środa, 23 kwietnia 2008

Ładunek 200

Obraz rozkładu całkowitego,  i moralnego i materialnego, Związku Radzieckiego na parę miesięcy przed „pieriestrojką”. Stare umiera, ale czy narodzi się nowe? Stare to:  Artiom – pracownik naukowy katedry ateizmu oraz jego brat – wojskowy. Obaj po 50-tce, a więc prawdziwi synowie komunizmu. Dalej - milicjant Żurow – prawdziwe monstrum,  żywe świadectwo degrengolady rodzaju ludzkiego, moralne dno, człowiek zły do szpiku kości. Chigurh z „To nie jest kraj dla starych ludzi” przy nim to dobroczyńca, który humanitarnie wybawia ludzi jednym gazowym strzałem od możliwości dalszego grzesznego życia. Żurow – to żywy obraz upadku rodzaju męskiego, impotent sadysta, osiągający satysfakcję pławienia się w swojej męskiej niemocy poprzez dręczenie, poniżanie i upokarzanie kobiety oraz ostatnich mężczyzn, w których mózgach,  gdzieś tam w nielicznych ich zakamarkach,  tlą się resztki swoiście pojętej męskiej dumy i honoru. Do takich należy Aleksiej –religijny  bimbrownik i alkoholik, niepoprawny idealista, wierzący, że wraz ze zmianą ustroju, z przywróceniem legalności wiary i uaktywnieniem kościoła życie okaże się piekne.  Czy słusznie? Czy będzie mu dane się o tym przekonać?  Czy okaże się szczęśliwcem i umrze bez odpowiadania sobie na pytanie, co lepsze, gdy umieramy ze świadomością nadziei, że po nas będzie dobrze, czy rozczarowani, że nadzieje okazały się nic nie warte? 
 
Czy można pokładać nadzieje w społeczeństwie do cna przepitym, żyjącym od wieków w poczuciu swej małej wartości, żywionym tylko górnolotnymi ideami, przynoszącymi korzyść materialną panującej władzy, w społeczeństwie, które, gdy pojawi się możliwość popróbowania rzeczy dotychczas zakazanych, rzuci się w otchłań szaleństwa konsumpcji? Młodzi ludzie (Walerij, Sława), nadzieja pieriestrojki – nie są wcale lepsi od starych. Oni już nawet nie mają złudzeń, nie wierzą w nic oprócz pieniądza. Nie mają żadnych, nawet niemądrych ideałów,  nie ma dla nich żadnej świętości. Jeśli kobieta, to tylko jako przedmiot do zabawy. Może miłość? Jeśli jest, to tylko do kasy i wódki. Może honor? Jeśli by na nim dało się zarobić, to owszem. Bóg? Jeszcze nie zdążyli dostać dobrze w tyłek, żeby się do niego udać po pomoc. O, taki Artiom, wykładowca w katedrze ateizmu to co innego. My już wiemy, że on dojrzał do decyzji o chrzcie z własnej nieprzymuszonej woli w wieku 55 lat. A pomogli mu w tym nie księża, nie żadne święte objawienie, żadne uduchowione medytacje. Do takiej decyzji doprowadził go pośrednio komunistyczny milicjant Żurow, diabeł z  piekła zwanym miastem Leninsk. Prawda, jaki paradoks? Diabeł to upadły anioł,  pamiętający jednak o swym Panu i dbający o statystyki jego trzódki. Tak, Artiom to uosobienie strachu (ba, nawet tchórzostwa - zamiast do prokuratora z zawiadomiem o zbrodni, udaje się do kościoła po chrzest) - jednego z głównych sprawców religijności ludzkiej. 
 
