środa, 3 czerwca 2009

Antychryst - reż. Lars Von Trier

Bohaterami tej, okrzykniętej przez wielu, niesłusznie, jako skandalizująca i obrazoburcza, opowieści jest On (Willem Dafoe) i Ona (Charlotte Gainsbourg ). Brak imion, określeń "mąż", "żona" to oczywiście znak, że Lars Von Trier ma ochotę na historię mocno uniwersalną. "On" jest znanym psychoterapeutą, ona chyba (? - spóźniłam sie na początek) antropologiem, zresztą nieważne.
"Oni" wskutek nieszczęśliwego wypadku utracili kilkuletniego synka, jedyne dziecko. Chłopiec wypadł przez okno, po tym gdy zaskoczył Ich podczas aktu miłosnego. Gdy dochodzi do tego typu nieszczęścia, najczęściej związek Jej i Jego, rozpada się bezpowrotnie. Oni rozchodzą się w bólu i we wzajemnych pretensjach, pogrążeni w swych oddzielnych depresjach, bądź obsesjach. Filmowy On zawodowo zajmuje się leczeniem takich osób, zdaje sobie sprawę z tego co Ich czeka. Poza tym, wydaje się, że chce pomóc cierpiącej straszne męki żonie, kobieta dręczona poczuciem winy załamuje się kompletnie. On postanawia ją wyleczyć, wbrew zaleceniom i zwyczajowi – lekarz, gdy w grę wchodzą bardzo bliskie osoby nie powinien podejmować się takiego zadanie. Ona się wzbrania, chce by jednak ktoś obcy objął ją psychologiczną opieką, bo jak mówi do męża (załóżmy, że byli małżeństwem) - „ty zawsze musisz mieć rację!”. On jednak się upiera. Ona nie ma sił protestować – ulega.

Okres żałoby dzieli się wg specjalisty na etapy: żal, niepokój, ból, rozpacz. Gdy żona osiąga stopień niepokoju, mąż decyduje się na poskromienie demonów lęku, proponuje żonie grę psychologiczną polegającą na określeniu przez nią głośno źródeł strachu. Niestety, Ona nie potrafi dokładnie sprecyzować, czego się boi. Wtedy On proponuje, by określiła miejsca, w których poczuła lęk. Kobieta, o dziwo, wskazuje las. Ten sam las, w którym tak chętnie, wraz z dzieckiem, spędzała każdą wolną chwilę. Pada decyzja wyjazdu w zakątek, które będąc ukochanym na Ziemi, okazało się dla niej najbardziej mrocznym i niebezpiecznym.

Etap niepokoju, wskutek kliku ćwiczeń terapeutycznych wydaje się być szybko przekroczony. Ona może już wejść na następny stopień, a jest nim ból. I od tego momentu zaczynają się prawdzie schody. W tym momencie narasta w niej, odwiecznie wpajane jej (znaczy im - kobietom) przez religię chrześcijańską, w kręgu której my Europejczycy żyjemy, poczucie winy. Poczucie winy i oskarżenia, że to Ona jest nosicielką wszelkiego zła. Nie na darmo przecież stworzono nam biblijną przypowieść o kuszeniu Adama przez Ewę – To Ewa jest winna wszelkim nieszczęściom ludzkim, to przez Nią żyjemy w piekle na Ziemi. I to kobiety, całe ich kolejne pokolenia muszą odkupować jej winę, cierpiąc wszelkie upodlenia, poniżenia.

Tak więc i Ona, filmowa bohaterka, całą odpowiedzialność za nieszczęście w rodzinie bierze na siebie. Ale kobieta z filmów Larsa Von Triera ewoluuje. To już nie jest Bess McNeill z „Przełamując fale”, pokorna, zamroczona miłością do kalekiego męża, poświęcajaca swą cześć i cale życie dla mężczyzny. To już nie są pokorne, rozmarzone Grace z „Dogville” i „Manaderlay”, albo nawetr Selma z „Tańczącej w ciemnosciach” ktore zamiast upragnionej miłości i współodczuwania otrzymują ze strony męzczyzn jedynie gwałt, albo mechaniczne spółkowanie ewentualnie podłe oszustwo.
„Ona” z „Antychrysta” to kobieta, która zaczyna wreszcie odzyskiwać świadomość ról i win narzuconych im przez mężczyzn, kościół katolicki, mający olbrzymi udział w kształtowaniu świadomości calych społeczeństw.
Mało tego, teraz stojąc na skraju bezdennej rozpaczy, zaczyna wpadać we wściekłość, szał chęć destrukcji. Ogarnia ją dziki, zwierzęcy popęd – jakby nie było główna przyczyna grzechu pierworodnego, to z niemożności jego okiełznania bierze się poczucie winy, uzależnienia, niemożność uwolnienia się od mężczyzny, i na odwrót - męzczyzny od kobiety, który nie może się pogodzić z faktem bycia zależnym od seksualności kobiecej.

To natura a wraz za nią KOBIETA ze swą NATURAlną seksualnością, wiodącą wprost ku naturalnemu rozmnażaniu i przedłużaniu gatunku, jest Antychrystem. „Ona” wypowiada wojnę Naturze - okalecza siebie, „Jego”, pragnie całkowitego wyzwolenia, i ... znowu staje się winna. I znowu to ONA ponosi karę, jest przegrana w tym pojedynku.

A kobiety i mężczyźni na widowniach kin, na internetowych forach, uznani krytycy filmowi plują na nią, wołają: „pierdolona cipa, pizda”. Prawie tak samo, jak mnóstwo mężczyzn na całym świecie na swe kobiety.

Dokładnie na tym polega prowokacja Von Triera – ci wrzeszczący ludzie wypełaniają swą rolę na medal! Poniewierają „nieczystą” kobietą, suką jedną, jak przykazał ... ktoś im przykazał?

A filmowy On choć okaleczony, lecz jakże szybko zregenerowany, idzie sobie w las pojeść jerzyn. Po dobrze zakończonej robocie nalezy się przecież posiłek – genialna twarz Dafoe w ostatnim kadrze – zadowolenie z siebie pomieszane z ironią. To dobre samopoczucie „Jego” zostaje niestety na moment zakłócone przez świadków tragedii „Onej” – lis, kruk i sarna – trzej żebracy, trzej królowie życia - chaos, ból i rozpacz – pojawiają się z wymownym spojrzeniem, że są z nim, nie odeszli daleko.

A z oddali przybliżają się do "Onego" setki bezimiennych kobiet, zaraz chyba go stratują, tyle ich jest. To symbol tych istot, o ktorych wspomina w swej pracy naukowej „Ona”, żona, którą zaczęła pisać w ich leśnej chatce, na temat wielowiekowego prześladowania kobiet w kulturze, nie tylko zresztą chrześcijańskiej, ale o niej się wspomina, bo to ona jest nam bliska – tortury, palenie na stosie to tylko cielesne kary, o wiele gorsze są mentalne tortury, jakim kobiety sa poddawane od wieków – wpajanie im poczucia winy, trakowanie ich jak zło, w optymistycznej wersji jako mniejsze zło, które od biedy trzeba tolerować.

W filmie, zresztą jest sporo symbolizmu, Lars Von Trier w tym przypadku bardzo się postarał, w końcu zadedykował swego „Antychrysta” Andriejowi Tarkowskiemu, ojcu kina symbolicznego poświęconego filozoficznym i religijnym ponadczasowym problemem człowieka.
Mamy więc, wspomniany marsz kobiet o wymazanych twarzach, ktore prawdopodobnie będą obecne w sennych koszmarach Jego, mamy jedno z najpiękniejszych ujęć drzewa, być może symbolicznej rajskiej jabłoni, pod którym Ewa, czyli Ona zwiodła na pokuszenie Adama, czyli wzbraniającego się wcześniej przed pokusą, męża/Jego. A spomiędzy wielkich korzeni drzewa, wyłaniają się dziesiątki rąk ludzkich, kobiecych, męskich? w każdym razie należy przypuszczać, że są to ręce grzeszników z winy Ewy.
Są sceny wzięte wprost z obrazów Bosha – ludzkie ciała zastygłe w cierpiętniczych gestach. Są piekne malarskie sceny niczym senne mary, komputerowo wykreowane – wszystko po to by opowieść o Adamie i Ewie, ubraną w piekne szaty kolejny raz sprowadzic do jednej konkluzji – "To Ona jest winna! Ta pizda!" (to są oryginalne cytaty z form filmowych).

I na tym, jeszcze raz to powiem, polega prowokacja Triera, ludzie krzyczą to, czego sobie reżyser życzy. Szkoda, tylko, że większość w to naprawdę wierzy. I myslę sobie na koniec, że mina Larsa Von Triera może pokrywać się z uśmieszkiem Dafoe wieńczącym dzieło: Zadowolenie gorzkie, bo prowokacja się udała i... ironia.

Ja myślę, przy okazji,  że być może niektórzy Von Triera osądzają powierzchownie. On nie jest mizoginistą, jego znęcanie się nad kobietami, jest przewrotne, stosuje w swych filmach terapię wstrząsową, tzn. potrząsa kobietami, krzycząc - "patrzcie jakie jesteście głupie!!" mając nadzieję, ze się obudzą z marzeń i spojrzą na facetów, na swoje dla nich poświęcenie, na życie, na miejsce jakie w nim zajmują trzeźwym okiem.  LARS VON TRIER feministą ? Kto wie. On mi wygląda na szalonego. :) :)


Ważne jeszcze inne sceny:
- rozmowa o żołędziach, jako dowód mentalnej przepaści dzielącej mężczyznę i kobietę. Ona o spadajacych żołędziach mówi jak o łzach dębu, On żachnał się "nie opowiadaj bajek dla dzieci". Pan racjonalny, a Pani emocjonalna.

- on, gdy ona znajduje się w głebokiej depresji z powodu poczucia winy, dobija ją spostrzeżeniem, że unieszczęśliwiała dzieciaka, zakładając mu odwrotnie buty. Typowa wrażliwość psychoterapeuty.

- On, na szczycie psychologicznej piramidy, stopniującej poziom lęków Jej, umieszcza oczywiście, co? Kto zgadnie? Umieszcza oczywiście Ją. To Ona, kobieta jest sama dla siebie największym zagrozeniem. To dość wygodne założenie, oczywiście nie dla kobiet. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz