Z opisu filmu podanym na filmwebie, wynika, że
"Bohaterką filmu jest kobieta, którą mąż porzuca dla młodszej, wskutek
czego przeżywa ona załamanie nerwowe. Z
czasem jednak zaczyna na nowo odkrywać w sobie zmysłowość. "
Powiem jedno, głupie są czasem to opisy filmów,
czy to na filmwebie, czy na innych portalach. Gdybym natrafiła wcześniej na
takie streszczenie filmu, na pewno nie wzięłabym go do ręki, bo by mnie
zemdliło od banału. Bo ten film wcale nie jest o załamaniu nerwowym z powodu
zdrady męża, choć po trosze też jest. Jest to przede wszystkim film o poczuciu
winy, jakie czasem nosimy w sobie, i jego destrukcyjnym wpływie nasze życie. A
bywa przecież czasem tak, że aby
przetrwać, żyć, ocalić siebie musimy zrobić coś, co może kogoś zranić. Na
przykład dziecko kochane przez matkę chorobliwą zaborczą miłością, by nie
zostać zadławionym przez nią na śmierć, musi wynieść się z domu, mimo, że wie, iż taka decyzja, to
wyrok powolnej śmierci na tę matkę. Ale
tak to już w życiu jest, że zazwyczaj nam ono samo licznik wyzerowuje i tak
naprawdę nie ma się co zadręczać latami poczuciem winy, czasem zupełnie
nieuzasadnionym.
Na film o życiu Pippy Lee trafiłam zupełnie
przypadkowo. W bibliotece. Nie wiem, czy u was też tak jest, że
biblioteki
prowadzą darmowe wypożyczenie płyt dvd? Chyba już o tym kiedyś na blogu
wspominałam. I to na cały tydzień, tak więc cała
rodzina, łącznie z żonami i teściowymi, które lubią opowieści w type
melodramatów, może sobie go spokojnie i godnie, na ekranie telewizora
zobaczyć. Zaczęłam więc sobie przeglądać szereg tych płytek i wyłowiłam tę
oto opowieść. Tytuł nic mi kompletnie nie mówił, za to zestaw aktorów w obsadzie,
owszem. Robin Wright - wiem, że ona nie bierze udziału w żadnej szmirze, jej
nazwisko było gwarantem, że film, może być udany. Poza tym, Winona Ryder, Keanu
Reeves, Monica Bellucci, Maria Bello, Julianne Moore, Alan Arkin. Czego chcieć
więcej? No i pani reżyser - Rebecca Miller, żona samego Daniela Day-Lewisa (
której już kiedyś widziałam usatysfakcjonowana "Balladę o Jacku i
Rose"). I nie zawiodłam się. Film
jest całkiem niezły. Na pozór spokojna narracja, skrywa opowieść o niełatwym
życiu kobiety, która po burzliwej młodości, znalazła przystań u boku znanego
wydawcy, starszego od siebie mężczyzny, w którym się autentycznie, i z
wzajemnością,zakochała. Niestety, wody przystani, nie zawsze bywały spokojne.
W roli tytułowej wspomniana Robin Wright (była
żona Sena Penna) i Alan Arkin jako jej mąż. Pozostałe gwiazdy w mniejszych lub
większych epizodach, niektóre są wręcz doskonałe, np. Bellucci. A moim prywatnym odkryciem została młodziutka
Blake Lively, grająca Pippę nastolatkę. Bardzo ładna dziewczyna i wydaje mi
się, że dosyć utalentowana, będę to jeszcze musiała sprawdzić w jakimś innym
filmie.
Ogólnie film oceniam na 7/10. Być może nie każdemu
przypadnie do gustu ta dosyć refleksyjna narracja, ale urozmaicona jest kilkoma
prawdziwymi fajerwerkami, zapewniam!!! Na pewno daje materiał do przemyśleń, no i te
perełki, jakimi są gwiazdorskie epizody. Jest to obraz kawałka życia, który na pewno zapamiętam na dłużej. Producentem
jego jest Brad Pitt. Czyżby w decyzji
produkcji filmy o poczuciu winy miały wpływ wspomnienia aktora co do
Jennifer Aniston?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz