środa, 7 grudnia 2011

Wymyk - reż. Grzegorz Zgliński

Przeciętne miasto w Polsce, średniej wielkości, sądząc po rejestracjach samochodów, jakiś Elbląg czy Ełk. Nieważne, grunt, że jest tak jak na ogół i wszędzie. I przeciętna rodzina, wielopokoleniowa, na szczęście nie w jednym domu, bo przeciętna z tych nieco lepiej sytuowanych. Są dziadkowie, są rodzice, są synowie, jest synowa, druga synowa była, są wnuki, jest dom, jest biznes i są problemy.

Bracia Alfred i Jurek, bo to oni wysuwają się na pierwszy plan tej opowieści, prowadzą wspólnie firmę -  serwer, telewizja kablowa te sprawy... Z krótkiej, bardzo sprawnie przeprowadzonej charakteryzacji (kilka scenek i dialogów) dowiadujemy się, że Jurek (Łukasz Simlat) niedawno, tuż po śmierci żony, wrócił z USA w rodzinne strony, wraz z dwójką dzieci. Może także po to, by pomóc bratu prowadzić firmę przejętą po ojcu (Marian Dziędziel), będącym po poważnym udarze mózgu. Wcześniej, to na Alfreda (Robert Więckiewicz) i jego żonę (Gabriela Muskała), którzy zostali na miejscu, spadł cały trud opieki nad ojcem, prowadzenie firmy plus obawa związana z jej utrzymaniem.  Teraz,  pomiędzy braćmi,  szczególnie ze strony Alfreda, zaczynają się rodzić żale, pretensje, zazdrość,.złość... Tym bardziej, że brat Jurek, jako człowiek obyty w świecie i z nowymi technologiami, chce wprowadzić w firmie rewolucyjne zmiany. Alfred, nie dosyć, że uważa się za pokrzywdzonego przez los (został w kraju, opieka nad chorym ojcem, brak dzieci), to teraz jeszcze czuje się gorszy od brata i urażony jego szarogęszeniem się. Nie przychodzi mu na myśl, że Jurek ma zupełnie inną, świeżą perspektywę spojrzenia na prowadzenie interesu. Alfred jest po prostu totalnie wkurzony.  Co widać już w otwierającej film scenie,  bardzo mocnej,  kiedy to mamy do czynienia z pierwszym, ale nie ostatnim, tytułowym wymykiem głównego bohatera.

Za jakiś czas los czy, jeśli ktoś woli, fatalny zbieg okoliczności sprawi, że Alfred może zechce odegrać się na bracie za wszystkie swoje (urojone i nieurojone) krzywdy. Niestety, nie przewidzi konsekwencji swego czynu, a raczej jego braku. On, wycofany, tak bardzo niechętny wszelkim technicznym nowinkom, nie przewidzi także jaką moc ma internet, jak bardzo wpłynie na jego życie.

Jak to mówią mądrzy ludzie? Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Już Kain, który dawno temu zabił Abla, udowodnił, że nie ma trudniejszej miłości od miłości braterskiej. Nie chcę, ale muszę kochać brata swego...

No właśnie, mam pytanie do tych, ktorzy zobaczą ten film. Czy Alfred (Robert Więckiewicz) popełnił wobec brata Jurka (Łukasz Simlat) grzech tchórzostwa czy bardziej grzech świadomego zaniechania. I który z nich osądzilibyście jako cięższy?

  Bo ten film jest świetny głównie z tego powodu, że dzięki scenariuszowi (nie przegadny i bardzo nie wprost) oraz  kreacji Więckiewicza, nie jesteśmy w stanie do końca jednoznacznie ocenić postawy Alfreda, czy jest zły czy dobry (ujmując najprościej), czy przechodzi pewne przemiany, czy może je udaje, by uratować swój związek z żoną, swe dobre imię i pozycję w rodzinie oraz firmie.

"Wymyk" przypomina mi inne filmy z życia braci, rodzeństwa w ogóle, K.  Zanussiego "Życie rodzinne" (tu akurat brat ma siostrę), czy "Brzezinę" A. Wajdy. Konflikt jaki zawsze istnieje między rodzeństwem, które zostaje na tzw. ojcowiźnie a tym, które wyjeżdża hen w dal i umywa ręce od wszystkiego co zostawia w domu. I kiedy to, gdy z jakichś powodów, wraca do niego,  dziwi się, że nikt nie pada przed nim na kolana z radości i  wdzięczności.  No, może czasem za wyjątkiem stęsknionych rodziców.
Oglądajcie, myślcie odważnie o  wstydliwych uczuciach czy emocjach i wyłuskujcie z ekranu najsmakowitsze sceny, takie jak ta otwierająca film, scena wyścigu, czy zamykająca -  niespodziewane spojrzenia obu braci prosto w oczy, a w środku - Alfreda wizyta w szkole.

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy byłem w kinie na "Niebezpiecznej metodzie" to przed filmem był pokazywany trailer filmu "Wymyk". Po obejrzeniu trailera powiedziałem sobie, że koniecznie muszę pójść na ten film. Niestety, jak na razie go nie obejrzałem, może wkrótce. Więckiewicz to świetny aktor i wcale się nie dziwię, że jest obecnie tak rozchwytywany. Gdybym miał kręcić film to też bym chciał obsadzić Więckiewicza ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Jestem tego samego zdania, Więckiewicz to znakomity (i nie celebryta) aktor i słusznie Andrzej Wajda zatrudnił go do roli Wałęsy. Myślę, że poradzi sobie z nią doskonale i wspólnie, także przy udziale Głowackiego, nie zbudują mu pomnika ze spiżu, lecz dadzą nam portret człowieka we wnętrzu, nie tylko stoczni i sal obrad, ale także rodziny i swoim własnym.
    Więckiewicza kocham (jak brata), od pierwszego spojrzenia, a był to film "Vinci" (jaki on ma także potencjał komediowy "Ile waży koń trojański" choćby też), staram się oglądać wszystko w czym zagra, oprócz seriali)i zawsze jestem usatysfakcjonowana, każdy reżyser powinien się o niego starać, bo on może uratować mu film. I mimo, że gra dość często nie przeje się tak jak Szyc, dobiera sobie dobre role, takie, w których może ukazać pełnię i głębię człowieczeństwa, każdej postaci, nawet tej najpodlejszej, jak by się wydawało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wprawdzie nie widziałem wszystkich jego filmów, ale oglądałem filmy Machulskiego i w nich Więckiewicz wypadł świetnie. Współczesnych seriali polskich zwykle nie oglądam, ale widziałem kilka odcinków "Londyńczyków" i jeśli dobrze pamiętam to Więckiewicz razem z Gabrielą Muskałą zagrali małżeństwo. No i z Twojej recenzji wynika, że w "Wymyku" znowu są małżeństwem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Więckiewicza polecam też w najnowszym filmie Agnieszki Holland "W ciemności".
    A "Wymyk"?... mam nadzieję, że wkrótce będę miał możliwość, aby ten film obejrzeć.

    A tymczasem, pozwól, że Ci zwrócę uwagę na pewnego zaprzyjaźnionego bloga (myślę, że Cię zaciekawi), gdzie także znalazł się niedawno tekst o "Wymyku":

    http://tamaryszek.wordpress.com/2011/12/04/wymyk/#comments

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, nie przegapię nowego filmu pani Holland, tym bardziej, że gra w nim Więckiewicz. :) Nie wiem, czy okaże się lepszy od innego, mniej znanego i skromnego filmu o tematyce wojenno-żydowskiej "Jeszcze tylko ten las", ale myślę, że będzie równie dobry i warty obejrzenia.
    A teraz: Melduję wykonania zadania - Tamaryszka odwiedziłam, skomentowałam. Myślę, że będę tam częściej zaglądać. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O! coś tu mówią o tamaryszku...
    Logosie, mianuję Cię moim Ambasadorem. :)
    (Jak Król z "Małego Księcia" - po prostu zarządzam, co istnieje).

    Babeczko, bardzo u Ciebie interesująco, i filmowo, co zachęca do "recydywy".

    Odpowiem tylko na pytanie zadane wprost: tchórzostwo czy świadome zaniechanie? Co gorsze?

    Filozoficznie rzecz ujmując, powołam się na Bułhakowa:
    "Wolnego czasu mieli, ile dusza zapragnie, a burza miała nadciągnąć dopiero pod wieczór, tchórzostwo natomiast należy bez wątpienia do najstraszliwszych ułomności człowieka. Dowodził tego Jeszua Ha-Nocri. O, nie, mój filozofie, nie zgodzę się z tobą - tchórzostwo nie jest jedna z najstraszliwszych ułomności, ono jest ułomnością najstraszliwszą!"

    Natomiast wina świadoma (świadome zaniechanie) jest po prostu obrzydliwsza.
    Tutaj: wymyk. Nie tylko "po" - czyli ucieczka przed konsekwencjami, przed świadomością. ale również "w trakcie", czyli wymyk wielowarstwowy (lęk, paraliż, zaskoczenie, zaniechanie również, ale na pół świadome...).
    I brawa dla RW, że tak niejednoznacznie to zagrał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dołączam do fanów Więckiewicza. "Wymyk" na pewno zobaczę i coś czuję, że się nie zawiodę...

    OdpowiedzUsuń
  9. Tchórzostwo, piszesz tamaryszku, cytując słowo klasyka, to najstraszliwsza ułomnośc, świadome zaniechanie jest "obrzydliwsze", czyli rozumiem, że trudniej by ci było je wybaczyć, niż tchórzostwo? Bo mnie chyba tak.

    Tak, wymyk Alfreda, po zdarzeniu, jest konsekwencją jego zaniechania w pociągu. Wydaje mi sie, że całkiem świadomego, tylko bez wyobraźni, przewidzenia jego konsekwencji, konsekwencji tego całego zdarzenia, takiego obrotu sprawy Alfred się nie spodziewał.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj
    Co za kino, co za kino... Po seansie długo nie wiedziałem co napisać, z z jednej strony natłok słów i myśli, z drugiej "po co słowa, kiedy wystarczy powiedzenie REWELACJA!". Ale że pisać lubię, to napisałem.
    http://www.coolculture.pl/index.php/kino/132-wymyk-2011-re-greg-zglinski.html

    Trzeba zobaczyć wcześniejszy film pana Zglińskiego.

    Pozdrawiam :)
    I.

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawda, że świetne? Też bym chciała zobaczyć "Całą zimę bez ognia", koniecznie. Miał dobre opinie na forach filmowych, a krótka notka z treści, też go ciekawie zapowiada.
    "Wymyk", to obok "Rewersu" jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat.

    OdpowiedzUsuń