sobota, 12 marca 2011

Prywatne życie Pippy Lee - reż. Rebecca Miller

Z opisu filmu podanym na filmwebie, wynika, że "Bohaterką filmu jest kobieta, którą mąż porzuca dla młodszej, wskutek czego  przeżywa ona załamanie nerwowe. Z czasem jednak zaczyna na nowo odkrywać w sobie zmysłowość. "
 
 Powiem jedno, głupie są czasem to opisy filmów, czy to na filmwebie, czy na innych portalach. Gdybym natrafiła wcześniej na takie streszczenie filmu, na pewno nie wzięłabym go do ręki, bo by mnie zemdliło od banału. Bo ten film wcale nie jest o załamaniu nerwowym z powodu zdrady męża, choć po trosze też jest. Jest to przede wszystkim film o poczuciu winy, jakie czasem nosimy w sobie, i jego destrukcyjnym wpływie nasze życie. A bywa przecież czasem  tak, że aby przetrwać, żyć, ocalić siebie musimy zrobić coś, co może kogoś zranić. Na przykład dziecko kochane przez matkę chorobliwą zaborczą miłością, by nie zostać zadławionym przez nią na śmierć, musi wynieść się z domu, mimo, że wie, iż taka decyzja, to wyrok powolnej śmierci na tę matkę.  Ale tak to już w życiu jest, że zazwyczaj nam ono samo licznik wyzerowuje i tak naprawdę nie ma się co zadręczać latami poczuciem winy, czasem zupełnie nieuzasadnionym.

Na film o życiu Pippy Lee trafiłam zupełnie przypadkowo. W bibliotece. Nie wiem, czy u was też tak jest, że biblioteki prowadzą darmowe wypożyczenie płyt dvd? Chyba już o tym kiedyś na blogu wspominałam. I to na cały tydzień, tak więc cała rodzina, łącznie z żonami i teściowymi, które lubią opowieści w type melodramatów,  może sobie go spokojnie i godnie, na ekranie telewizora zobaczyć.  Zaczęłam więc sobie przeglądać szereg tych płytek i wyłowiłam tę oto opowieść. Tytuł nic mi kompletnie nie mówił, za to zestaw aktorów w obsadzie, owszem. Robin Wright - wiem, że ona nie bierze udziału w żadnej szmirze, jej nazwisko było gwarantem, że film, może być udany. Poza tym, Winona Ryder, Keanu Reeves, Monica Bellucci, Maria Bello, Julianne Moore, Alan Arkin. Czego chcieć więcej? No i pani reżyser - Rebecca Miller, żona samego Daniela Day-Lewisa ( której już kiedyś widziałam usatysfakcjonowana "Balladę o Jacku i Rose").   I nie zawiodłam się. Film jest całkiem niezły. Na pozór spokojna narracja, skrywa opowieść o niełatwym życiu kobiety, która po burzliwej młodości, znalazła przystań u boku znanego wydawcy, starszego od siebie mężczyzny, w którym się autentycznie, i z wzajemnością,zakochała. Niestety, wody przystani, nie zawsze bywały spokojne.
W roli tytułowej wspomniana Robin Wright (była żona Sena Penna) i Alan Arkin jako jej mąż. Pozostałe gwiazdy w mniejszych lub większych epizodach, niektóre są wręcz doskonałe, np. Bellucci. A moim prywatnym odkryciem została młodziutka Blake Lively, grająca Pippę nastolatkę. Bardzo ładna dziewczyna i wydaje mi się, że dosyć utalentowana, będę to jeszcze musiała sprawdzić w jakimś innym filmie.
 
Ogólnie film oceniam na 7/10. Być może nie każdemu przypadnie do gustu ta dosyć refleksyjna narracja, ale urozmaicona jest kilkoma prawdziwymi fajerwerkami, zapewniam!!! Na pewno daje materiał do przemyśleń, no i te perełki, jakimi są gwiazdorskie epizody. Jest to obraz kawałka życia,  który na pewno zapamiętam na dłużej. Producentem jego jest Brad Pitt.  Czyżby w decyzji produkcji filmy o poczuciu winy miały wpływ wspomnienia aktora co do Jennifer Aniston?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz