wtorek, 6 sierpnia 2013

Cezar musi umrzeć - reż. Paolo i Vittorio Taviani


„Od kiedy poznałem, czym jest sztuka, więzieniem stała się dla mnie ta cela” - tymi oto słowy wita się z nową rzeczywistością, po wystawionym spektaklu, jeden z więźniów, grający rolę Kasjusza. I tymi słowy kończy się film braci Tavianich. Optymistyczne to czy pesymistyczne podsumowanie? Trudno jednoznacznie uznać. Optymistyczne - bo mężczyzna mający dożywocie znalazł sposób na zakosztowanie odrobiny wolności poprzez zaangażowanie własnej wyobraźni i być może udział w kolejnych adaptacjach teatralnych (takie odbywają się z osadzonymi w tym więzieniu cyklicznie). A smutne, bo od teraz, gdy poznał ten specyficzny smak wolności, nie będzie mógł się już cieszyć  tym  małym skrawkiem przestrzeni jaką jest cela, prycza i kilka przyborów kuchennych, przypisanym tylko jemu. Będzie tęsknił za tym co utracił jeszcze bardziej. Ale to dzięki sztuce poczuł, że jest pełniejszym człowiekiem, posiadającym o wiele szersze spektrum odczuć i uczuć. Poodkrywały się w jego głowie przeróżne zapadki schowków, w których je pozamykał, by nie cierpieć psychicznych katuszy.

Bardzo ciekawy eksperyment reżyserski. Zrobić film o osadzonych za podłe czyny w więzieniu o zaostrzonych rygorach przez pryzmat ich odnajdywania się w sztuce. Swoista resocjalizacja przez czynny udział w kulturze, coraz częściej stosowana z pozytywnym skutkiem. W filmie reżyser wraz z asystentem przychodzą z zewnątrz. A bywa, że za reżyserię, czy animację kultury w więzieniu biorą się sami więźniowie, jak to było w przypadku zabójcy Andrzeja Zauchy i jego kochanki, czyli swojej żony, Yvesa Goulaisa. Człowiek ten w więzieniu ukończył studia filologiczne, prowadził kursy językowe dla więźniów, kręcił filmy krótkometrażowe – założył nawet Studio Filmowe „Zza krat”., reżyserował przedstawienia teatralne, twierdził, że praca nad filmami pomaga mu odzyskać wolność. – „Najważniejszy środek do spełnienia tego celu to wyobraźnia”. - mówił.
Święta prawda, nie tylko w przypadku osadzonych w więzieniach. Wyobraźnia to taki cudowny wehikuł, który może nas uwolnić, ponieść w dowolną przestrzeń i czas, ale równie prawdopodobne jest, że w tym samym stopniu może nas zniewolić (obsesje wszelkiego rodzaju). Trzeba być niezłym kierowcą, żeby nad tym wehikułem zapanować.

Wracając do eksperymentu braci Tavianich. W scenariuszu pokuszono się o chwyt, by salę teatralną, w której zawsze odbywały się próby przedstawień, oddać do remontu. Więźniowie zmuszeni są więc odbywać próby w swoich celach i na spacerniaku. Dzięki czemu „trenują”  role w swoim „naturalnym” środowisku.Co jeszcze bardziej wpływa na ich utożsamianie się z bohaterami sztuki, tym bardziej, że postaci dramatów Szekspira to często także zabójcy, czy inni złoczyńcy, jak oni, targani najróżniejszymi emocjami.
Podobały mi się te momenty, kiedy zacierają się granice między tekstem dramatu i próbą, a więziennymi realiami i rozważaniami więźniów na temat swojej przeszłości. Razem z nimi musieliśmy na siłę  wyrywać się  z tego swoistego stopienia się sztuki z prawdziwym życiem.

Punktem kulminacyjnym filmu jest spektakl na deskach więziennej sceny przed publicznością, która tłumnie przybyła z zewnątrz. Owacje, okrzyki aprobaty dla trudu „zapatrzonych w sufit” (tak o sobie i współwięźniach mówi jeden z ich przedstawicieli - nie „osadzeni”, a „zapatrzeni w sufit albo pryczę”) i triumf. Jednym słowem - wielka magiczna chwila, tym bardziej, że wszyscy „zabici” na scenie wstają żywi, by się pokłonić widzom. .

