poniedziałek, 29 marca 2010

The Road - reż. J. Hillcoat

Czekałam z niecierpliwością na ten film, bowiem "Propozycja" Johna Hillcoata urzekła mnie całkowicie - jeden z piękniejszych filmów, choć taki brudny - zarówno pod względem obrazów jakie nam się przewijają przed oczyma, jak i marności człowieczej. "The Road" pod  względem owego właśnie brudu na pewno dorównuje "Propozycji". Oglądamy fragment świata po zagładzie. Jakiej – dokładnie nie wiemy. Widzimy jedno - jest brzydko, totalna degrengolada  - kataklizm pod każdym względem, przerażająca pustka, a jeśli gdzieś pojawią się ludzie, to raczej tylko w charakterzy kanibali, polujących na coś do zjedzenia.  Smutek, rezygnacja, brak wiary w jakąkolwiek przyszłość, nawet fundament do tej pory nienaruszalny czyli rodzina - ulega prawie rozpadowi. Prawie, bo jednak ojciec (Viggo Mortensen), nie matka (sic !), nie poddaje się, nie ulega post apokaliptycznemu marazmowi, wprawia siebie i ocalałe dziecko w nieustający ruch - wędrując bez celu, cały czas przed siebie,  aby tylko żyć. Czy warto było się tak męczyć? W końcu i tak na każdego u kresu drogi czeka  śmierć.  Czy nie lepiej było skrócić cierpienia, jak matka (Charlize Theron) i odejść nie podjąwszy próby życia, nawet jeśli sięgnęło ono dna.  Na to pytanie, każdy musi odpowiedzieć sobie sam.

Przemierzających dziesiątki kilometrów ojca i syna spotykały zarówno dobre jak i złe chwile. Syn dzięki wędrówce poznał dokładnie swego ojca - doświadczył jego wielkiej miłości, ale jednocześnie był świadkiem jego wielkiego okrucieństwa i desperacji, gdy zaszła potrzeba bronienia życia dziecka. Chłopiec zobaczył po raz pierwszy morze, wielkie i niepokonane, a ojciec, nie bacząc na nic, rzucił się niczym w czasach wakacji, w jego głębię, ale... tym razem nie wyłowił dla syna pięknej muszelki. Niestety, często bywało, że mały człowiek doznawał na własnej skórze, albo był świadkiem wielkich nikczemności. W końcu przyszło mu także  przekonać się , że człowiek tak czasem bezduszny może być także bezinteresowny i szlachetny . Bywały chwile, gdy odzywał się w chłopcu zew istoty stadnej, gdy czuł bezbrzeżną niczym pustkowie, po którym krążyli,  tęsknotę za  kimś podobnym sobie – dla chwili, by pobyć choć trochę ze swym rówieśnikiem był gotów do walki z własnym ojcem. Jednym słowem,  chłopak przeszedł szkołę życia, u boku ojca, mężczyzny. Co w dzisiejszym świecie, naszej cywilizacji, nie zdarza się przecież tak często. Dzieci, synowie, zazwyczaj wychowywani są pod okiem matki, podczas, gdy ojcowie zajmują się wszystkim, tylko nie przyuczaniem do życia swych synów. Apokalipsa zmieniła o 180 stopni bieg rzeczy.

 „The Road”  to niesamowita opowieść o ojcu i synu w drodze, mężczyźnie i chłopcu, będących blisko siebie, i życia, tak jakby nigdy nie byli, gdyby nie trzeba było o życie walczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz