środa, 15 września 2004

I znowu ten Almodovar!

Jak ma byc filmowo, niech będzie! Film wypełnia mi życie, ubarwia je i sprawia, ze chce się je spędzać. A juz szczególnie film Almodovara. Sama sobie sie dziwie, dlaczego dopiero teraz odkryłam dyskretny urok tego reżysera. Oto kolejny dowód jego filmowej urody:
"KWIAT MEGO SEKRETU" - spokojny w przekazie, aczkolwiek naładowany emocjami. Film poruszający w bardzo przemyslany i staranny sposób wiele bardzo ważnych spraw. Przede wszystkim samotność. A także wielkie pragnienie by spróbować być kims innym, spróbować odmiennego życia – czyli tytułowy kwiat ludzkiego sekretu. Już pierwsza scena – inscenizacja fikcyjnej, w celach szkoleniowych, rozmowy lekarzy z matką w celu uzykania zgody na transplantację organów jej zmarłego syna. To pierwszy sygnał szansy na życie w innym ciele. Później dowiadujemy się, ze główna bohaterka – Leo (świetna Marisa Paredes), to znakomita pisarka, ukrywajaca się pod pseudonimem Amanda Gris, pisząca seryjne melodramatyczne powieści – ten kwiat jej sekretu odkrywa Angel (Juan Echanove) – szef El Paise, gdzie Leo znajduje nową pracę, tym razem zgodną z jej aktualnymi ambicjami. Z kolei Angel, piszący poważne publikacje prasowe wciela się w skóre pisarki pisząc kolejne tomy melodramatycznych powieści – być może chce pomóc Leo, bo zwiazana jest ona kontraktem z wydawnictwem, a być może ma właśnie ochotę pobyć choć chwile kobietą-pisarką. 

Gospodyni Leo – bardzo cicha i skromna kobieta, kto by pomyślał, że była kiedyś genialną tancerką flamenco. Do powrotu na scenę nakłania ją syn Antonio, który odziedziczył po niej talent i tworzy spektakl mający mu otworzyć brame do kariery. Matka zgadza się i w końcowych scenach filmu możemy popatrzeć na ich piekny w czerwono-czarnych kolorach taniec.
Przy okazji – motyw bardzo silnej więzi syna z matką jak na razie pojawia się w kolejnym, trzecim filmie tego reżysera, który widziałam („Wszystko o mojej matce”, „Porozmawiaj z nia”) i jest bardzo wyraziście zaakcentowany. Wiadomo - Almodovar również nie kryje wpływu jego matki na swój los i rozwój jako artysty.
Zresztą to pragnienie, by życie jednego człowieka mogło przenikać się z życiem innego, i to całkiem odmiennego – to również powtarzajacy się motyw filmów – „Wszystko o mojej matce” i „Porozmawiaj z nią”. Dowód wielkiej ciekawości ludzi u reżysera.
W „Kwiecie mego sekretu” tylko jedna osoba nie pragnie życ inaczej – to matka Leo. Ona najlepiej czuje się w swojej skórze, u siebie na LaManchowskiej wsi. Postać tej prawdziwie hiszpańskiej matki, wiecznie gderającej, ale w potrzebie i biedzie osamotnienia, niosącej najwiekszą i najprawdziwszą pomoc jest rewelacyjna. Ileż to mądrości życiowych ona wygłasza, ot choćby tę, ze jeśli kobieta czuje się jak krowa bez dzwonka, powinna wrócić do miejsca w którym się urodziła i tam na nowo odnaleźć siebie. 

Zagubiona Leo posłuchała swej prostej mądrej, mówiącej nawet czasem wierszem, matki i to uratowało jej życie. No właśnie, bo film „Kwiat mego sekretu” to także film o głebokiej i zgubnej samotności kobiety - Leo, która na pozór samotną być nie powinna. Ma męża, matkę, rodzeństwo, przyjaciółkę, gosposię, jest pisarką. Jest inteligentna, utalentowana, piękna, bogata. A jednak – mimo wszystko jej kontakty z bliskimi są jakieś „mimo”. I chyba znowu, tak jak w „Porozmawiaj z nią” pojawia się tu problem brak umiejętności rozmowy. Z mężem nie znajduje wspólnego języka, gdy pojawiają się trudności, wyrzuca z siebie krzycząc potoki słów. Podobnie jest z przyjaciółką, do której mówi o swoich problemach, gorzej jest natomiast z wysłuchaniem jej, co prowadzi do dosyć tragicznych konsekwencji. W stosunkach z matką jest bezradna – to ona z kolei ciągle mówi, uskarża się, nie dopuszczajac nikogo do głosu. A może po prostu – Leo jest samotna, bo taki jest los człowieka? Może każdy z nas jest bardzo samotny, tylko nie każdy tę samotnośc sobie uświadamia, albo nie chce sobie uświadomić, zabijając czas, który sprzyjał by myśleniu. Leo jest pisarką, artystką, a więc kimś, kto nie może uciec przed odkrywaniem prawdy o człowieku i sobie samym.

Jestem zachwycona filmem jeszcze od innej, realizatorskiej strony. Wszystkie sceny i dialogi przemyślane od początku do końca. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy ruch, każda akcja ma swoje uzasadnienie i rozwiązanie prędzej czy później. Nie ma tam filmowego bełkotu, każdy szczegół ma swoje uzasadnienie. Na przykład scena manifestacji studentów medycyny, na którą Angel żartobliwie zaprasza Leo – pełen werwy i animuszu wybuch młodosci w kolorze bieli i na tym tle niebieska, samotna, prawie umierająca w bólu samotnosci kobieta. Albo scena zagubienia w domu onyksowych kolczyków przez Leo – ta tajemnica, o której już właściwie zapomnieliśmy, rozwiazuje się na sam koniec filmu i dzięki temu Leo przyznaje, ze najgorsze miesiąca jej życia nie zostały zmarnowane. Zachęcam do poznania tego sekretu, i nie tylko.

Nabazgrała pazurem po klawiaturze kura domowa. ko-ko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz