środa, 5 listopada 2008

W stronę morza

Mottem filmu wydaje się być zdanie, nie raz powtarzane przez Ramona Sampedro, głównego bohatera opowieści o życiu, ktore jest czekaniem na śmierć  i walką by człowiek miał:  „Nie obowiązek , a prawo do życia”. I żadne tam, „ Bóg dał Bóg odbierze”. Nie bądźmy hipokrytami, jak można grzmieć i walczyć z prawem do śmierci na życzenie ludzi ciężko i nieuleczalnie chorych, cierpiących niewysłowione katusze fizyczne i psychiczne, posyłając jednocześnie, z imieniem Boga na ustach,  zdrowych i w sile wieku mężczyzn  na wojny, w obronie politycznych interesów elit rządzących .  Jak można krzyczeć „żądamy kary śmierci dla zwolenników eutanazji”, będąc sprawnym, stojącym na dwóch zdrowych nogach facetem i trzymającym w  łapskach transparent dowartościowujący go, jak sam uważa, jako człowieka, ba -  mało – katolika. Może, gdyby tak jeden z drugim poleżeli nieruchomo w łóżku 28 lat, jak bohater filmu, stracili by swą bojowość, podkulili ogony pod siebie i nie nabzdyczali się jako obrońcy tzw. wartości. 

Każde życie ma tylko jednego właściciela i wara każdemu, każdej instytucji, która chce sobie do niego rościć prawo, tylko po to, by pomnażać statystyki podopiecznych.
Jak bardzo musiał się czuć upokorzony Ramon Sampedro, autentyczny bohater „W stronę morza”, leżąc bezwładnie w łóżku ponad ćwierć wieku ze świadomościa, że nie jest nawet zdolny do samobójstwa. Jaka  nadzieja miała go trzymać przy życiu, skoro nie miał do niego prawa tylko obowiązek i nie mógł się pocieszać myślą, że gdy poczuje się smiertelnie zmęczony, będzie mógł odejść (słynne i cudowne powiedzenie Emila Ciorana … „Tylko myśl o samobójstwie utrzymuje mnie przy życiu”). Jakie to szczęście, że wreszcie po długich latach czekania na zmiłowanie ludzkie trafił na człowieka, kobietę, odważną, która z miłości do niego postanowiła mu pomóc, nie zważając na siebie,  swoją przyszłą  samotność i swoje wyrzuty sumienia. Bo nie oszukujmy się, tylko mentalne wygodnictwo, tchórzostwo i strach przed osądzeniem zarówno przez siebie jak  i społeczeństwo  powstrzymuje niejednego z bliskich chorego, od powzięcia decyzji by pomóc zejść ukochanej osobie z padołu cierpienia. Obowiązkowość może jest i chwalebna ale bywa też okrutna i zimna. Prawo do życia daje możliwość wyboru - życie albo śmierć. Wrodzony instynkt życia sprawia że wybór tej drugiej opcji jest zawsze ostatecznością, nadzieja i wiara czasem czynią cuda - kto chce niech na nie czeka, ale nie każmy czekać nie wierzącym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz