środa, 14 lipca 2010

"On, ona i on" - reż. F. Ozpetek

Do zobaczenia tego filmu, oprócz recenzji na blogu Czarnego Kota, zachęciło mnie take poprzednie dzieło tego reżysera, a mianowicie "Okna". "On, ona i on" podobnie jak i tamto dzieło, opowiada o tym, jak bardzo możemy być daleko od siebie żyjąc z kimś wiele lat w bliskim i zupełnie przyzwoitym związku. To także filmy o kobietach, które takie związki usypiają - dobry mąż, codzienność bez żadnych wiekszych wstrząsów, ale i uniesień, sprawiają, że zamykają się one w swym małym świecie, w małych smuteczkach i radościach, nie zdając sobie sprawy, że życie obok, poza szerokimi plecami męża, tętni i ma wiele różnych barw. Różne odcienie życia, a są to kolory tęczy, poznaje właśnie mąż Antonii, Massimo, wiodący, jak się okazało po jego śmierci, przez siedem lat drugie sekretne życie, w najgłębszej tajemnicy przed żoną i pozostałą rodziną. To w gejowskiej komunie (choć nie tylko gejowskiej, bo w tej wspólnocie żyją obok siebie także lesbijki, ale i transseksualiści, oraz ludzie nieokreślający się do końca seksualnie) tak naprawdę rozkwitał, był prawdziwym sobą, duszą towarzystwa, czlowiekiem uwielbianym wprost przez tę całą małą społeczność. Takiego męża Antonia wcześniej nie znała. Zawsze był miły, elegancki, serdeczny, dbający o nią pod każdym względem, ale raczej powściągliwy w ujawnianiu emocji i absolutnie nie wzbudzający podejrzeń o jakimś "niemoralnym", wg powszechnie uznanych norm, prowadzeniu się. Dopiero po jego śmierci, Antonia, robiąc porządek w jego rzeczach, natyka sie na obraz podarowany mężowi przez tajemniczą kochankę, ktora okazuje się kochankiem o imieniu Michele. Początkowo ta wiadomość staje sie dla niej ciosem, ale jak wiadomo, co nas nie zabije, to nas wzmocni. I tak jest tym razem - to dzięki Michele i jego współmieszkańcom Antonia poczuje smak prawdziwej przyjaźni, otwarcia się na drugiego człowieka, doceni wagę szczerości w relacjach międzyludzkich, z czasem lepiej pozna także samą siebie,  swoje prawdziwie pragnienia i potrzeby. Może nawet zapyta w duchu (i zrozumie), dlaczego Massimo, jej mąż, prowadził drugie życie w ukryciu przed nią, czy byłaby wcześniej zdolna i gotowa udźwignąć ciężar wiedzy, że jest on mężczyzną biseksualnym? Czy stać by ją było na gest wybaczenia, a może jeszcze lepiej - akceptacji tego faktu?

Polecam, szczególnie tym, ktorzy nie lubią Almodovara, a chcieliby zobaczyć coś z klimatów, którym on poświęca swą twórczość. Ci, którzy lubią, też mogą popatrzeć i porównać na jakie różne sposoby można robić filmy na podobne tematy i wybrać, który się bardziej podoba. Mnie odpowiada styl, zarówno Hiszpana, jak i przysposobionego na Włocha Turka. Każdy z nich mówi o bardzo delikatnych sprawach swoim językiem, jeden kwieciście i bez ogródek, drugi stonowanie, prawie szeptem, ale obaj równie dobitnie przekonują, że ludzi nie powinniśmy dzielić według tego, kogo kochają, najważniejsze bowiem jest, że są w ogóle zdolni do miłości
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz