Bajka o tym jak czerwony kapturek zwabił w pułapkę złego wilka. Ale, czy
na pewno złego? A dokładnie, bajka o głupio odważnej niepełnoletniej
smarkuli, która zwabiła w pułapkę młodego mężczyznę, uznanego przez nią
za pedofila. Ja, niestety, nie poczułam się w pułapce strachu oglądając
ten film. A
to chyba dlatego, że postaci były tak bardzo niejednoznaczne. Nie można
było żadnej z nich polubić, tak by dalej dopingować jej w walce z
przeciwnikiem. Młoda Hayley denerwowała od samego początku. Takie
przemądrzałe stare-maleńkie 14-latki są niedozniesienia, a ona już od
samego początku bajerowała Jeffa jak stara wyjadaczka. Owszem,
teoretycznie, to na dorosłym mężczyźnie spoczywa odpowiedzialność za
swe czyny, co zresztą wykrzyczała później Jeffowie w swoim wykładzie,
ale czy ona taka mądra nie wie, że dla swego bezpieczeństwa, nie można
liczyć na ich
rozsądek? Tak, tak rozumiem, że ona działała wg swego misternie
zbudowanego planu, ale a nuż by coś nie poszło? Trochę się o nią
bałam. Wizualnie aktorka Ellen Page była dobrana do swej roli
genialnie. Niewinna twarzyczka, o
delikatnych rysach pasujących równie dobrze do 14latki jak i 20 latki.
Jeff (Patrick Wilson - moje najnowsze odkrycie aktorskie) wzbudzałby
sympatię, gdyby nie ten brak pewności, że jest
niewinny. I tak to miało być – „nie dajmy się zwieść pozorom”.
Film był bardzo niewiarygodny. Szczególnie jeśli chodzi o postać Hayley. Ta mała dawała radę temu facetowi, jakby nie przymierzając była jakimś zapaśnikiem wagi ciężkiej. Owszem, otumaniła go tym i owym, ale jak ona potrafiła nieprzytomnego czyli bezwładnego, normalnie zbudowanego faceta sama wywindować na krzesło, postawić w pionie i zawiązać mu pętlę na szyję?
Tak naprawdę do końca nie wiemy, kim jest to dziewczę o niewinnej buzi, ale zimnym serduszku. Bezinteresowną mścicielką wszystkich pokrzywdzonych, czy może ofiarą pedofilli. Jeśli to pierwsze – byłoby to trochę dziwne w jej wieku. Jeśli jest ofiarą, też mało wiarygodne, żeby miała siłę i odwagę na takie spotkanie. Ale tak naprawdę mało nas to obchodzi kim jest Hayley, bo jest strasznie nudna w niekończącym się wymyślaniu tortur dla faceta, co do którego nie mamy pewności, że jest zły, a więc też mamy gdzieś, co się z nim stanie. Myślimy sobie: jeśli jest winny – ok., niech cierpi, należy mu się. Jeśli nie – też dobrze, prędzej czy później, jakaś uwiedziona i zakochana po uszy modelka małolata będzie przez niego płakać. Moim zdaniem taka niejednoznaczność postaci źle robi filmowi, jak wspomniałam - jesteśmy skołowani, nikogo nie lubimy, nikomu nie współczujemy, jesteśmy obojętni wobec bohaterów.
Nie wiem jaki był cel jego realizacji tego filmu? Przestroga? Tylko dla kogo? Dla czerwonego kapturka, by nie wierzył wilkowi? Ok. Ale tu wyszło – że to wilk powinien być ostrożny – bo czerwony kapturek może okazać się wilkiem. Trochę to naiwne, bo w życiu, niestety to wilk zawsze ma przewagę nad czerwonym kubraczkiem, więc lepiej nie ryzykować i omijać go z daleka. Chyba jednak byłoby ciekawiej i dla filmu i dla widzów, gdyby nie próbowano odwracać dobrych, sprawdzonych od setek lat schematów i gdyby jednak wilk okazał się wilkiem, a czerwony kubraczek nieco naiwnym, ale dzielnym i mądrym dziewczątkiem, któremu udaje się uciec, a najlepiej w ogóle nie spotkać z wilkiem.
A tak, nie daj Boże, jeszcze niektóre nimfetki, czy lolitki, uwierzą, że naprawdę mają moc i mogą wygrać w bezpośrednim starciu z niewinnie jak Jeff wyglądającą bestią.
Film był bardzo niewiarygodny. Szczególnie jeśli chodzi o postać Hayley. Ta mała dawała radę temu facetowi, jakby nie przymierzając była jakimś zapaśnikiem wagi ciężkiej. Owszem, otumaniła go tym i owym, ale jak ona potrafiła nieprzytomnego czyli bezwładnego, normalnie zbudowanego faceta sama wywindować na krzesło, postawić w pionie i zawiązać mu pętlę na szyję?
Tak naprawdę do końca nie wiemy, kim jest to dziewczę o niewinnej buzi, ale zimnym serduszku. Bezinteresowną mścicielką wszystkich pokrzywdzonych, czy może ofiarą pedofilli. Jeśli to pierwsze – byłoby to trochę dziwne w jej wieku. Jeśli jest ofiarą, też mało wiarygodne, żeby miała siłę i odwagę na takie spotkanie. Ale tak naprawdę mało nas to obchodzi kim jest Hayley, bo jest strasznie nudna w niekończącym się wymyślaniu tortur dla faceta, co do którego nie mamy pewności, że jest zły, a więc też mamy gdzieś, co się z nim stanie. Myślimy sobie: jeśli jest winny – ok., niech cierpi, należy mu się. Jeśli nie – też dobrze, prędzej czy później, jakaś uwiedziona i zakochana po uszy modelka małolata będzie przez niego płakać. Moim zdaniem taka niejednoznaczność postaci źle robi filmowi, jak wspomniałam - jesteśmy skołowani, nikogo nie lubimy, nikomu nie współczujemy, jesteśmy obojętni wobec bohaterów.
Nie wiem jaki był cel jego realizacji tego filmu? Przestroga? Tylko dla kogo? Dla czerwonego kapturka, by nie wierzył wilkowi? Ok. Ale tu wyszło – że to wilk powinien być ostrożny – bo czerwony kapturek może okazać się wilkiem. Trochę to naiwne, bo w życiu, niestety to wilk zawsze ma przewagę nad czerwonym kubraczkiem, więc lepiej nie ryzykować i omijać go z daleka. Chyba jednak byłoby ciekawiej i dla filmu i dla widzów, gdyby nie próbowano odwracać dobrych, sprawdzonych od setek lat schematów i gdyby jednak wilk okazał się wilkiem, a czerwony kubraczek nieco naiwnym, ale dzielnym i mądrym dziewczątkiem, któremu udaje się uciec, a najlepiej w ogóle nie spotkać z wilkiem.
A tak, nie daj Boże, jeszcze niektóre nimfetki, czy lolitki, uwierzą, że naprawdę mają moc i mogą wygrać w bezpośrednim starciu z niewinnie jak Jeff wyglądającą bestią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz