niedziela, 10 lutego 2013

Django Unchained - reż. Quentin Tarantino

Quentin, Quentin, cóżeś ty ze mną uczynił. Toż ja oszalałam na punkcie "Django". Dwa razy w kinie w ciągu tygodnia z osobami towarzyszącymi = prawie 100 zł. Ale nie, nie wymawiam, zakochane kobiety czasu ani pieniędzy nie liczą. Już wcześniej oczarowałeś mnie "Jackie Brown", "Wściekłymi psami" i "Bękartami wojmy". Niestety, nie udało ci się to w przypadku "Pulp Fiction" - może oglądając ten film byłam nie w sosie, miałam pms-a, albo muchy w nosie. Albo po prostu jeszcze nie dorosłam do wyżyn kultu. W każdym razie, mam zamiar sprawdzić, oglądając ponownie "Pulp Fiction", czy mój pierwszy osąd twego najsłynniejszego dzieła pokryje się z obecnym. Ale pozwolisz, że teraz na chwilę skupię się na Twoim ostatnim filmie, czyli westernie, który ma wszystkie westerny pod sobą, a właściwie w sobie. Co prawda, tak cię skomplementowano, nachwalano, opisano, przeanalizowano, rozebrano, że ja już nie wniosę nic nowego. Ale muszę oddać ci hołd. Należy ci sie ty zwierzaku. Jak ty sobie to cwanie i pięknie wymyślleś, żeby bohaterem dwóch ostatnich filmów uczynić Niemca. W "Bękartach..." jest on nazistą, prześladujacym Żydów, w "Django" zaś emigrantem, dentystą w stanie spoczynku, podróżującym przez amerykańską prerię jako łowca głów, przedstawiciel prawa, parający się tępieniem ludzkich chwastów. Znowu. A więc, Niemiec, czy w Europie, czy w Ameryce,  lubi plewić. I zawsze robi to z wielką kulturą, w białych rękawiczkach, z uśmiechem i prawie miłością na ustach.

Gdybyś chciał kiedyś zarobić na reklamie, mógłbyś zając się agencjami aktorskimi, wystarczyłoby tylko, żebyś się pojawił na chwilę na ekranie i rzekł dwa słowa - "dobry wybór". Masz nosa do aktorów, widać także, że i ogromne serce, czym ci się odwdzięczają na ekranie. Jak oni grają! Wszystko jedno na jakim planie, pierwszym, drugim, trzecim czy ostatnim. Dzięki temu m.in. twój film jest taki smakowity. Że nie wspomnę o rarytasach, do których docierają najuważniejsi i najbardziej obeznani z gatunkiem westernu, jak np. dialog starego corbucciowskiego Django (Franco Nero), z tarantinowskim - Jamie Foxxem: "jak ci na imię" pyta ten pierwszy. "Django" - odpowiada drugi, dodając, "d - nieme", a tamten kiwa głową z ojcowską wyrozumaiłością - "wiem".

A już w scenie ataku zakapturzonej bandy rednecków na niemieckiego stomatologa i wyzwolonego przez niego czarnego Django, pobiłeś mistrzostwo świata w darciu łacha z rodaków. Będą w stanie ci to podarować? Albo to, że pozwoliłeś czarnemu wejść na salony białych?  Ale, co za głupie pytanie, toż oni sami wpuścili go na kolejne 4 lata.
Nie jestem też pewna, czy rodacy wybaczą ci monsieur Calvina Candiego, francuzikowatego plantatora, jednego z większych na Południu Stanów. Uderzasz zdaje się w najczulsze struny amerykańskich kompleksów. Prostak, morderca i sadysta w stroju, i z manierami, dandysa.

Podobało mi się, jak zgrabnie i znienacka przeszedłeś do wyjawienia jednej z ważniejszych prawd o ludziach, że gubi ich własna głupota - finał aktu sprzedaży Broomhildy. Mogłabym jeszcze długo wymieniać najlepsze sceny, wystrzałowe pomysły, póki co przytoczę choć kilka ulubionych:
- pojazd doktora Schultza ze sprężynującym zębem na dachu, który znalazł się tam nie bez powodu
- niebieski kostium lokaja, w jaki przebierasz Django po czym sadzasz go w nim na koniu. Boskie.
- krzewy bawełny, symbol niewolnictwa czarnych, zbryzgane krwią ich pana. Bardzo malownicze.
- o ataku bandy zakapturzonych ćwoków na Niemca i Django już wspominałam
- postać Stephena jako żywo przypomina kapo w obozach koncentracyjnych - może trochę za ostre porównanie, ale tak jakoś w  powiązania Landy z "Bękartów ..." i Schultza jednym aktorem, w dodatku pochodzenia austriackiego, samo mi się ono nasuwa :). Przy okazji - składam ukłon do samej ziemi przed Samuelem L. Jacksonem za kreację, jedną z najlepszych życia. Świetny aktor, już nieraz dał temu dowód. Ostatnio mogłam się przekonać podczas "Sunset Limited".
- ale,  jeśli powiem, że Samuel L. Jackson  wszedł tu na najwyższy szczyt, grając uniżonego sługę białego i bezwzględnego pogromcę czarnych to zaraz widzę twarz, z tym fałszywym uśmieszkiem, jego pana, Leonarda DiCaprio, wygrażającego mi zakrwawioną pięścią. Myślę, że monolog Calvina Candiego, niczym Hamleta, nad czaszką starego niewolnika powalił najtwardszych sceptyków jego talentu na kolana. A ja się pytam, kiedy wreszcie ta zardzewiała Akademia Filmowa uhonoruje jego osiągnięcia aktorskie, wtedy gdy będzie miał 80 lat?  Naprawdę, wierz mi, nie mogę, wyróżnić w "Django" tylko jednego aktora. Bo co,  Christoph Waltz to pies? A złotousty diabeł czyli Django czyli Jamie Foxx? Toż to sam seks. Prezentuje się i gra nadzwyczajnie. Potrafi nie tylko wzruszyć gorącą miłością do swej żony, ale także, gdy trzeba, przerazić bezwzględnością w dążeniu do celu. Scena rozszarpania jednego z wojowników mandingo przez psy - jedna z najlepszych.  .
- ksywa "Księżycowa noc" - kto film widział, ten wie o kogo chodzi :)
- pokojówka Candiego w w falbankowej miniówie i z wielką kokardą we włosach witająca łowców głów francuskim bonsoir i dygająca jak uczennica
- i na końcu podliżę ci się - ale dałeś popis talentu aktorskiego w jednej z finałowych scen! Z filmu na film dojrzewasz jako aktor. No i sporą wyrwę zostawiłeś po sobie w ziemi - nie da się ukryć - lata lecą! Ale te trochę ciałka więcej dodaje ci tylko dojrzałości, spokojnie.:)

A teraz podziękowania. Dwa. Najpierw za Dona Johnsona i jego Wielkiego Tatkę. Ciągle przystojna bestia z niego. A przede wszystkim - dziękuję ci za fenomenalną, szaloną ścieżkę dźwiękową. Jestem od niej uzależniona, a szczególnie od piosenki zamykającej film, z westernu „Lo chiamavano Trinità" (Jego imię Trinity), wyśpiewanej przez niejakiego Annibalda. Podniecający głęboki głos, świetna, typowo westernowa aranżacja - cudo, cudo, nie potrzebuję żadnego narkotyku, żeby odjechać w siną dal. Wystarczy, że puszczę sobie ten utwór. Gdy zaczynałam, miał około 3000, a może 30 000? - (wiesz, że nie mam głowy do liczb), odtworzeń. Obecnie ma blisko 200 tysięcy.
 No i jeszcze jedno - słyszał ktoś rap w westernie? Rewelacyjny pomysł, żeby wpleść go do tego właśnie filmu, do sceny rozprawy Django z białymi. Nie ma się co oburzać, zwracam się do tych, którzy kręcą nosem na takie połączenie. Faktem jest, że to właśnie potomkowie takich Afroamerykanów jak dzielny Django go stworzyli. Najpierw był blues, (którego elementy też słychać w filmie) wywodzący się z bawełnianych plantacji, jako pieśni rozpaczy, smutku, ale i pocieszenia, później przyszedł czas na pieśni buntu i walki. Normalna kolej rzeczy. Gratuluję odwagi. Także w założeniu na nos Django okularów przeciwsłonecznych. Zabrakło tylko złotego łańcucha na jego piersiach. :) Żartuję.

Oczywiście, Quentinie, robisz sobie jaja, ale nie robisz z nich wydmuszek. Przy całej tej pastiszowej konwencji z nastawieniem na dobrą zabawę, wyczuwa się jednak - co wielu twoim miłośnikom może się nie podobać, antyrasistowskie tony i hołd jaki składasz, nie tylko gatunkowi westernu, ale także wielu tysiącom czarnych niewolników, którzy zginęli niewinnie, za kolor skóry, wcześniej poniżani, zamęczani, wyłącznie z powodu chciwości, próżności i głupoty białego człowieka, i wyczuwa się pewną przestrogę - wszystko się kiedyś kończy, także dominacja jednych nad drugimi.
Gratuluję wielkiego i zasłużonego sukcesu.
A teraz, odsłucham po raz któryś "Django Unchained Ending Song - Trinity".

PS
Acha,  gdy będziesz mi dziękował za list, to napisz, kim jest ta tajemnicza, intrygująca i groźna dziewczyna z bandy Candiego z bandanką na twarzy.

29 komentarzy:

  1. O, rany. To najlepsza recenzja "Django", jaką czytałam. A raczej, no, list. Genialne. Dzięki i dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ta dziewczyna z bandanką to przypadkiem nie jest Zoe Bell, która grała jedną z głównych ról w "Death Proof".

    Recenzja bardzo oryginalna, w formie listu, widać że film ci się podobał. Mnie również film zachwycił, choć pewne zastrzeżenia mam. Ale do "Pulp Fiction" też mam zastrzeżenia, choć uważam, że to świetne kino i jeden z najlepszych filmów wszech czasów - chwalone przez większość dialogi mnie podobały się średnio (ni to zabawne, ni inteligentne). "Django" mimo że również był czasem niepotrzebnie przegadany to ogólne wrażenie jest pozytywne i na pewno nie raz do tego filmu wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Być może, już gdzieś (chyba na jakimś forum) obiło mi się to nazwisko o oczy. W każdym razie, Tarantino sie postarał, żebyśmy mieli zagwozdkę. Tak prawdę mówiąc, nie ważne kim jest ona jest, po prostu - ma być i intrygować. :)

    Powiem Ci Mariuszu, że będąc po raz drugi na filmie, odniosłam jeszcze lepsze wrażenie niż za pierwszym razem (ciekawe, czy z Tobą też tak będzie), uważam, że "Django Unchained" jest idealny. Nic mi się nie dłużyło, znając przebieg fabuły mogłam się skupić i cieszyć obrazem, każdym gestem aktorów, dźwiękiem, słowem itd. I powiem ci jeszcze, że chętnie poszłabym na trzeci seans. Ale chyba dam sobie spokój, poczekam na dvd i nabędę.

    Co do "Pulp Fiction" też nie mogłam wyjść z podziwu co ludzie widzą w tych mało ciekawych dialogach. Być może ktoś teraz się dziwi, co ja takiego wielkiego słyszę w dialogach z Django. Nie ma rady, w filmy Tarantino trzeba się zanurzyć po uszy, i trzeba wraz z nim, czyli QT, poczuć bluesa do gatunku jakiemu akurat swój film poświęca. A że nie przepadam już za kinem gangsterskim no to mnie PF nie wzięło. Ale powzięłam twarde postanowienie, że zobacze jeszcze raz PF, żeby się upewnić czy słusznie

    A teraz, po "Django" odświeżam sobie stare westerny. Akurat na Ale Kino! trafił mi się "Za garść dolarów" - trochę za długi, ale klimacik, muzyczka, smaczki są jak trzeba, nie ma się czemu dziwić, że QT się w nie zapatrzył i zasłuchał. :) A Eastwood, Boże jaki to był przystojny facet. Dobrze sobie przypomnieć i powzdychać. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja lubię kino gangsterskie i "Pulp Fiction" jest w tym gatunku czymś nowym, dlatego mimo dziwnych dialogów o niczym bardzo wysoko oceniam ten film.
    "Za garść dolarów" jest za długi? Takie wrażenie można odnieść ze względu na stosowanie długich ujęć, ale film nie trwa dłużej niż 100 minut. Kolejne części Trylogii dolarowej są dłuższe, "Za kilka dolarów więcej" trwa 130 minut, "Dobry zły i brzydki" - 160 minut, ale żaden z nich nie jest dłuższy niż "Django Unchained" :D A jeden z najlepszych spaghetti westernów, "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie", trwa prawie trzy godziny. Tak przy okazji polecam te wszystkie filmy Leone, według mnie każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego :D Ja niestety nie mam Ale kino!, a chętnie bym sobie przypomniał te filmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ups, pewnie oglądałam ZKDW po dobrej kolacji, albo winie, i mnie zmorzyło nieco. :) Na pewno prześledzę twórczość Leone, mam fazę na spaghetti w., trzeba to wykorzystać i sprawdzę na twoim blogu, co nich piszesz, jeśli piszesz. :)

      Usuń
    2. Rzecz jasna wyżej zamiast ZKDW ma być ZGD. Ech, pomieszane a tymi dolarami,

      Usuń
    3. Na swoim blogu oczywiście piszę o tych filmach, lecz nie poświęciłem im obszernej recenzji, lecz krótkie mini-recki i to w trzech artykułach: "Westerny", "Filmowe trylogie" i "Remaki" (bo "Za garść dolarów" to remake "Straży przybocznej" Kurosawy).
      Jeśli filmy Leone cię nie zanudzą to polecam także zwrócić uwagę na twórczość dwóch innych Sergiów: Corbucciego i Sollimy :)

      Usuń
    4. Będę miała na uwadze i pozostałych Sergiów. Oczywiście, nie będę oglądała tych wszystkich westernów pod rząd, ale mam zamiar co jakiś czas zobaczyć któryś, tak dla czystej rozrywki. W końcu na nich się wychowałam. Mam do nich sentyment. I na pewno poczytam o nich u Ciebie, eksperta w tej materii. :)

      Usuń
  5. No ja też oszalałam i stoję już w blokach startowych, czekając na ponowne wyjście do kina. Zaniemówiłam wręcz po Django, co widać na moim blogu ;).
    Baaaardzo smakowita recenzja!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że miałam to samo co ty? Zapowietrzenie się i brak słów, by wyrazić zachwyt. Recenzja twoja bardzo dobra. Swojego czasu, myślałam, że też na takiej, jednozdaniowej, poprzestanę. Bo tak prawdę mówiąc, wszystko co się powie sprowadza się do jednego słowa - mistrzostwo. :)

      Usuń
    2. A tyle by się chciało powiedzieć. Można by gadać i gadać... Oglądać i gadać. I tak na przemian :).
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Fajna, fanowska recenzja:) Ja aż tak zachwycona z "Django" nie wyszłam, ale wiem, o czym piszesz:) Nadal uważam, że najlepsze, co QT zrobił, to "Bękarty...", a najukochańszym jego dzieckiem jest dla mnie "Kill Bill", więc czekam z niecierpliwością na trzecią część. Również nie podzielam zachwytów nad "Pulp fiction". Lubię, ale nie podobał mi się tak bardzo, jak np. "Wściekłe psy". Nawet uważane za najmniej udane "Death Proof" miało dla mnie więcej smaczku, niż PF. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klapsero, wyobrażasz sobie, że ja jeszcze Killa Billa nie znam? Pulpę właśnie powtórzyłam i zdania wielce nie zmieniam. Bardziej doceniam może "kunszt" dialogów, choć nie wszystkie są tak trafione i idealne jak w "Django", ale kultu nadal nie czuję. Dla mojej osoby prawdziwy kulto to Django właśnie no i "Bekarty", ktore też muszę odświeżyć, żeby uszeregować w odpowiedniej kolejności te oba filmy.
      "Death Proof" to tytuł, o którym zupełnie nie pamiętam, a przecież są głosy, które uważają go nawet za najlepszy film w dorobku QT. :)

      Usuń
    2. Nie wyobrażam sobie!:) Natychmiast nadrabiaj:) Choć są to najbardziej kiczowate filmy Tarantino, z pewnością; ciekawa jestem, jakie będą Twoje wrażenia.

      Usuń
  7. Filmu nie widziałam, ale tak go świetnie opisałaś, że muszę zobaczyć!
    Też uwielbiam Jackie Brown... i myślałam, że tylko ja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Kto widział "Jackie Brown" musi ten film polubić, już De Niro się o to postarał. No nie, żartuję, nie tylko on, ale jak zwykle, u QT obsada cudowna i niezwyczajna. :)

      Usuń
    2. Ja płaczę, bo mam to na VCD i kiedy zmieniłam odtwarzacz DVD, okazało się, że tego formatu nie odtwarza :( więc mam, a jakbym nie miała...

      Usuń
    3. No tak, znamię naszych czasów. chciałoby się powiedzieć "śpieszcie się kochać i odtwarzać filmy w obecnych formatach, bo tak szybko odchodzą", Oj, myśle, że za parę groszy będzie można kupic tę płytkę w jakimś merlinie, albo allegro. Przecież jesteś od tego specjalistką. :) Jak się kocha trzeba płakać i cierpieć, byle nie za długo. :)

      Usuń
  8. O filmie nie będę się rozpisywać, bo jak sama zauważyłaś - tak został wychwalony przez innych, że moje skromne zdanie nic tu nie wniesie. Ale za to oddam hołd słowu pisanemu przez Ciebie. Uwielbiam Twoje recenzje i nawet gdybym nigdy nie widziała tego filmu to już biegłabym do kina....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. "Mów do mnie jeszcze... Każde twoje słowo
      słodkie w mym sercu wywołuje dreszcze -
      mów do mnie jeszcze..."
      Cudownie jest być rozpieszczanym. :)

      Usuń
  9. Różnica pomiędzy Jackie Brown a Django jest ogromna,JB to arcydzieło a Django to zwykłem gówienko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to zazwyczaj - wszedł anonimowy i powiedział co wiedział, a że niewiele wiedział, to i g... powiedział.
      Tym razem nie usuwam tego jakże odkrywczego komentarza. Ostrzegam, rozumiem, że ludzie mają różne poglądy, ale nie toleruję obrażania tychże.

      Usuń
  10. Kill Bill 2 = absolutna rewelacja. Ale najpierw trzeba rzecz jasna, jedynkę obejrzec, która jest fajna, ale tylko fajna.Pod względem dialogów, najlepszym filmem Quentina jest ,, Reservoir Dogs'' .

    OdpowiedzUsuń
  11. Quentin jest mistrzem , zakochałam się w jego produkcjach już dawno , ale ostatnimi czasy nie wiedziałam tak świetnego filmu jak ''Django''. Można się nim zachwycać i zachwycać. Recenzja bardzo ciekawa ! Będę wpadać tutaj częściej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Quentin Tarantino po raz kolejny pokazał że jest geniuszem w swojej dziedzinie. Osobiście
    uważam że to najlepszy jego film. Jest bardzo oryginalny, z doskonałą grą aktorską oraz
    fantastyczną muzyką. Nie rozumiem ludzi, którzy mówią że 10 miejsce w rankingu jest zbyt
    wysokie dla tego filmu, tym bardziej ze 3 miejsce zajmuje film "Nietykalni" co jest sporym
    nieporozumieniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. 3 miejsce dla "Nietykalnych" - pewnie za wysokie, ja jeszcze tego filmu nie widziałam, jakoś nie mam ochoty na kolejną tego typu opowieść jakich są setki w kinie. A na "Django"? Znowu bym poszła, a płytkę to na pewno kupię.

      Usuń
  13. Dlaczego już nie piszesz na FF ? Wracaj ! Mimo że nie przepadam za Twoim gustem , to forum traci bez takich stałych użytkowników .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym się dowiedziała któż to nie przepada za moim gustem. Niech żałuje. Za forum tęsknię, może nie za wszystkimi z osobna, ale za ogółem, owszem. :)

      Usuń