niedziela, 23 czerwca 2013

Biała sukienka - reż. Michał Kwieciński

Jak już kiedyś, gdzieś na tym blogu wspominałam, jest taka seria niezbyt długich polskich filmów fabularnych ujętych w cykl pod nazwą "Święta polskie". Dwa z nich już opisałam ("Barbórka" i "Przybyli ułani"), pora na kolejne. Może z okazji Bożego Ciała (świętowaliśmy 3 tygodnie temu) - "Biała sukienkę".
Znajdujemy się w niedużym miasteczku na Białostocczyźnie. Rozpoznałam w nim Tykocin, choć w nim nie byłam, ale zapamiętałam z różnych zdjęć charakterystyczny kościół i ogromny plac wokół niego. Obserwujemy gorączkowe przygotowania miejscowych do mającej się odbyć za dwie-trzy godziny procesji. Jest ksiądz, jakżeby inaczej, bardzo pogodny, zażywny mężczyzna (Mieczysław Hryniewicz), widać, że lubiany przez parafian. Koło księdza ciągle kręci się, wielce podekscytowany świętem, kościelny (Bartłomiej Topa), na oko trochę opóźniony w rozwoju, ale widać, że całym sercem oddany swojej służbie.
No i mieszkańcy są, jakby żywcem wyjęci właśnie z takiej dość głębokiej prowincji - wygląd, sposób ubierania, mówienia, wiecznie rywalizujący między sobą o drobiazgi, które dla nich wcale nie są drobiazgami.  Trochę zazdrośni o swoje samochody, o białe sukienki dziewczynek mających sypać kwiaty na procesji, powarkujący jeden na drugiego, obarczający się nawzajem winą, hardzi i nie przyznający się do błędów. Mało w nich subtelności, ale mimo wszystko czujemy do nich sympatię, domyślamy się, że w gruncie rzeczy to dobrzy ludzie, obdarzeni sobie właściwą wrażliwością - tacy jakich spotykamy na co dzień, szorstcy, krzykliwi, a tak naprawdę uczuciowi,gdy przychodzi co do czego. I to jest jeden plan filmu -  gorączkowa krzątanina parafian przed wyruszeniem do kościoła oraz sama organizacja procesji.

Drugi plan tworzą Damian i Maciej (P. Małaszyński i S. Czarnota). Oni też pochodzą z tych ziem, ale wybyli do Warszawy. Nie znają się. Ich drogi krzyżują się, gdy Maciej tankuje benzynę do bardzo efektownego jeepa, a Damian prosi go o podwiezienie - zgadali się, ze zmierzają w tym samym kierunku. W czasie jazdy nawiązują rozmowę. Zaczynają jak to zwykle bywa od "gdzie pracujesz", "masz dziewczynę"i tym podobne banały. I tak by pewnie było do końca podróży, gdyby nie ten szczególny dzień Bożego Ciała. Co rusz na drodze, z powodu mających się odbyć "pielgrzymek" - tak Maciej (właściciel jeepa) pomyłkowo określił procesje - pojawiają się zakazy wjazdu. Denerwuje to kierowcę, między młodymi mężczyznami wywiązuje się dyskusja na tematy religijne. Maciej - to zbuntowany katolik. Z jakichś osobistych powodów "obraził się" na pana Boga i do kościoła oraz wiernych ma stosunek lekceważący, czasem nawet prześmiewczy i pogardliwy. Damian - spokojnie wysłuchuje jego antyreligijnych tyrad, chwilami próbuje podjąć z nim dyskusję, lecz na darmo - młody warszawski biznesmen rodem z prowincji nie daje się przekonać i nie spuszcza z tonu. Czy jest w stanie coś nadwyrężyć jego upór, a przynajmniej sprawić, ze straci swoją pewność siebie?

Film nie jest skomplikowany fabularnie, od początku czujemy, że ten właśnie świąteczny dzień będzie dla bohaterów, także dla niektórych mieszkańców miasteczka, dniem wyjątkowym. Ale mimo schematyczności ogląda się go bardzo przyjemnie. Właśnie ze względu na ten prowincjonalny koloryt, na który składają się nie tylko pejzaże, ale przede wszystkim ludzie i atmosfera świątecznie pobudzonego miasteczka. Myślę, że wielu z nas ma tego typu obrazy zachowane w pamięci, a może nawet w sercu. Jak to słusznie mówią -  wszyscy jesteśmy ze wsi. 






3 komentarze:

  1. Z tego cyklu chyba najbardziej lubię "Żółty szalik". Ale "Białą sukienkę" trzeba będzie nadrobić, bo jej akurat nie widziałam.
    Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ba! "Żółty szalik" to mistrzostwo, ale inne filmy z cyklu też udane. Lubię właściwie wszystkie, które widziałam. A właśnie, czy jest jakiś, którego nie widziałam? Muszę sprawdzić ile ich powstało.
    Pozdrawiam również. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądając "Białą sukienkę" miałam wrażenie, że patrzę na współczesną Polskę i Polaków. Wydaje mi się, że bardzo dobrze zobrazowano nasze narodowe przywary, jednocześnie je wyśmiewając ;)

    Za każdym razem z wielką przyjemnością oglądam ten film!

    OdpowiedzUsuń