poniedziałek, 14 stycznia 2008

Dobry "Żurek", dobry...

Niedawno pożegnaliśmy święta, jesteśmy w środku karnawału, no to ja na przekór i ku pamięci, jako że zamykam pewien rozdział mojego internetowego żywota ( forum), wspomnę o „Żurku”.
Smakowity film, choć chwilami kwaśny, jak to żurek. I nie poczułam się po nim zdołowana. Przeciwnie, jestem syta (jak to po żurku) i mocno  zbudowana. O dziwo. Mimo całej mizerii życia jego głównych bohaterów, a właściwie bohaterek. Tak, życie Halinki i jej "nie tego" córki Iwonki jest ciężkie, i często pozbawiane godności (niestety przeważnie za sprawą mężczyzn), ale jednak, mimo wszystko, jest ono godne. Bo Halinka za wszelką cenę pragnie ocalić podstawowe wartości, o których często obecnie się już zapomina. Ot choćby to, by mężczyzna, jak na mężczyznę przystało, ponosił odpowiedzialność za swoje czyny, by dziecko miało ojca, by ojciec miał wpływ na imię nadane jego dziecku na chrzcie (koniecznie przed świętami), by łożył na jego wychowanie etc. Po prostu - poszanowanie pewnych odwiecznych praw, zwyczajów,  obyczajów, co decyduje o pewnym uporządkowaniu i ładzie naszego życia. Symbolem tej tęsknoty za takim ładem, umiłowaniem pewnych korzystnych dla człowieka tradycji jest w filmie tytułowy żurek - polski żurek - którego smaku nie możemy, nie chcemy i nie powinniśmy zapomnieć.
Zresztą, niekoniecznie rzecz musi tyczyć wartości typowo religijnych, jakich tu mamy przyklad. Ważne by każdy posiadał swój własny system wartości humanitarnych, których przestrzeganie czyni z nas prawdziwego człowieka, w choćby najgorszej sytuacji życiowej.

Piękny, klimatyczny film. Wreszcie świetny scenariusz (wg opowiadania O. Tokarczuk) - niby nic skomplikowanego - poszukiwanie sprawcy poczęcia dziecka - ale ileż tu niedomówień, niejednoznaczności, w treści i emocjach. Pięknie zagrane role - od tych najważniejszych (Z. Zamachowski chyba juz dostanie etat prowincjonalnych, poczciwych, szlachetnych wrażliwców) do drugo-  i trzecioplanowych.
Jedna scena wspaniała - napaść na Iwonkę i jej matkę podczas powrotu z jednostki wojskowej- gdy nie wiemy, czy to co się dzieje (a dokładnie gra twarzy i gestów napastnika i Iwonki) jest faktem, czy wyrazem tęsknoty tej młodej dziewczyny, takiej trochę "nie tego", ale mającej tak jak wszystkie inne, swoje pragnienia i marzenia o mężczyznach.
Pisząc te słowa, jakiś czas temu, czułam się trochę zmobilizowana do przeczytania literackiego pierwowzoru dla porównania - co tez uczynił z nim R. Brylski robiąc taki ciekawy film. Niestety, nie wyszło :((( Chlip, chlip. Za karę jutro gotuję pyszny żurek (serio), na boczku, kiełbasie, z ziemniaczkami, pełna tradycja! - i nie jem go! Kolejne postanowienie. Przekonam się czy spełnione, już za kilkanaście godzin. Chlip. chlip, chlup, chlup...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz