piątek, 10 września 2010

Mała Wiera - reż. W. Piczuł

Całkiem niezły film osadzony w czasie pieriestrojki w ZSRR. Obraz porażenia społeczeństwa, skazanego na wieczną niemoc na własne życzenie, obezwładnionego marazmem, zaściankowością, zawężeniem horyzontów, zapijającego wszelkie problemy, także te które wynikają ze zderzenia się z nowym, dający nadzieję na lepsze, życiem. Przeobrażenia, bowiem, wymagają minimum wysiłku, a na ten Rosjan nie stać, najprościej jest się napić i zapomnieć.

Wiera to młoda dziewczyna, tuż po skończeniu obowiązkowej edukacji, wpadająca w ciągle zatargi z rodzicami. Rodzice bardzo ją kochają, lecz nie potrafią zrozumieć nowych wyzwań, przed jakimi stoi córka. Boją się panicznie o jej przyszłość, nie umieją z nią o tym porozmawiać, poza tym potworne zmęczenie fizyczne i psychiczne związane z walką o byt, sprawiają, że rozmowy najczęściej kończą się krzykiem i wzajemnymi wymówkami. Co z tego, że się w tej rodzinie kochają, skoro nie potrafią tego nijak okazać. Jeśli córka zaopiekuje się pijanym ojcem, to on nawet o tym nie wie, bo wtedy wlaśnie jest pogrążony w głębokim śnie.
Pewnego razu Wiera poznaje studenta, mieszkającego w akademiku. Zakochuje się w nim natychmiast, odstaje bowiem od jej dotychczasowych kolegów. Jest przystojny, zadbany (chyba nawet wydepilowany pod pachami), ma fantazję, jest oczytany, a przede wszystkim NIE PIJE. Jak się okazuje, w tym jest najwiekszy problem, rodzice Wiery, odkrywając ten jakże przecież chwalebny fakt przy rodznnej kolacji, podejerzewają, że chłopak, ten student, nimi gardzi. Podobne zresztą zdanie mają o swej synowej. Syn Wiktor, lekarz, mieszka w Moskwie, tam się ożenił i jest największym autorytetem dla swoich rodziców, niestety, w odwiedziny zawsze przyjeżdża sam, beż zony i córki.

Rodzice Wiery nie lubią jej nowego chłopaka, są drażliwi na jego punkcie, swoim wizerunkiem odstaje, co by nie mówić, od wizerunku przeciętnego młodego Rosjanina, do jakiego zdążyli się już od wieków przyzwyczaić. Między ojcem a narzeczonym ich małej Wiery dochodzi do naprawdę ostrej sprzeczki, wręcz tragedii. Chłopak zostaje uziemiony, sytuacja wraca do normy, cała rodzina pogrąża się w marazmie, tym co Rosjanie "lubią" najbardziej.
Szansa na lepsze jutro dla Rosjan w postaci kategorycznego odcięcia się od "wczoraj", zostaje ciągle marnowana. Niszczą ją stare kompleksy i pijackie nawyki, nowocześni, symbolicznie rzecz ujmując - "niepijący" budzą nieufność. Szanse na godne przetrwanie do jutra ma w filmie jedynie syn Wiktor, który odcina się od pogrążonej w starych nawykach rodziny. Jest to przykre, ale niestety, każda przemiana, generalny remont w domu, wymaga kosztów i poświęceń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz