19-letni Wojtek nie ma lekko, jak zresztą wielu jemu podobnych młodych
ludzi żyjących w różnych zakątkach
naszego kraju. Mieszka wraz z matką
kątem u dziadka. Ojciec nieobecny. Bieda aż piszczy. Na szczęście w pobliżu jest szkółka bokserka, z ktorej na nieszczęścieWojtek szybko wylatuje - kara
za pokątne nielegalne walki . Na szczęście Wojtek poznaje niemłodą już Ukrainkę
z synem, która sprząta w domu
publicznym i zakochuje się w niej z wzajemnością. Na nieszczęście (?)
Ukrainka jest
uczciwa i nie chce pieniędzy, które Wojtek dla niej zarabia, znowu
nielegalnie,
jako chłopiec wynajęty do bicia tych, którzy nie chcą spłacać długów.
Wszelkiego rodzaju
kluby nocne, tak pieknie nazwane inaczej jaskiniami hazardu i rozpusty,
cały półświatek
wielkiego miasta tylko czyha na takich jak on, wywodzących
z najuboższych kręgów społecznych, którzy by przetrwać mogą zdać się
tylko na
swojego ciało, to znaczy na jego sprzedaż (mam tu na myśli także
wykorzystanie siły mięśni). Muszą więc, albo zapylać za grosze w
brudzie i smrodzie, czego i próbuje Wojtek, gdy chcąc, w porywach,
uczciwie zarabiać
wynajmuje się do pracy w chlewni. Albo
za większe i łatwiejsze pieniądze robią inny użytek ze swoich muskułów,
oddając je na usługi gangsterom. Oczywiście, nie każdy z tych młodych
ludzi,
radzi sobie z uszkadzaniem ciał dłużników bezproblemowo. Dla jednych
walenie po
łbach bliźnich, jest fajnym sposobem na pozbycie sie złogów adrenaliny,
dla
innych, jak dla Wojtka, sprawa nie jest aż tak bardzo oczywista. Tym
bardziej,
że chłopak zakochał się w Ukraince, będącej w swej ojczyźnie ofiarą
męża, tzw.
damskiego boksera, od ktorego postanowiła uciec do sąsiedniej Polski. I z
czym
jak z czym ale z przemocą to ona nie chce mieć do czynienia. A że miłość
wymaga
poświęceń, to Wojtek ma problem, chce pomóc kobiecie i jej dziecku, ale
nie potrafi tego zrobić tak, by ona tę pomoc mogła zaakceptować.
Z filmu wyłania się morał znany od
wieków i Fabicki nie dokonuje żadnego przewrotu myślowego - aby
uczciwie
zarobić, trzeba się porządnie narobić. No tak, jest to, kolejny
dołujący obraz smutnego polskiego pejzażu, ale oglądało się go
przyzwocie. I to z dość dużym zaanagażowaniem w podłe losy postaci
filmowych, co jest zasługą aktorów: Antoni Pawlicki, Jacek Braciak,
KazimierzTrela, Michał Filipiak jako "Baton", Jowita Miondlikowska, że o Mastalerzu, katowanym wytwórcy krasnali ogrodowych, nie wspomnę .
Zresztą cały zespół aktorski dobrze się spisał - każda rola i rólka była dopracowana i świetnie, wyraziście zagrana,
zapadająca w pamięć. A poza tym - żadnych
dłużyzn, dobre dialogi, scenki rodzajowe - krótkie lecz dobitne. Nie ma co narzekać. Jeśli trzeba koniecznie, to
jedynie na realia, podejrzewam, że nie tylko polskiej
rzeczywistości.
Film jest dobry w swym gatunku, jako dramat młodego człowieka,
przekraczającego
różne progi dorosłości - szukanie sposobu na samodzielne utrzymanie,
miłość i to nie taka nastoletnia, ale od razu z kobietą dojrzałą,
wymagającą trzymania się pewnych norm w życiu. Wojtek ciągle musi
wybierać, podejmować bardzo poważne i brzemienne w skutkach, jak się później
okazuje, decyzje, a przecież sam jest jeszcze bardzo młody, samotny i zagubiony,
wychowywany bez ojca. Film jest smutny i dołujący, owszem, ale i ostrzegający przed beztroskimi łatwymi wyborami,
wiodącymi na drogę przestępstwa oraz
trudem, a wręcz niemożnością później zejścia z
tej drogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz