niedziela, 1 kwietnia 2012

Czeski błąd - reż. Jan Hřebejk

Film zaczyna się pytaniem "czy większymi głupkami byliśmy przed aksamitną rewolucją, czy po"? I to są właśnie Czesi, za to ich kocham. Pytanie nie do pomyślenia w polskim filmie rozrachunkowym (teczki!), bo do takich "Czeski błąd" należy. Jeśli już by jakieś miało paść, toz pewnością brzmiało by ono: 'Kiedy byliśmy większymi bohaterami, przed 1989 czy po...? ". I dlatego czasem mam dość pyszałkowatości Polaków. Nie, nie powiem, że ich nie kocham, bo to rodzina.

Bardzo  przyzwoity film, o ludzkiej nieprzyzwoitości, słabości, która prędzej czy później da znać o sobie w życiu każdego z nas. Nie ma ludzi bez skazy, wielcy bohaterowie pojawiają się tylko w bajkach, głównie propagandowych. A kto wie, czy największą odwagą ze wszystkich odwag, i najbardziej niedocenianą, nie jest przyznanie się do swojego tchórzostwa.

Oryginalny tytuł filmu brzmi "Róża Kawasakiho". Prawda, że brzmi tajemniczo?
Kawasakiho, artysta malarz, stracił żonę słynnym zamachu w tokijskim metrze w 1995 roku (rozpylenie sarinu, gazu bojowego przez sektę, ktorej nazwą nie warto sobie zaprzątać głowy). Z rozpaczy emigruje do Szwecji. gdzie zaprzyjaźnia się z innym emigrantem, Czechem, niepokornym Borkiem, zmuszonym do opuszczenia swej ojczyzny na skutek działalności innego, ale pokornego Czecha, kolegi ze studiów, Pavla. Poznając ich trudną historię, po raz pierwszy, po wielu latach twórczej niemocy, sięga po pędzel, tusz i maluje dla zdrajcy Pavla czarną różę. Jest ona dla nich trzech, dla Kawasakiho (który jako jedyny z nich stracił bliską osobę), Borka i  Pavla, symbolem pojednania z tragiczną przeszłością i  przejściem ponad nią  do teraźniejszości. To nie jest łatwe, ale od czego są papierosy? Piękne.


7 komentarzy:

  1. trafiłam na niego kiedyś na TVP Kultura, całkiem ciekawy fabularyzowany dokument, naprawdę chyba tylko Czesi mogli wpaść na pomysł by w celach badawczych otworzyć market, który...

    dodatkowo zachwyca, a raczej przeraża ludzka podatność na manipulację i to nawet w sprawach pozornie błahych; w człowieku rodzi się automatycznie pytanie, a ile razy ja uwierzyłam w budowę marketu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie
    Ania pomyliła Czeski błąd z Czeskim snem. Ale to nie jej wina tylko naszych dystrybutorów, którzy polskie tytuły zagranicznych filmów chyba z dupy biorą (przepraszam za wyrażanie się).

    A "Róża Kawasakiho" to kapitalny film. Mimo, iż oglądałem go dosyć dawno temu, ciągle go pamiętam. Świetna produkcja o bardzo ważnych sprawach, mogących tkwić w człowieku niczym zadra, a jednak opowiedziany bez fanatyzmu i jakże polskiej zapiekłości.
    Zresztą cała moja opinia o filmie jest tu:
    http://www.coolculture.pl/index.php/kino/79-kawasakiho-re-czeski-bd-2009-re-jan-hebejk.html

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha! faktycznie;) przeczytałam "czeskie" i samo poszło, ale opis pasowałby równie dobrze do tamtego filmu ;)

      Usuń
    2. Irku, przeczytałam twój wpis na temat filmu. Bardzo solidna rzecz. Pozwolę sobie skopiować komentarz, jakie zamieściłam pod nią:

      "Widzę, że zgadzamy się i stoimy murem za filmem Hrebejka. Filmem, który oprócz tego, że wpisuje się nurt rozliczeniowy po upadku komunizmu, jest także poruszającym obrazem ludzkiej kondycji, ktora nigdy nie jest doskonała. W tym filmie nie ma ludzi idealnych, każdy z bohaterów ma coś na sumieniu, jedni więcej jedni mniej, ale jednak. Najobrzydliwszą postacią jest zięć doktora, no i stary, opływający w luksusy esbek. Doktor, rzeźbiarz, ich dziewczyna, to ludzie przemieleni i wypluci przez żarna historii.
      Najbardziej neutralną postacią jest wnuczka doktora, i tu uwaga - piszesz, że ona pragnie wybaczenia dla dziadka. Nie, ona się izoluje od problemu, mówiąc, że nie ma prawa zabierać głosu, ponieważ nie zna prawdziwych realiów epoki, ze względu na swój młody wiek. I takiej postawy, odżegnywania się od wydawania sądów na temat tych, którym przyszło żyć za komuny, życzyłabym także wszystkim Polakom, urodzonym w latach 80-tych XX wieku.

      Usuń
  3. Fakt, ludzie od spolszczania tytułów filmowych nie grzeszą wielkim polotem, choć czasem bywa, ale bardzo rzadko, że potrafią stworzyć pewne trafne skojarzenia. Ale, Ania gdyby przeczytała o czym piszę, a tym razem naprawdę postarałam się, żeby było bardzo krótko, nie pomyliłaby filmów, mimo zbieżności tytułów. :)

    Przeczytam Twoją opinię, dzięki za linka, tym bardziej mając w pamięci nasze dawniejsze dyskusje, często gęsto zgodne, na filmowo i baba-o-filmach.blog.pl.
    Pozdrawiam również :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przeczytała, zdziwiła się trochę tą różą, ale że było po szóstej zgoniła na poranny brak kojarzenia ;))

      Usuń
    2. Jak miło dowiedzieć się, że zaczynasz dzień od przeglądania blogów, w tym, że nieskromnie zauważę, także mojego. Mnie też się to często zdarza. :)

      Usuń