Być może nie jeden z tych „aktorów-naturszczyków", wzruszył się i zamarzył, by tak się stało naprawdę. By czas się cofnął, a oni być może mądrzejsi o pewne doświadczenia, przemyślenia, nie trafili by już za bramy tego więzienia.
Film, który wiele mówi o tych, którzy znaleźli się za kratami - nie wszyscy są potworami od urodzenia, a przede wszystkim kładzie nacisk na olbrzymią rolę sztuki w życiu (niektórzy z więźniów, tak na zachętę zdradzę, napisało książki, a jeden z nich został aktorem). Bez sztuki nie bylibyśmy ludźmi, po prostu.
Dlatego powinniśmy kochać artystów, mając zrozumienie dla ich ludzkich słabości, które nie powinny rzutować na ocenę ich dzieł - taka moja skromna uwaga a propos.

6 komentarzy:

  1. Fajnie, że zrobiłaś recenzję, bo słyszałam o tym filmie i miałam ogromną ochotę oglądnąć :) Przypuszczam, że w najbliższym czasie to zrobię ;)
    Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja zapraszam, gdy już film zobaczysz, do podzielenia się ze mną wrażeniami. :)

      Usuń
  2. Filmu nie obejrzałem. Jakoś nie przypadł mi do gustu. A co do więźniów, to uważam, że pobyt w więzieniu co dla niektórych, to życie na wyższym poziomie niż na wolności. I siłownia, i darmowy dostęp do lekarza ( ja by nie czekać rok na wizytę, ostatnio musiałem pójść prywatnie) i biblioteka, a nawet tv za który nie muszą płacić abonamentu. Nie mówiąc już o tym, że posiłki mają dużo lepsze niż te serwowane w szpitalach. Podsumowując uważam, że więźniowie powinni mieć zaostrzony rygor i jak najmniej przywilejów, bądź co bądź są na moim utrzymaniu, a wszyscy alimenciarze czy też ci którzy prowadzili rower po pijanemu, powinni być natychmiast z niego uwolnieni. Dlaczego bowiem ja mam utrzymywać alimenciarza? Nieporozumienie jakieś!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakieś kary muszą być. Niestety, mamy bezrobocie i pełną mechanizację i nie możemy wysyłać więźniów na galery czy inne nieprzyjemne i ciężkie roboty. Tak więc trzymamy wiekszych i drobniejszych przestępców za kratkami na nasz koszt. W końcu nie możemy ich zagłodzić na śmierć, czy zamknąc w domach wariatów, gdyby zwariowali od trzymania ich bez żadnego zajęcie czy doktora.
    Fakt, że czasem im sie w głowach przewraca, gdy urządzają bunty z powodu codziennego smarowania chleba pasztetową, że niby taka monotonnia ich zabija. Może by ich tak zamknąc wtedy w domach dziecka albo szpitalach, żeby zobaczyli jak tam pensjonariusze są żywieni?
    Mówisz, że film nie przypadł ci do gustu? Może zbyt się przejąłeś luksusem w jakim jego bohaterom przyszło żyć? Czyżbyś im naprawdę zazdrościł? Ja skupiłam się głownie na treści, na grze tych facetów, i na scenach w surowych wnętrzach oraz innych zabiegach artystycznych a także na psychice tych, którzy otrzymali od losu kolejny podarek, możliwość opuszczenia, za sprawą spektaklu, na chwilę swoich cel i bolesnego powrotu do szarej rzeczywistości. Pewnie, że mają za swoje, skrzywdzili przecież mnóstwo osób na swej drodze życia, ale to nie jest powód do zazdrości, wręcz przeciwnie, mimo wszystko do współczucia (pamiętając o ich ofiarach), wątpię, żeby chcieli, urodzili się z zamiarem bycia kryminalistami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem zaledwie 15-20 minut. Pierwszych minut. A co do utrzymywania więźniów i kosztów z tym związanych. Większość ludzi ma jakiś majątek. Większy czy mniejszy - nie ważne. Czegoś tam się dorobili. Mają mieszkanie, samochód, czy chociażby rower. Sprzedać to na licytacji i pieniądze przeznaczyć na utrzymanie takiego gagatka. A jeśli nawet nie posiada on nic, to kosztami utrzymania obciążyć go na przyszłość. Niech spłaca chociażby i do końca życia. Bo dlaczego to uczciwy obywatel ma go utrzymywać, tego to ja nie pojmę.

      Usuń
  4. Zdecydowanie bardzo głęboki film, na którego intelektualne wartości nie można narzekać.

    OdpowiedzUsuń