poniedziałek, 14 stycznia 2008

Japón

Przyznam się, że nie wpadłam na pomysł dlaczego akurat tytuł „Japón” (wym. z hiszpańska "hapon"), ale z pewnością przekonałam się, że Carlos Reygadas dobrym reżyserem jest,a przynajmniej bywa. W co powątpiewałam bardzo na tegorocznym festiwalu ENH, bowiem jego „Ciche światło” zaliczyłam do największych niewypałów tej imprezy. I bardzo zdziwiły mnie zachwyty niektórych, m.in. Krzysztofa Wróblewskiego, nad tym dziełem. Ja jakoś tak mam, że nie obrażam się na krytyków, jeśli ich sądy są skrajnie różne od moich, czy ogółu; jak również, nie wpadam w kompleksy, albo nie kokietuje świata słowami: "no tak, ja się pewnie nie znam" (z podtekstem w domyśle, "to on się nie zna"). Nie. Ale chcę, nie zawsze, oczywiście, ale często - sprawdzić „dlaczego ”?, "kurcze, a może w tym filmie jest coś czego ja nie zauważyłam?", albo „może ja faktycznie przesadziłam, z oceną, taką czy inną”. No więc chciałabym jeszcze raz zobaczyć to „Ciche światło”, ale tym razem w domu, bez festiwalowego znużenia, w samotności, może wtedy udało by mi się wniknąć w uczuciowe zmagania pewnego menonity z Meksyku, uwikłanego miłość do dwóch kobiet, z których jedna jest jego żoną. A tymczasem popatrzyłam na: ”Japón”, coś co w roku 2002 zawojowało Cannes na tyle by dać jego twórcy, Carlosowi Reygadasowi Złotą Kamerę za najlepszy debiut.


Jakże mnie „Japón” zaskoczył. Owszem, narracja również powolna,ale skojarzona z surowym pejzażem meksykańskich gór, tudzież równie surowym życiem ich mieszkańców o rysach idealnie wpasowanych i nieodbiegających od urody skał poddanych erozji upływającym czasem i warunków klimatycznych, tym razem nie nuży, lecz daje czas na kontemplację w odiwecznie aktualnym temacie "czym jest życie? i dalej: czy należy, umownie do nas, czy do naszych instynktów?

W filmie spotykamy mężczyznę w mocno średnim wieku, o którym nie wiemy nic ponad to, że oto w tej chwili swego życia panuje nad nim instynkt śmierci. Opuszcza on wielkie miasto i wyrusza na spotkanie z naturą, by tam dopełnić misji zabicia samego siebie. Po drodze spotyka, żyjących na górskich pustkowiach, prostych ludzi, będących, w przeciwieństwie do niego, we władaniu instynktu życia. Czyli klasyczne spotkanie Tanatos z Erosem (Eros to miłość, również fizyczna, a więc życie).

Niektóre zachowania mężczyzny, w momencie, gdy wreszcie czuje się wyzwolony od pęt cywilizacji, mogłoby być ilustracją poglądu, że człowiek z natury jest barbarzyńcą, jedynie narzucone przez prawo represje i porządek społeczny hamują ludzki instynkt agresji.

Ale mężczyzna w końcu trafia do Ascen, starej ,chyba 80-letniej kobiety , która cieszy się życiem i wszelkie jego wyroki przyjmuje ze stoickim spokojem. Ona, z kolei, może być przedstawicielem koncepcji Jana Jakuba Rousseau o szlachetnym dzikusie, zgodnie z którą ludzi z natury są łagodni, życzliwi i radośni. To cywilizacja tłumi dobrotliwe usposobienie człowieka i wyzwala jego agresję. Jako, że Ascen, nigdy nie miała z wielką cywilizacją do czynienia, gniew, obraza, nienawiść sąjej obce. Niczemu się nie dziwi, godzi się z każdy porządek rzeczy, nawet tym najbardziej ją krzywdzącym. Jej rodzina, która zeszła w pewnym momencie życia, z gór do miasta, niestety, wykazuje objawy agresji, chciwości,pazerności.

Spotkanie tych dwojga – mężczyzny z miasta i starej kobiety z gór,czyli, tak jak wspomniałam – symbolicznych Tanatos i Erosa, będzie miało na niego decydujący wpływ. Jego los, już tam w górach, zobrazuje tym razem freudowską teorię (tak z grubsza biorąc), wg której ludzie przychodzą na świat wyposażeni w dwie równie potężne siły instynktowe: instynkt życia i instynkt śmierci, które walcząc o prym, ścierają się nieustannie nawzajem. My zaobserwujemy -wynik jednej z takich bitew. Moment, gdy mężczyzna, zdecydowany na śmierć, poczuje pociąg seksualny do starej kobiety, wtedy już wiemy, że być może będzie on uratowany. A scena aktu miłosnego, który tych dwoje decyduje się spełnić, jest niesamowita, granicząca z aktem odwagi. Fizycznie skazana na porażkę, ale mentalnie, wprost przeciwnie - jeszcze bardziej scalająca ich głęboką, naturalną, prawdziwie ludzką przyjaźń, w końcu pokonującą Tanatos. Przynajmniej na jakiś czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz