niedziela, 3 lipca 2011

Happy Together - reż. Kar Wai Wong

Ho Po-wing (Leslie Cheung ) i  Lai Yiu-fai  (Tony Leung) to para kochanków z Hongkongu, rzuconych przez los, a może bardziej przez marzenia i pogonią za nimi, na drugi koniec świata, do Buenos Aires (zabijając tęsknotę za ojczystą metropolią bawią się czasem  wyobrażeniami o niej stojącej dosłownie na głowie). Motorem napędowym ich karkołomnych życiowych poczynań staje się nie tylko przemijająca namiętność, ale także przypadkowo zakupiona przez jednego z nich kiczowata lampka nocna z widokiem baśniowego wodospadu Iguazu. Wyprawa marzeń nie okazuje się łatwa, a mężczyźni dochodzą do wniosku, że czas zacząć wszystko od nowa. Bieda tylko w tym, że każdy z nich inaczej rozumie zwrot „od nowa”. Dla jednego z nich oznacza on odnowę ich związku, a dla drugiego początek życia od nowa każdego z nich z osobna. Miłość nie jest równoznaczna bowiem z porozumieniem czy zrozumieniem, a co najważniejsze, z czasem i związanym z nim przemijaniem nie gwarantuje wiecznego natężenia emocji i napędu do życia. Wiadomo, wszystko co się narodzi musi kiedyś umrzeć. Miłość nie stanowi w tym względzie wyjątku. Można próbować ją regenerować, jak każdy silnik, i jak próbują to czynić chińscy kochankowie na obczyźnie,  ale wiemy, że żadna regeneracja nie zastąpi nówki. Czas robi swoje, a przemijanie tego co najpiękniesze boli  tym bardziej.

Takiego klimatu wszechogarniającego smutku i tęsknoty dawno w filmie nie widziałam . Lars von Trier może się schować ze swoją "Melancholią". I tym lepiej, że wyprodukowano go tu między mężczyznami, bo to (chyba) oni skazani są bardziej na samotność, to ich ciągle gdzieś gna, to oni wstydzą się mówić wprost o swoich uczuciach i emocjach i przez to jeszcze bardziej cierpią, zabijając poczucie osamotnienia i pragnienia miłości przypadkowymi i powierzchownymi związkami, albo romantyczno-męskimi wędrówkami przed siebie, w poszukiwaniu nowych miejsc, nowych zajęć, pasji, nowych związków (scena pożegnania w Yiu-Faia z nowopoznanym przyjacielem kucharzem, tuż przed jego wędrówką na inny koniec świata – tym razem jest nim miasteczko Usuaia).

A może my wszyscy, tak jak mówił S. Lem w jednym ze swoich wywiadów już tak mamy, że jako ludzie „różnimy się od innych naczelnych przede wszystkim tym, że wiecznie dokądś zmierzamy i jesteśmy wiecznie niezaspokojeni. Człowiek jest już tak skonstruowany, że nasze najwieksze szczęście jest zawsze między wyciągniętą ręką a owocem z drzewa”. I z tym się zgadzam w 100%. Zawsze i wszędzie mówiiłam, że wiekszą rozkoszą jest czekanie niż samo spełnienie ( w filmie mamy tego dowod w scenie nad Iguazu). Być może mężczyźni bardziej odczuwają ów niepokój, a może nawet w takim samym stopniu jak kobiety, tylko kobiety spętane narzuconą im /przez mężczyzn, rzecz jasna :)/, rolą służebną, wiekowymi kulturowymi przypisaniami  do domu, męża, dzieci ogniska domowego itd. itd., jeszcze do niedawna, nie śmiały, bały się, nie czuły się godne, jako przyszłe i obecne, matki rodzicielki,  rościć sobie pretensji ku temu ludzkiemu prawu poszukiwania nowych doznań, ciągle nowego mocno bijącego blasku (oryginalny tytuł filmu brzmi podobno mniej więcej „krótki moment blasku”) życia. Wszelkie wyprawy wiążą się z niewygodami, destabilizacją, niepokojem, ryzykiem, czasem cierpieniem, ale jak się to ma proporcjonalnie do perspektywy radości  odkrywania  nowych, nieznanych bijących kuszącym blaskiem, obszarów – to już każdy musi sobie określic sobie sam.

A film polecam. Nie wszystkim. Głównie nałogowcom melancholikom, znajdą tu, jak to u Kar Waia Wonga, sporo pożywki, za którą przepadają.

3 komentarze:

  1. L. Staff ujął sedno szczęścia tak;
    " między przyjściem listu a zdjęciem pieczęci z pośpiechem,
    między ustami a brzegiem pucharu gdzie wina lśni krew,
    śpi szczęście co najsłodsze dreszcze daje łonu, lecz wszelką radość płaci się smutkiem jej zgonu."
    Natomiast film Kar Waia Wonga niesamowity.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne i jakże trafne ujęcie sedna szczęścia. Odnalazłam ten wiersz, i okazało się, że Lem się nim posiłkował mówiąc o szczęściu "między wyciągniętą dłonią a owocem z drzewa". Dziękuję za piękne podsumowanie recenzji, właściwie, to te fragmenty wiersza "Radość i smutek szczęścia chwili" mogłyby za nią wystarczyć. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciesze się, ze mogłem cos podpowiedzieć :-)

      Usuń