sobota, 11 maja 2013

Mamut - reż. Lukas Moodysson

Pamiętacie jeszcze Lukasa Moodyssona?  Reżysera nie pozostawiającego widza obojętnym wobec swoich filmów, takich jak "Fucking Amal" czy "Lilja 4-ever", czy bardzo kontrowersyjnego "Dziura w sercu". Ja postanowiłam go sobie przypomnieć.
Cztery lata temu, w roku 2009 nakręcił "Mamuta", z Gaelem Garcią Bernalem (był czas, że przodował w moim rankingu ulubionych aktorów) w roli głównej.  Niestety, "Mamut" (podobnie zresztą, jak młodszy o 3 lata "Kontener") przeleciał przez kina bez większego echa, nie wspominając już o aplauzie. Teraz można go zobaczyć w ofercie Canal +

"Mamut" to wbrew pozorom i wymyślnemu tytułowi, opowieść o czasie obecnym.  O charakterystycznym dla niego zagonieniu i chaosie w jakim żyją współcześni mieszkańcy Ziemi.  Zamiast żyć na swoim miejscu, tam gdzie ich dom i pilnować swoich dzieci, ganiają po świecie za pieniądzem. Dla jednych to konieczność, bo ojczyzna nie pozwala im dobrze zarobić. Drudzy szukają  większych dochodów. A jeszcze inni -  niedozwolonych przyjemności. "Mamut" to taki filmowy obraz globalnej wioski, w jaką zamieniła się nasza planeta.

Amerykańskie małżeństwo - lekarka (Michelle Williams)  oraz projektant gier komputerowych (Bernal) zajęci pracą, nie mają czasu zajmować się swoją jedyną córką. Wynajmują więc imigrantkę, filipińską nianię. Ta z kolei, by zarobić w USA, zostawia dwójkę swoich dzieci pod opieką babci. W czasie, gdy azjatycka niania zdobywa serce małej Amerykanki, jej syn, popada w poważne tarapaty, grożące wręcz śmiercią. Ojciec dziewczynki (Gael Garcia Bernal), będąc na delegacji, w Tajlandii, daje zarobić, kierując się początkowo bardziej współczuciem niż namiętnością, nastoletniej prostytutce, mającej na utrzymaniu niemowlaka. Jego żona zaś, lekarka próbuje ratować życie chłopcu zranionemu śmiertelnie w brzuch przez matkę psychopatkę. Zwariowane globalne podwórko. Wszyscy pędzą przez dalekie obce kraje, mijają się w pośpiechu, ratują obce dzieci, podczas gdy ich własne prawie umierają z samotności. Dzieci to te istoty, które tracą najwięcej.  Może trzeba by trochę zwolnić i zacząć po prostu żyć, tu i teraz, tam gdzie nasz dom, cieszyć każdą chwilą spędzoną z najbliższymi i dbać by ich nie brakowało. Tylko czy nie za bardzo się już rozpędziliśmy? Da się jeszcze wyhamować? Pieniedzy zawsze będzie mało, zarówno biednej rodzinie gdzieś w dalekiej Azji,  jak i tej bardzo bogatej w USA. Czy nie lepiej zadbać o miłośc i bezpieczeństwo dzieci? Może warto spróbować. Nie ma większej wartości w życiu, zdaje się mówić reżyser, jak dzieci, rodzina, szkoda trwonić czas i aż tak bardzo przywiązywać wagę do rzeczy materialnych. Jesteśmy marnym pyłem we wszechświecie, po każdym tylko kości. Może ktoś, kiedyś (zanim zamienią się w pył) przypadkowo je odkopie, czy są one więcej warte niż kości zwierząt? Chyba zbyt często ludzie zapominają, że są śmiertelni.

Film nie cieszył się, jak zauważyłam, wielkim, a nawet małym, uznaniem. Zarzuca mu się, i może trochę słusznie (ten tytuł!), pretensjonalność, jakieś arcyfilozoficzne zapędy reżysera - może niepotrzebnie. Można przecież spojrzeć na niego wprost.  A jeśli nawet miał takie zapędy? No cóż, Moodysson, nie należy raczej do wielkich myślicieli kina,  sam sobie winien - motyw pióra wiecznego, inkrustowanego kością mamuta, przeznaczony jako służbowy gift tylko dla najbogatszych...  czujemy, mając na uwadze tytuł filmu, że to ważny element - klucz, stąd moje nawiązanie do tych kości. Następnie - wizyta córki Vidalesów w planetarium - to zapewne symbol ludzkiej samotności, zarówno w skali makro jak i mikro we Wszechświecie:). Niepotrzebnie reżyser bawi się w taką banalną i wytartą symbolikę, na poziomie szkoły podstawowej. 
Ja także nie byłam jakoś bardzo poruszona "Mamutem", mimo dobrej obsady - Gael Garcia Bernal i Michelle Williams, ale uważam, że ze względu na istotny przekaz (choć zgrany do bólu, wiem, ale co z tego, skoro coraz bardziej aktualny), urokliwe zdjęcia, muzykę, aktorów jest to rzecz nienajgorsza, może nawet ważna.   Po prostu - gość zrobił film o tym co boli miliony ludzi na świecie. A co gorsze - ten ból zadają sobie i swym dzieciom sami.  I tyle. Tylko. A może aż?

8 komentarzy:

  1. Mamut, to najlepszy film ukazujacy rzeczywistosc, bez upiekszen i zbednych epietetow. Globalna wioska, w ktorej przyszlo nam zyc, to nie iluzja lecz swiat realny, wchlaniajacy wszystko i wszystkich. Nawet tych w dalekich zakatkach swiata. Swietny film, niczym lustro odbijajacy to, co dzieje sie obecnie na ziemi. A tak z ciekawosci chce zapytac, dlaczego nie zamieszczasz juz wpisow na blogu?

    OdpowiedzUsuń
  2. To Ty jestes "DA" na forum filmowym? FF?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozgryzłaś mnie. :) To ja. A ty udzielasz się na tym forum? Dlaczego nie zamieszczam nowych wpisów? Tak jakoś się dzieje, jakoś mi przeszło, ale może mi kiedyś jeszcze przyjdzie. :) Liczę i czekam na to.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, to ja. Tez jestem na ff i na innym forum o tematyce filmowej. Pozdrawiam, i mam nadzieje, ze beda nowe wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na mojego bloga, bo u mnie praca wrze, bo jeszcze mam o czym pisac. :) www.kinodlakazdego.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam, ale nie znalazłam miejsca na komentarze. Zazdroszczę ci początków blogowania, to bardzo przyjemny okres. :) Będę zaglądać, bo widzę, że interesują cię filmy, na które i ja zwróciłam uwagę. No i obie lubimy bardzo DiCaprio, od samego początku na nim się poznałyśmy. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezeli chodzi o komentarze, to trzeba w kazdy post wejsc osobno i zaraz pod nim jest miejsce na komentarz, bo pomimo, ze na stronie glownej widac cale wpisy nie jest mozliwe komentowanie ich. Jak widac, my babki zawsze sie dogadamy, chocby w kwestii DiCaprio. :)

    OdpowiedzUsuń