środa, 17 lipca 2013

Vera Drake - reż. Mike Leigh

Akcja filmu dzieje się ponad 50 lat temu, a jego problem jest wciąż aktualny i jak najbardziej gorący, przynajmniej w wielu krajach, poza Anglią - miejscem historii, którą oglądamy w filmie "Vera Drake".
Aborcja - temat bolączka, przede wszystkim dla mężczyzn, głównie w okresie przedwyborczym. Temat przetargowy i dyżurny w momencie zachwiań politycznych i trudności gospodarczych, od których trzeba odwrócić uwagę znerwicowanego społeczeństwa. Problem moralny dla kobiet - wiadomo, one same to wiedzą i czują, mężczyźni nie muszą im o tym przypominać. Jeśli tak bardzo leży im na sercu dobro kobiety i przyszłego dziecka, niech pomyślą o tym przed albo jeśli są wierzący, niech wypiją szklankę wody (100% środek antykoncepcyjny) zamiast.
Jakkolwiek by się do sprawy legalności aborcji nie podeszło, po której stronie - przeciwników czy jej zwolenników nie opowiedziało, zawsze każda ze stron w sporze - legalna aborcja "tak" czy "nie" - będzie miała swoje racje.
"Vera Drake" to historia prostej, uczciwej z gruntu, i dobrej, kobiety, gospodyni domowej, żony, matki dwójki dzieci, która "pomagała młodym kobietom" - jak sama eufemistycznie określiła swoje zabiegi przerywania ciąży. A oddawała się tej pomocy z takim samym zaangażowaniem, równie spokojnie, mechanicznie, beznamiętnie, jak zabiegom sprzątania, polerowania, czy prania, które wykonywała u różnych bogatych rodzin dorabiając jako pomoc domowa. Była jednak jedna istotna różnica między tymi zajęciami - za prace porządkowe Vera Drake brała pieniądze, a za aborcję - nie. Z czystej życzliwości pomagała "biednym kobietom" - ofiarom swoich własnych, i męskich, chwil zapomnienia, namiętności, słabości, czasem nieświadomości, głupoty, czy wreszcie gwałtu.

Może sama była kiedyś w podobnej jak one sytuacji? Tego nie wiemy. Do końca filmu nie poznamy pobudek jej działalności. Możemy się tylko domyślać, że prawdopodobnie sama kiedyś stanęła przed wyborem decyzji o aborcji. Raczej była świadoma, iż w świetle prawa, aborcja nie jest dobrym uczynkiem, a przestępstwem. Jednak, jak się wydaje, nie dopuszczała do siebie tej myśli wypełniać misję ponad wszystko. Nie była chyba tak naiwna, jakby się to mogło wydawać na początku filmu.

Vera niesienie pomocy potrzebującym miała we krwi. Opiekowała się chorymi, samotnymi, biednymi, bez względu na koszty. I "pomoc kobietom" również wpisywała się w jej wielkie współczucie i miłość do bliźniego. Dopiero syn uświadomił jej, że tak naprawdę zabija życie dzieci w łonie tych biednych kobiet. Znowu pojawia się pytanie - naiwność czy obojętność, a może świadome zapominanie o takim aspekcie jej czynów.

Na ekranie nie ma zbędnych postaci, każda z nich służy pośredniej charakterystyce Very Drake i ocenie jej postępków. Każdy, na wieść, że żona, ciotka, sąsiadka itp. dokonywała przez długie lata nielegalnych aborcji - zajmuje od razu jasne stanowisko, a reakcje otoczenia są bardzo różne:  przerażenie, pogarda, konsternacja, oszołomienie, obojętność, współczucie, zrozumienie ale chyba nie ma tu nikogo kto jednoznacznie potępiałby tę kobietę.

Co charakterystyczne, z największym odrzuceniem Vera spotyka się ze strony swego syna - młodego, dwudziestokilkuletniego mężczyzny, kawalera, bez dziewczyny, którego w życiu czeka jeszcze wiele moralnych wyborów, ale on już, na progu swego dorosłego życia, czuje się sędzią moralnym ludzkości.

Jak świat światem problemu aborcji nie da się uniknąć.  Problemem jest jej legalność, która gwarantuje kobiecie bezpieczeństwo, ale nie zapewnia komfortu psychicznego - nie oczyszcza z poczucie winy.
Film Mike'a Leigha nie zajmuje stanowiska w kwestiach moralnych tego zagadnienia. Te pozostawia do rozstrzygnięcia uczestnikom rzeczywistych zdarzeń. Nie poznajemy uczuć, rozterek kobiet, które się na nią decydowały. One są tu  tylko po to, byśmy mogli porozważać: aborcja w majestacie prawa, czy poza nim. Tak czy tak, aborcja zawsze będzie  krzywdą i złem koniecznym.
Film wart jest także uwagi ze względu na genialną kreację Imeldy Staunton, którą możemy ostatnio podziwiać w "Szeptach" (The Awekening).

4 komentarze:

  1. Oj jak ja dawno temu widziałam ten film. Dzięki za przypomnienie. Był wstrząsający, głównie ze względu na temat, bohaterów, osadzenie w czasie. I rzeczywiście reżyser nie zajmuje stanowiska. Widz ma problem, co zrobić z Verą. Może czasem wolałby, żeby ktoś ją za niego ocenił, bo to uwiera...
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, stara sprawa ten film. Ja sobie o nim przypomniałam, bo gdzieś mi mignął w programie TV. Tak Vera jest problemem dla wszystkich, głównie mężczyzn - spójrz na plakat, kto otacza panią Drake, oprócz kobiet, które korzystały z jej usług. Ja nie ośmielam się jej oceniać, ani kobiet, którym pomagała. Życie jest zbyt skomplikowane, żeby można było wydać jednoznaczną ocenę. Bardziej oceniam, negatywnie, mężczyzn, którzy nie znają problemu, bo nie chodzą w butach kobiet, wypowiadają wojny, na których giną niewinni ludzie, także dzieci, a są przeciw legalnej (ograniczonej) aborcji. Czy jest coś smutniejszego na świecie od niekochanego, niechcianego dziecka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze powiedziane. Ja nawet nie bardzo chyba potrafiłabym o tym filmie pisać. Chylę czoła i serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Pozdrawiam również bardzo serdecznie. :) Wahałam się, czy napisać coś o tym filmie, temat bowiem ciągle omawiany, ograny,mówiąc kolokwialnie, ale... głównie przez mężczyzn, najczęściej tych, którzy nie mają pojęcia o macierzyństwie i wychowywaniu dzieci. Czasem mam wrażenie, że w swych bojach o zakaz aborcji chodzi im o produkcję wiernych i mięsa armatniego. Kobiety też powinny mieć coś do powiedzenia w sprawach, które są ich głównym udziałem.

    OdpowiedzUsuń