sobota, 26 stycznia 2008

Pytając o miłość - Ask the Dust

Hm, mam co do tego filmu, jak to się ładnie mówi, ambiwalentne odczucia. Owszem, podobał mi się, nie żeby do szaleństwa, ale miło się na to patrzyło. Jest to bardzo spokojna opowieść z lat 30-tych dziejąca się w Los Angeles. Czas kryzysu, ale jednocześnie wielkich pragnień i nadziei, na lepsze życie. Opowieść ma wątki autobiograficzne, snuje ją bowiem pisarz Arturo Bandini czyli alter-ego autora powieści, Johna Fante, pod tym samym tytułem, wg ktorej reżyser filmu, Robert Towne, napisał scenariusz.

Tytuł dzieła wskazuje, że jest to romans. I owszem, jest, ale nie tylko. To także historia ludzi, którzy będąc imigrantami na amerykańskiej ziemi nie czuli się tam od początku dobrze. Arturo Bandini – jest z pochodzenia Włochem i od najmłodszych lat oczuwał na własnej skórze, że nie wszystkim się to podobało. Camilla znajduje się w jeszcze gorszej sytuacji – jest Meksykanką.
Oboje przyjechali do LA w konkretnym celu. Arturo chce w sepcyficznej atmosferze tego miasta poszukać natchnienia do pisania książek, a może i znaleźć miłość. Camilla – nie owija w bawełnę, że chodzi o jej zmianę nazwiska na brzmiące bardziej z angielska i polepszenie sobie dzięki temu swej sytuacji. Oboje są poranieni niesprawiedliwością społeczną, nietolerancją, poczuciem niższej wartości. I oboje, mimo, że od pierwszego wejrzenia przypadli sobie do gustu, ranią się nawzajem, tak jakby nie mogli żyć bez poniżania siebie i innych. I tak się toczy ten romans, na przemian, raz rozkosz raz ból. I wszystko byłoby fajnie, tylko, że jakoś trochę w ospałym rytmie (stąd ta moja mała ambiwalencja). Może dlatego, że Arturo nie czuje się zbyt pewnie jako zdobywca damskich serc, jest niedoświadczony i nieśmiały w tej materii.
Ale może tak ma być, niespieszno, by odwrócić naszą uwagę od romansu i skierowac ją na tło społeczne.

Film mogę z czystym sumieniem polecić cierpliwym, którzy lubują się w filmie z brakiem akcji oraz adoratorom Salmy Hayek – wygląda tu naprawdę ponętnie, nawet jako biedna kelnerka na przedmieściach Los Angeles. No i wielbcielki (są tu takie?) Colina Farrella będą zadowolone. Jeśli kogoś onegdaj zauroczył w „Aniołach z Ameryki” Justin Kirk będzie miał okazję przypomnieć go sobie. Ma tu niedużą rólkę, również początkującego pisarza, ale z angielskim nazwiskiem, które tak bardzo podoba się Camilli. Kirk nie czaruje już tak jak u Nicholsa, ale zawsze miło spotkac kogoś, kto dostarczył nam kiedyś pozytywnych wrażeń.

Ja prawdę mówiąc, „Pytając o miłość” zobaczyłam dla Farrella. Muszę przyznać, że pieknie wpisał się w rolę zakompleksionegoWłocha, którego Camilla bierze początkowo za Meksykanina, swego rodaka. W ogóle, wydaje mi się, ze film zyskuje głównie dzięki aktorom. Duet Farrell i Hayek nie tylko pięknie wygląda, ale także dobrze gra. Mniej doświadczeni aktorzy, na pewno nie udźwignęli by tego zadania, by pokazać nie tylko skomplikowaną miłość, ale także dołującą atmosferę lat 30-tych w LA. Dołącza do nich Donald Sutherland, wcielajacy się w upadłego pisarza alkoholika (znowu pisarz – widać LA był Mekką nie tylko dla marzących o karierze aktorskiej). Ma on dosłownie może ze 2-3 krótkie wejścia na plan, ale to wystarczy by odezwał się w nim dawny mistrz.

Film z pewnoscią nie zalicza się do kasowych i efektownych, ale ma w sobie to „coś”, co zatrzymuje przed ekranem i chyba go się zapamięta, choćby w urywkach.

Zresztą, tak jak gdzieś wyczytałam (chyba Stopklatka,  powieść zwróciła uwagę Charlesa Bukowskiego, to dzięki niemu zdobyła popularność, może zacytuję:

Dzieło Johna Fante nie było wydawane przez dziesiątki lat, aż do momentu, gdy Charles Bukowski znalazł "Ask the Dust" na półkach biblioteki publicznej w Los Angeles. W 1980 roku Bukowski zażądał od swego wydawcy, Black Sparrow Press, wznowienia publikacji powieści Johna Fante, uzależniając od tego własną, dalszą współpracę z wydawnictwem. Napisał również przedmowę, która doprowadziła do ponownego odkrycia i docenienia dorobku pisarza:
„Musimy wracać do przedrewolucyjnych pisarzy rosyjskich, by odnaleźć jakieś ryzyko, jakąś pasję.. a tutaj oto mamy człowieka, który nie boi się uczuć. Czytając, zatrzymałem się na chwilę. Byłem jak człowiek, który znalazł złoto na miejskim śmietniku. Odłożyłem książkę na stolik… To była historia o szczęściu i przeznaczeniu, o rzadkiej, naturalnej odwadze, napisana prosto z serca” – napisał Bukowski w 1980 roku."


Coś w tym jest, bo czego jak czego, ale szczerości, nie oszczędzającej samego siebie, autorowi "Ask the Dust" na pewno nie brakuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz