalnej oznacza się niezidentyfikowanego denata. I o to chodzi, żeby
sobie
głowy nie zawracać lokalizacją miasta, bo po co? Każde duże miasto to
jedno i
to samo ( mozna w nim znaleźć przekrój moralno-etycznych problemów ludzi
z wielu środowisk). W środku przeszklone wieżowce, w nich ekskluzywne
apartamenty,
korporacje, biura, mieszkania jakby wyjęte wprost z katalogów. A w nich
"gnój" - seks pozamałżeński, seks płatny, seks przygodny, a nawet
porno-seks. A poza śródmieściem, w małych ubogich mieszkankach,
obskurnych
hotelikach, seksu zazwyczaj brak, tu nie
ma nadwyżek energii, tu się myśli głównie o pieniądzach, ale nie na co
je
wydać, a jak je zarobić. A wszędzie za mało miłości. Albo inaczej,
miłość gdzieś jest, głęboko ukryta, pod skorupą trosk, zmartwień,
urojonych uczuć, własnych zahamowań itd.
Na
szczęście, jak to mówią Hindusi, najpiękniejsze kwiaty rosną na gnoju,
i w tym filmie mamy tego dowód - fałszywi elektrycy okazują się prawymi
obywatelami i, ryzykując życie, zgłaszają policji fakt ohydnego przestępstwa, a
obrzydliwie bogaty i zajęty prezes w końcu odkrywa prawdziwą wartość życia, i
nie jest to wartość pieniądza itd. Każdy człowiek otrzymuje tu szansę, by
wyzerować swój licznik i spróbować zacząć żyć od nowa. Inna sprawa, czy każdy
chce z tego skorzystać. I czy to się może w ogóle udać, takie życie od nowa. Wspaniałe, jakże optymistyczne
przesłanie i jak niebanalnie przekazane.
Podczas filmu miałam także skojarzenie
ze znaną myślą, i jakże wszędzie eksploatowaną, ale niekoniecznie wdrażaną w
życie, księdza Twardowskiego: "Spieszcie się kochać ludzi, tak szybko
odchodzą" - film bardzo dobitnie, wieloma scenami ukazuje kruchość
ludzkiego życia i rolę przypadku, czy zbiegu okoliczności, ktoś inny powie
"ręki boskiej" w jego ocaleniu, bądź nie.
Warto zauważyć, że reżyser, będący
jednocześnie autorem scenariusza, każdego z bohaterów filmu pokazał w
taki mistrzowski
sposób, że na podstawie kilkuminutowego ich wystąpienia, widz otrzymuje
jego portret. Orientuje się jakimi są ludźmi, domysla się ich statusu
społecznego, poznaje
ich psychikę i problemy moralne. Wielkie brawa także dla polskich
aktorów, że
potrafili w takich krótkich scenkach
zawrzeć tyle wiarygodnych danych o czlowieku. ktorego przyszło im
odtwarzać. To dzięki aktorom przejmujemy
się losem ich bohatera, a z każdego poszczegolnego wątku można by zrobić
kolejny film, by zaspokoić ciekawość widza, co z nim dalej? Na przykład,
co się
stało z matką i ojcem młodego barmana ( Rafał Mohr) - jak dla mnie to
jeden z
najtragiczniejszych losów ukazanych w filmie. Zresztą, los (tragiczny)
każdej
postaci został tak dobitnie nakreślony, że nie sposób nie myśleć o niej
jeszcze
długo po filmie i zacząć snuć swoje domysły na temat jego kontynuacji.
Mnóstwo
pytań, najlepszy dowód, że film jest bardzo dobry. I z powodzeniem,
można by
nakręcić "Zero -dwa".
Wielu malkontentów narzeka, że film
przypomina kilka innych zachodnich produkcji, typu "Na skróty", czy
"Amores Perros". Pewnie, że przypomina, kompozycją, ale co z tego,
skoro, ogląda się go z wielkiem przejęciem i napięciem, no i refleksją.
Mam tylko jeden zarzut, od strony technicznej, mianowicie - dźwięk. Nie zawsze na tym samym poziomie głośności, czasem nie słychać dokładnie dialogów. A myślałam, że ta realizacyjna bolączka polskiego kina odeszła już w niesławetną przeszłość. I muzyka, Adama Burzyńskiego, choć świetna, to miejscami jednak zbyt nachalna, za głośna, za agresywna, zaczyna w drugiej połowie filmu męczyć, a nawet nudzić.
Poza tym
bomba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz