Film ani na tak, ani na nie. Czy może być jeszcze gorsza ocena? Ale nie ma się co zrażać. To w gruncie rzeczy i przy odrobinie dobrej woli bardzo sympatyczna i jakże bliska każdej, każdemu z nas, projekcja
marzeń na temat związków
miłosnych i przyszłych partnerów, z którymi chcielibyśmy je zawrzeć. Jak
fajnie by
było znaleźć faceta, który nie jest ani super przystojny (tak jest
zdecydowanie
bezpieczniej dla trwałości związku), ani
całkiem brzydki. W dodatku umie świetnie gotować, a jeszcze lepiej -
specjalizuje sie w kuchni
włoskiej (mniam!). Jest nawet szefem miłego lokalu w stolicy, ma
mieszkanie w
starej kamienicy, co prawda obok mieszka jego matka. Na szczęście jest
ona
nowoczesną, tolerancyjną, wyzwoloną panią w średnim wieku. Mimo to,
może, w przyszłości da sie namówić, by popilnować maleństwo, które
przyjdzie na świat. A co
najważniejsze - facet nie jest jakąś napaloną, niewyżytą seksualnie
bestią.
Wręcz przeciwnie, jest w sam raz nieśmiały, nieco spłoszony (w końcu ma
już 34 lata, ale to jeszcze nie jest 54!), ale także bardzo chętny,
jednym słowem - świetny materiał do obróbki. I takiego właśnie ideała
spotyka na
swej drodze, a dokładniej dzięki ogłoszeniu w gazecie, Matylda
(Magdalena
Rożczka), 30-letnia panna (stara), ktora ma już dość niewydarzonych
facetów,
bojących się podjąć poważne życiowe decyzje, o założeniu rodziny na
przykład. Postanawia więc szukać dawcy nasienia, a nie
kandydata na męża. I trafia na Bartka czyli na Marcina Dorocińskiego. Bartek ma
jednak wieksze ambicje. Być dawcą to dla niego zdecydowanie za mało. Tym
bardziej, że Matylda stanowi z kolei jego spełnienie marzeń. Dziewczyna jest
ładna, zgrabna, ma zmysł estetyczny i plastyczne uzdolnienia – utrzymuje się z
lepienia aniołów, które ostatnio mają wielkie wzięcie, na całym świecie, także
w dalekiej Azji. Japończycy to nawet chcą, by anioły Matyldy były drugim
symbolem ich ojczyzny, tuż obok kwiatu wiśni. Poza tym ma swoje mieszkanie,
które chwilowo dzieli z przyjaciółką Weronką, seksoholiczką, ale to dobrze, bo
przynajmniej obie panie, mają sobie o czym w nocy pogadać. No, i to tyle.
Bartek zakochuje się w Matyldzie, ona zraniona wcześniej przez innych broni się
jak lwica przed kolejnym rozczarowaniem.
W pewien sobotni wieczór dochodzi do spełnienia warunków umowy i co z
tego wyniknie można się oczywiście bez trudu domyślić, przecież to film o
marzeniach, które się spełniają.
"Rozmowy nocą" są bezpretensjonalną komedią (?), komedyjką, którą można
pooglądać na przykład przy śniadaniu (tak jak ja) i nie udławić się ze
śmiechu,
a i trawieniu nie zaszkodzi. A nawet apetyt zaostrzy na porę obiadową,
te soczyste kolorowe pyszności, które wychodzą spod ręki Marcina
Dorocińskiego... Paluszki lizać! A i Marcin D. wygląda również całkiem
smakowicie. /Podobno został niedawno ojcem. Pogratulować! I zdrowia
życzyć!/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz