piątek, 31 maja 2013

Mój ukochany wróg - reż. Werner Herzog

Herzog i Kinski, obaj podobnie szaleni, z tym, że Herzog bardziej może introwertyczny. Nie byłoby cyklu filmów z Ameryką Południową w tle, gdyby nie oni. Tylko ten duet był w stanie odważyć się na przeniesienie statku przez górę, kręcenie w oryginalnych plenerach Machu Picchu, zaangażowanie setek indiańskich statystów i spanie wraz z nimi w jakiejś stodole na skraju dżungli i inne temu podobne esktrawagancje, na które chyba żadne inny aktor by się nie zgodził. Kłócili się niebosko, czasem nienawidzili, ale i wyczuwali i uzupełniali doskonale. Bardzo pięknie Herzog ukazał różnice między nimi, opowiadając jak postrzegali dżunglę amazońską. Kinski widział ją jako tło do swego erotycznego wizerunku, a on jako coś bardzo zwierzęcego, pierwotnego, groźnego w swej zaborczości i dążeniu najpierw do rozmnożenia a następnie do zagłady (jak ludzie).

Film jest pięknym obrazem - wspomnieniem o aktorze, uważanym w środowisku za kompletnego świra. Zresztą, obraz takiego siebie Kinski sam świadomie tworzył (wątek z pisaniem autobiografii na przykład). Wiedział, że talent to za mało, że tylko za takiego uchodząc, będzie zapamiętany na długie lata i że przetrwa jako obiekt nieustającej fascynacji widzów.

Dzięki opowieściom dwu kobiet, aktorek C. Cardinale i Czeszki E. Mattes ("Woyzeck"), ktore może trochę baczniej patrzyły na Klausa, a może to on wobec nich pozwalał sobie na ujawnienie swej drugiej bardziej skrywanej natury, wyłania się Kinski o jakże zaskakującym obliczu - jako człowiek bardzo delikatny, a nawet zalękniony, mający różne swoje słabostki,  fobie (obawa przed zarazkami). Herzog nazywa go w pewnym momencie nawet tchórzem, mówiąc, że tylko jego tchórzostwo, spowodowało, że ukończyli Aquirre . Być może, że te wewnętrzne, skrywane głęboko przed otoczeniem, lęki były powodem jego wybuchów agresji, nienawiści do świata i ludzi. Tym bardziej więc, trzeba docenić, że borykając się z nimi, stać go było na kręcenie filmów w dżungli, w takich spartańskich warunkach, jakie mógł zapewnić mu "tylko" Herzog.

Ten film-portret zaczyna się bardzo brutalnie, a kończy wręcz przepięknie. Myślę, że pomaga zrozumieć dwoistość natury i mękę wewnętrznego ognia jaki trawił tego aktora. Portret tym bardziej cenny, że zrobiony przez kogoś, kto mógł go poznać najlepiej, bo w momentach twórczej pracy, nie zrobiony na kolanach, ale często z humorem, wielkim dystansem, i rzetelnie, z podkreśleniem wad aktora ale i zalet, z refleksją nad człowiekiem, który został aktorem.

/Cieszyło mnie bardzo umieszczenie w tym filmie sceny, jednej z najpiękniejszych z " Fitzcarraldo", tę w ktorej India witają się z nim na pokładzie statku, przez muśniecie palców dłoni -  dzielni i mężni faceci a nie muszą udowadniać swej siły mocnym uściskiem./

4 komentarze:

  1. Uwielbiam ten Duet!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Werner Herzog to jeden z moich najlepszych rezyserow. Wiekszosc jego filmow zrobila na mnie bardzo duze wrazenie i czesto do nich wracam. Czlowiek ten z pewnoscia kocha to co robi, bo po co by sie pchal w odlegle i nieprzyjzane tereny:)podziwiam. Pozdrawiam
    Karol

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity duet, to prawda. Robi wrażenie. Świetnie się uzupełniający.
    Herzog, mimo upływu lat i na nieco inny sposób (dokumenty) cały czas pozostaje wierny pasji eksploracji niedostępnych terenów na Ziemi. Też podziwiam, i zazdroszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no faktycznie dzielny facet z tego Kinskiego - gwałcił swoją 9-letnią córkę i nie tylko ją, także inne dzieci; co gorsza nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia; można się nim fascynować jako aktorem i owszem, ale jako człowiekiem już nie za bardzo;

    OdpowiedzUsuń