No tak, brakuje tylko choćby jednego prawdziwego anioła do kompletu. Dla przeciwwagi wszechogarniającego zła.  Ładnie i tradycyjnie by w tym temacie komponowały się kobiety. Ale na Boga, nie w ZSRR! Kobieta, z założenia niemal chyba każdej religii, a  i komunizmu,  stoi niżej mężczyzny, zazwyczaj przeszkadza mu w realizowaniu jego zbawiania świata. Owszem, czasem bywa przydatna i wtedy się jej używa. Sowieckij Sojuz pozwolił kobiecie nawet pracować jak facetowi.  Może dlatego Rosjanki tak się "zmaskulinizowały", stwardniały. Ot, choćby filmowa Antonia, żona Aleksieja (tego pieriestrojkowego marzyciela). To ona tak naprawdę jest tu prawdziwym mężczyzną, która w pewnym momencie bierze broń do ręki i robi porządek w tej fabularnej zadymie. Rozlicza się z tym z kim trzeba.  Ale, niestety, jest tak bardzo męska, że udręczona porwana Andżelika jest jej kompletnie obojętna. I nie wzruszajmy się (ci co widzieli film), że są sceny, kiedy to wydaje nam się, że Tonia chroni to biedne i niewinne (dosłownie) dziewczę. Nie, ona chroni ją tylko przed swym mężem, albo męża przed nią. Nie ma żadnej solidarności w ZSRR – każdy sobie wariuje na swój własny sposób i rachunek. /Pytanie, także do Polaków,  czy jakakolwiek bezinteresowna międzyludzka Solidarność istnieje w ogóle? /. 

Tak, przez ekran z filmem Ładunek 200 przewija nam się prawdziwa plejada ludzi obłąkanych, żyjących w brudzie dosłownym i moralnym. Czy naprawdę jest tak źle? Nie ma tu nikogo czystego i niewinnego, nieskażonego zepsuciem i zgnilizną? Ano…może i są. Może jest nim tytułowy „Ładunek 200” czyli Kola Garbunow i jego ukochana, czyli porwana i męczona Andżelika. Może, bo tak naprawdę to my ich nie poznajemy. Dowiadujemy się tylko, że są bardzo młodzi, mają po 19 lat i bardzo się kochają. Niestety, skazano ich na zagładę. Zostali męczennikami.  Kola pod kryptonimem „ładunek 200” został wysłany przez urzędników do Afganistanu, a jego dziewica padła ofiarą męskich kreatur. Niestety, nie zostaną świętymi. Kolę co prawda odznaczono pośmiertnie jako bohatera ZSRR, który zginął za ojczyznę (czyżby Rosjanom zagrozili afgańscy pasterze?), ale czy ktoś się o tym dowie? A Andżelika jak na kobietę przystało umrze po cichu i powoli  w smrodzie, z męskimi truchłami u boku. Pewnie tak samo powoli i byle jak, z męskimi "truchłami" u boku,  umierałaby, gdyby udało się jej dożyć świetności ojczyzny po pieriestrojce. Piszę w ten sposób, bo miałam nieodparte wrażenie, że Reżyser Bałabanow ubolewa nie tylko całościowo, nad degrengoladą narodu, ale także cząstkowo, jako mężczyzna - widzi upadek Rosjan konkretnie rodzaju męskiego. Czy można wszystko usprawiedliwiać panującym ustrojem? Inercja w jakiej ci ludzie są pogrążeni nabiera rozpędu. Bierność, apatia wbrew pozorom wciąga energicznie, jak niebezpieczny wir. Nie ma prawdziwych mężczyzn, to i nie ma kobiet - są tylko ludzkie fantomy, jakby wprost z alkoholowego delirium.  

Bardzo pesymistyczny obraz świata (nie tylko ZSRR). Mówi się tu i ówdzie,  że groteskowy, że prawie horror, czyżby? Życie, i to nawet nasze polskie, w naszym 90% katolickim kraju, już po kilkunastoletnich pokomunistycznych przemianach, dopisało do tego filmu swoisty suplement: sprawę porwanego Krzystzofa Olewnika.  Równie cuchnące bagno, z równie cuchnącymi bohaterami w tle.  Zmiany, zmiany, głupie nadzieje.  Zmieniają się tylko formy, nazwy. Ludzie ciągle, i wszędzie, pozostają tacy sami, a nawet jeszcze gorsi.

2 komentarze:

  1. Kilka komentarzy na temat filmu na moim starym blogu http://filmowo.blog.pl/2008/04/23/ladunek-200/

    OdpowiedzUsuń
  2. Film nieźle ryje beret. Zaczyna się zwyczajnie, po pierwszych kilkunastu minutach ciężko powiedzieć, o czym będzie, a potem... kiedy myślisz już, że nic Cie nie zaskoczy dostajesz obuchem w głowę.
    Niby na faktach, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć, fabuła wygląda na mocno podkolorowaną.

    OdpowiedzUsuń