niedziela, 11 stycznia 2009

Rozmowy nocą - reż. Maciej Żak

Film  ani na tak, ani na nie. Czy może być jeszcze gorsza ocena? Ale nie ma się co zrażać. To w gruncie rzeczy i przy odrobinie dobrej woli  bardzo sympatyczna i jakże bliska każdej, każdemu z nas,  projekcja marzeń na temat związków miłosnych i przyszłych partnerów, z którymi chcielibyśmy je zawrzeć. Jak fajnie by było znaleźć faceta, który nie jest ani super przystojny (tak jest zdecydowanie bezpieczniej dla trwałości związku),  ani całkiem brzydki. W dodatku umie świetnie gotować, a jeszcze lepiej - specjalizuje sie w kuchni włoskiej (mniam!). Jest nawet szefem miłego lokalu w stolicy, ma mieszkanie w starej kamienicy, co prawda obok mieszka jego matka. Na szczęście jest ona nowoczesną, tolerancyjną, wyzwoloną panią w średnim wieku. Mimo to,  może,  w przyszłości da sie namówić,  by popilnować maleństwo, które przyjdzie na świat.  A co najważniejsze - facet nie jest jakąś napaloną, niewyżytą seksualnie bestią. Wręcz przeciwnie, jest w sam raz nieśmiały, nieco spłoszony (w końcu ma już 34 lata, ale to jeszcze nie jest 54!), ale także bardzo chętny, jednym słowem - świetny materiał do obróbki. I takiego właśnie ideała spotyka na swej drodze, a dokładniej dzięki ogłoszeniu w gazecie, Matylda (Magdalena Rożczka), 30-letnia panna (stara), ktora ma już dość niewydarzonych facetów, bojących się podjąć poważne życiowe decyzje, o założeniu rodziny na przykład.  Postanawia więc szukać dawcy nasienia, a nie kandydata na męża. I trafia na Bartka czyli na Marcina Dorocińskiego. Bartek ma jednak wieksze ambicje. Być dawcą to dla niego zdecydowanie za mało. Tym bardziej, że Matylda stanowi z kolei jego spełnienie marzeń. Dziewczyna jest ładna, zgrabna, ma zmysł estetyczny i plastyczne uzdolnienia – utrzymuje się z lepienia aniołów, które ostatnio mają wielkie wzięcie, na całym świecie, także w dalekiej Azji. Japończycy to nawet chcą, by anioły Matyldy były drugim symbolem ich ojczyzny, tuż obok kwiatu wiśni. Poza tym ma swoje mieszkanie, które chwilowo dzieli z przyjaciółką Weronką, seksoholiczką, ale to dobrze, bo przynajmniej obie panie, mają sobie o czym w nocy pogadać. No, i to tyle. Bartek zakochuje się w Matyldzie, ona zraniona wcześniej przez innych broni się jak lwica przed kolejnym rozczarowaniem.  W pewien sobotni wieczór dochodzi do spełnienia warunków umowy i co z tego wyniknie można się oczywiście bez trudu domyślić, przecież to film o marzeniach, które się spełniają. 

"Rozmowy nocą" są  bezpretensjonalną komedią (?), komedyjką, którą można pooglądać na przykład przy śniadaniu (tak jak ja) i nie udławić się ze śmiechu, a i trawieniu nie zaszkodzi. A nawet apetyt zaostrzy na porę obiadową, te soczyste kolorowe pyszności, które wychodzą spod ręki Marcina Dorocińskiego...  Paluszki lizać! A i Marcin D. wygląda również całkiem smakowicie.  /Podobno został niedawno ojcem. Pogratulować! I zdrowia życzyć!/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz