środa, 7 marca 2007

Krystyna Janda - Kobieta Sukcesu czy Sukces Kobiety?

Byłam na spotkaniu z moją ulubioną polską aktorką, kiedyś może bardziej, teraz trochę mniej, ale w przyszłości, czuję, że zanosi się na wielki miłosny come back. Podobno, stara miłość nie rdzewieje, a poza tym ta kobieta może imponować. Jak to się popularnie mówi? – wulkan energii, tygiel pomysłów, burza włosów.. ? ups, zagalopowałam się. Ale apropos – ładną fryzurkę ma pani Krystyna, z małymi poprawkami niezmienną od lat i fajna jest. Chciałabym mieć taką przyjaciółkę, która mogłaby mnie zasilać, by czerpać z niej i na odwrót. Co prawda, JK napomykała od czasu do czasu o swym trudnym charakterze, ale myślę, że nie byłabym jej dłużna. To są takie moje dyrdymałki, a teraz na poważnie, co do przyjaźni, a raczej wielkich słów o niej. Zrobiłam pewne dwa bardzo skromne i niewinne eksperymenty, żeby przekonać się jak się ma przyjaźń deklarowana słownie gorąco i namiętnie do uczuć rzeczywistych. No i nijak się ma.
Ale dalej o spotkaniu. Odbyło się ono pod hasłem przewodnim „Kobiety sukcesu” (ładne podkreślenie 8 marca). No i słusznie, bo KJ taką kobietą jest, z pomocą całej rodziny, a głównie matki i męża, co zawsze wszędzie podkreśla. Ale tak naprawdę sukces zawdzięcza chyba jednak sobie, swej pasji, nieustannej aktywności, chęci ciągłego poznawania i robienia ciągle nowego. Na szczęście, aktorstwo w tych poszukiwaniach bierze ostatnio górę. Zwycięża miłość do teatru i ostatniego „dziecka” aktorki Teatru Polonia.
Pytania z sali padały różne. Począwszy o znaczenie roli Agnieszki w obu „Człowiekach” a skończywszy na pytaniu Dyrektora Teatru Wielkiego w Poznaniu S. Pietrasa, jak to jest, że w przeciwieństwie do innych aktorek, pani Krystyna wraz z wiekiem gra coraz starsze kobiety, gdy tamte uciekają w role coraz młodsze. Hm, trochę to było może nietaktowne w tak subtelny sposób wypomnieć upływający czas, ale życie jest życiem a kobieta człowiekiem.:) A ona po prostu tak lubi, lubi grać dojrzałe kobiety, bo one są po prostu ciekawe – tylko nie pamiętam, czy to jest Jej odpowiedź czy moja.
Była też gorąca fanka artystki, palnęła wielką mowę pochwalną na jej cześć, przy okazji nie omieszkała zahaczyć o siebie i swoje marzenia o wspólnej kawie z Jandą. W końcu dobrneła do pytania. O dedykację w najnowszej książce „Kameleon zawodowiec”, którą jakoby KJ poświęciła swoim niezapomnianym nauczycielom. W końcu wydało się, że owa gorąca wielbicielka-nauczycielka (tak) nie doczytała prawidłowo tytułu, który cały brzmi „Krystyna Janda – Kameloen Zawodowiec”. Pierwszą połowę tytułu wzięła za autorstwo, a drugą za cały tytuł”. Tak to jest, jak człowiek znajdzie się w miłosnej gorączce. Czasem też mi się to zdarza, choć ostatnio się wystrzegam. A książkę napisało dwoje bardzo młodych ludzi płci męskiej, którzy poświęcili część swego życia na wielbienie i zgłębianie drogi artystycznej aktorki.
Ale pytanie pani zadała fajne, o nauczycieli, którzy z nich wywarli na KJ największy wpływ. Ze względu na tę odpowiedź warto było przyjść na to spotkanie. Bo jak powiedziała Krystyna Janda (pisze w uproszczeniu) – nie ma człowieka, jego pełni, bez znajomości „filarów” polskiej i światowej literatury. To ona jest najlepszym nauczycielem. Dokładnie tak samo uważam. Człowiek nie jest w stanie poznać człowieka i życia bez tej znajomości. Tak samo aktor nie byłby w stanie dobrze zagrać wielu ról, gdyby nie lektury Dostojewskiego, Flauberta, Szekspira, Tołstoja i innych tak mocno zgłębiające i analizujące ludzką naturę.
Trochę się uspokoiłam. Czytam ostatnio za mało, więcej oglądam, ale zawsze coś co może mi poszerzyć horyzonty. W duchu martwiłam się, że może marnuję czas. Pani Krystyna mnie uspokoiła (mówiłam, że świetny z niej materiał na przyjaciółkę). Nie jestem aktorką, nie wykorzystam moich wrażeń i przemysleń w pracy, ale jestem i chcę być ciągle człowiekiem. Nic odkrywczego, ale warto czasem zrobić sobie powtórkę i utrwalić przerobiony materiał na temat "Sukces człowieka" a nie "Człowiek sukcesu".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz