„Budzę się w nocy i nie mogę spać, słuchając jego oddechu. On kocha nas
tylko dla siebie. Tak jak rzeczy. Boże, od lat żyjemy w ten sposób. Czemu jestem
taka samotna? Dlaczego on nie rozmawia już ze mną tak
jak kiedyś? A może tylko wydawało się, że rozmawiamy… Nie będę potrafiła
niczego mu wytłumaczyć. Muszę coś zrobić. Jeżeli tak dalej będzie, wszystko
umrze. Nie chcę wydawać na świat umierającego. Możemy żyć bez umierania. Jest
taka możliwość […] Nie wiem jaka, ale wiem, że jest. Ale jest to możliwe tylko
razem, jedno dla drugiego, razem. To niemożliwe w pojedynkę. Nie ma sensu. To
błędne koło. Jak mam mu to wytłumaczyć, by zobaczył, co robi i zrozumiał?”
To najważniejsze słowa „Wygnania”, które objaśniają motywy postępowania
Very, objawiającej mężowi, że będzie miała dziecko, którego ojcem jest jego
przyjaciel – Robert. Co się wydarzy? Czy mąż wzniesie się ponad swój egoizm,
swoją miłość własną, zrozumie, że najważniejsza jest ta przyszła, niewinna, nowonarodzona
istota, która przecież nie prosi się na świat, nie wie, kto jest jej ojcem, dla niej, by nie umierać
za życia, najważniejsza jest miłość i
świadomość, że kocha się ją dlatego tylko, że zaistniała, wszystko jedno z czyjego
nasiona. Czy warto było Verze ryzykować i posłużyć się kłamstwem, by jej mąż
Alex, zobaczył i zrozumiał, tak jak tego pragnęła, że życie bez umierania jest
możliwe tylko razem, jedno dla drugiego, bez miłości własnej na pierwszym
planie. Czy Alex zrozumiał, co
to jest miłość? Czy mężczyźni nie rodząc dzieci, znają miłość bezwarunkową,
jaką znają kobiety będące matkami?
"Wygnanie" - jeden z pięknieszych, mądrych, filmów, choć bardzo chłodny, dostosowany nastrojem
do wyjałowionego z uczuć życia będącego udziałem współczesnych, o światach kobiet i mężczyzn, którym
tak trudno się spotkać i zrozumieć, by
dojść razem do krainy szczęścia – raju. Film, jak piszą znawcy, ma
wiele odniesień do
Starego i Nowego Testamentu, do mistrza Andrieja Tarkowskiego, z którego
Zwiagincew czerpie garściami (swoją drogą – dla mnie chyba już najwyższy
czas,
by zacząć powtarzać filmy Tarkowskiego) – zapraszam więc do przeczytania
bardzo dobrej,
fachowej, przystępnej, odkodowującej reżyserskie szyfry, recenzji pani
Magdaleny Kempnej: http://artpapier.com/?pid=2&cid=3&aid=1245
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz