niedziela, 15 czerwca 2008

Chopper

Będąc ciągle pod wrażeniem  „Zabójstwa Jessego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda” w reżyserii Andrew Dominika zdecydowałam się na kupno jego debiutanckiego filmu z 2000 roku, pt. „Chopper”. Film ten jest też poniekąd debiutem, czyli pierwszą prawdziwą rolą, i to pierwszoplanową, a nawet tytułową, Erica Bany. Zestawiając te dwa filmy można wysnuć wniosek, że A. Dominik zainteresowany jest procesem powstawania wizerunku bożyszcza, w czym duży udział ma ludzka fascynacja złem i podatność na różnego rodzaju "drapieżne" prowokacje. Chopper to ksywa niejakiego Marka Reada, psychopatycznego osobnika, odsiadującego sporą część życia w australijskich więzieniach. O Chopperze nie wiemy nic ponad to, że ma problemy z emocjami, nie potrafi ich utrzymać na wodzy, jest osobowością dążącą bezwzględnie i  za wszelką cenę do dominacji we wszystkich dziedzinach życia. Nie znosi sprzeciwu, czy obecności rywala pod swoim bokiem, zarówno w celi więziennej, na szczeblach organizacji przestępczych, jak i na parkiecie dyskoteki. Jeśli się z nim spotyka, wpada w niekontrolowaną furię.  Może zabić albo okaleczyć każdego, także siebie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Ma jakiś swój specyficzny, tylko jemu znany, kodeks wartości, który gdy bielmo wściekłości opada mu z oczu, sprawia, że i zaklnie ze złości na siebie w obliczu pogromu, którego był przyczyną. Mark wchodzi także na drogę współpracy z policją w tropieniu handlarzy narkotyków. Ale, nie jesteśmy do końca pewni, czy robi to z niewiadomych źródeł tzw. wyższych pobudek, czy raczej z zemsty na tych, którzy wzbogacili się i  zajęli najwyższe miejsce  w gangsterskich szeregach, podczas gdy on siedział w więzieniu. Trudno bowiem podejrzewać go o aż tak ludzkie odruchy. Tak jak trudno uwierzyć, że samodzielnie napisał swą autobiografię, skoro śmieje się z siebie, że jest analfabetą, współczując biednym uczonym, którzy nigdy w życiu nie zobaczą takiej góry pieniędzy jak on. Prawdopodobnie ktoś temu przestępcy, w  zamian za sporą kasę, pomógł znacznie w napisanie swej biografii,  w oparciu o którą nakręcono film. A i być może w jej krwawym ubarwieniu także. Jak wieść niesie, wersja ekranowa opowieści o Chopperze jest o niebo łagodniejsza od literackiego pierwowzoru.  Nie od dziś wiadomo, że nic tak dobrze się nie sprzedaje jak obrazy ze złem i degrengoladą w tle. To nikt inny jak tylko australijskie media przyczyniły się do stworzenia legendy o Chopperze.  I Chopper, tak jak Urodzeniu Mordercy u Olivera Stone’a, dobrze o tym wie. A że jest osobnikiem chełpliwym o niezaspokojonym ego, świadomie i sukcesywnie buduje swój masakryczny wizerunek. Jest taka sekwencja w filmie – w więzieniu, kumpel, który ma już dość zabijania na polecenie Choppera, buntuje się i dźga go kilkakrotnie nożem w brzuch. Czyja ksywa na drugi dzień bije po oczach w podnieconych australijskich dziennikach, Choppera czy tego drugiego, który miał już dosyć więziennych jatek? Oczywiście Choppera, z obowiązkowymi fotkami zalanego krwią korpusu. A co to się dopiero działo, gdy Chopper obciął sobie uszy, by dostać się na salę chorych! To był wręcz ogólnokrajowy  orgazm. Chopper niby taki psychopata, ale swój rozum ma! Wie, niczym współczesne sztaby od wizerunku gwiazdeczek zwanych szumnie ikonami, co i gdzie trzeba nacisnąć, by zaistnieć, a następnie zarobić masę szmalu. Wie, że zapach krwi znęci każdego szmatławca, którymi karmią się masy. Nawet więcej, Chopper nie tylko wie , ale śmieje się w nos społeczeństwu, które najpierw osadziło go za kratami, za to czym się ono ukradkiem podnieca, a następnie wyniosło go na ołtarze popkultury (zresztą podobna sprawa była z Charlesem Mansonem zabójcą m.in. żony Polańskiego, którego podobizny ozdabiały koszulki noszone przez inne pop gwiazdy).
Chopper – dla mnie ciekawostka językowa. Czy ksywa odnosi się do narzędzia z potężnym ostrzem (siekiera, tasak), czy raczej do wulgaryzmu, używanego w niektórych dialektach,  którego odpowiednik w polskim języku brzmi po prostu „kutas”? I to i to pasuje, do bohatera opowieści. Ta druga wersja wchodzi w grę z uwagi pewną, dość mocno wyeksponowaną scenę z baru, kiedy Chopper widząc  swą ukochaną z innym mężczyzną, wyciąga na światło dzienne /i na znak pogardy dla dziewczyny/,   to co ma w spodniach.
Warto również wspomnieć o Ericu Banie. Chopper to nie jest rola, w której może zniewalać swą urodą. W tej kwestii jest wręcz odrażający. Ale jeśli chodzi o grę aktorską, spisuje się świetnie. Momentalnie i bezbłędnie przeistacza się na przemian w ogarnietego furią niebezpiecznego psychopatę czy uśmiechniętego łagodnie i przyjacielsko nastawionego  kumpla z celi albo zaufanego policyjnego informatora.  Bana stworzył postać bardzo groźną i zagadkową, taką którą trudno rozgryźć do końca. Tak naprawdę, nie wiemy, kim ten człowiek jest, kiedy mówi poważnie, kiedy drwi, i z kogo, z siebie czy z nas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz