sobota, 20 listopada 2010

Rublowka. Droga do szczęścia - reż. Irene Langemann

Tak się jakoś składa, że ostatnio najlepsze dokumenty o współczesnej Rosji kręcą inostrancy, a przynajmniej takie trafiają na nasze ekrany.  Na przykład: "Wódka - produkt narodowy"  to produkcja francuska,  "Rosyjska wściekłość" - również, czy "Rublowka - droga do szczęścia", ktorej chciałabym poświęcić kilka słów, wyreżyserowała Niemka Irene Langemann. Rublowka - to przedmieście Moskwy, za czasów komuny, eksluzywne  miejsce wypoczynku moskiewskiej, czy w ogóle państwowej elity, począwszy od polityków, a na artystach kończąc. Dzisiaj, po ustrojowych przeobrażeniach, i tutaj zaszły pewne zmiany, głównie takie, że wyeliminowano elitę intelektualną, na rzecz przede wszystkim  najbogatszych dorobkiewiczów stolicy. Jedną z niewielu wysp - dowodów dawnej świetnosci dzielnicy jest rodzina i dom małżeństwa Romanowów (ona - architekt, on - fizyk), pewnie jedyni żyjący w Rosji potomkowie ostatniego z carów Rosji.   To ich kilkunastoletni syn, uczeń gimnazjum,  jest narratorem filmu, oprowadzając nas swym komentarzem zarówno po Rublowce, jak i po współczesnej rosyjskiej rzeczywistości.  Dom państwa Romanowów, jak wspomniałam, mieści się na Rublowce, no bo właściwie, gdzież indziej miałoby być jego miejsce, lecz jakże różni się od pozostałych domostw. Głównie tym, że ciągle jest w budowie, której końca nie widać, ludzie ci po prostu, nie dysponują taką gotówką, jak ich nowobogaccy sąsiedzi. A przede wszystkim różni się formą. Jest wyjątkowo oryginalny w swych bryłach, liniach oraz wielu poziomach – w planach jest nawet podziemny tunel (czyżby obawiali się kolejnego pogromu)?

Przykład ich domu, czy domu Szostakowicza, który zamieszkuje jeszcze jego córka, jest wielkim kontrastem w porównaniu z "pałacami" nowobogackich. Domy ludzi z prawdziwym szlacheckim czy arystokratycznym, rodowodem różnią się od pałaców należących do ludzi mających głównie pieniądze, przede wszystkim tym, że te domy, tak jak ich właściciele, mają nie tylko pieniądze, ale przede wszystkim duszę. To widać, to się czuje, tego nie można skopiować i nie można opowiedzieć na czym to polega. Upiorny jest kadr, jaki w pewnym momencie widzimy z helikoptera lecącego nad Rublowką – osiedle takich samych domów stylizowanych na jakieś pałacyki, zameczki, twierdze etc., jedne podobne do drugich, bez żadnych cech indywidualnych, jak ci ich gospodarze milionerzy, bogaci jak diabli, ale nudni i tacy sami, bo zainteresowani tylko i wyłącznie kasą i szpanem. Zresztą to widać także i u nas, w mniejszej skali, ale jednak. Jak grzyby po deszczu rosną nam naokoło same domki - dworki, każdy przed wejściem ma kolumny, wieżyczki,  balkoniki i inne duperele bez ładu i składu.  To charakterystyczne, że buduję sie teraz tak ludzie, którzy wyrośli z biedy.

Polecam ten film bardzo, ogląda się go z przeróżnymi uczuciami – zgrozą, politowaniem, niesmakiem ale i  rozrzewnieniem – nad ludźmi będącymi dziś już jak jakieś eksponaty w muzeum - babcia sprzedająca przy drodze miotły do bani (łaźni) za 50 rubli, czy córka Szostakowicza z jednego z ostatnich domów z duszą na Rublowce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz