niedziela, 2 maja 2010

"Pogwarki" - Wasilij Szukszyn

Przeurocza, mądra, radosna ale i przepojona nieco nostalgią z powodu nieuchronnych końców pewnych światów, opowieść o rosyjskich ludziach, tych ze wsi i tych z miasta.
Niura i Iwan są kochającym się małżeństwem, takim na dobre i złe, cieszą się swoim wiejskim życiem, pełnym znoju, często biedy (jak to kiedyś na wsi), w którym jednak nie brakuje chwil pelnego szczęścia. Szczęścia płynącego właśnie z prostoty życia - po pracy zawsze musi być zabawa, wspólne spotkania, tańce, śpiewy, wszyscy razem, wraz z dziećmi i starcami.

Ale tak się złożyło, nie wiadomo, czy na szczęście, czy nieszczęście, że Iwan dostał skierowanie do sanatorium, do uzdrowiska na południu ZSRR. Cóż robić, trzeba się zabierać i jechać, a droga daleka, aż strach! Trzeba by zabrać ze sobą na drogę ukochaną żonę i dzieci. Jakże by bez nich jechać tak daleko i na tak długo? W końcu stanęło na tym, że tylko Niura pojedzie z Iwanem. I tak oto zaczyna się jazda, przez cały film. Po krótkim pobycie na pieknej rosyjskij wsi przenosimy sie do przedziału dalekobieżnego pociagu, co nie znaczy, że będzie nudno. Wręcz przeciwnie, pociąg i jego pasażerowie, jak wiemy, stanowią przekrój niemal całej społeczności, tym bardziej, wtedy, gdy motoryzacja nie była jeszcze tak szalenie rozwinięta.

Wania i Niura stanowią swoistą ciekawostkę dla pasazerów. Od razu widać, ze pochodza ze wsi, są naiwni, nieco wystraszeni (pierwsza podróż
pociągiem w życiu), otwarci i szczerzy - stanowią doskonały łup dla wszelkiej maści złodziei, oszustów, a także ludzi, ktorzy lubia się trochę powyyższać nad drugimi, a pochodzenie bywało wtedy bardzo łatwym ku temu pretekstem. No i zaczyna się upokarzanie, drwiny, naśmiewanie, ale także ciekawość i chęć bliższego poznania sie z folklorem. Przy bezpośrednim zderzeniu miasta z wsią, widać, jak bardzo ludzie pochodzacy z tych środowisk są od siebie oddaleni, jak mało wiedzą o sobie, króluje stereotyp - zwłaszcza w rozumieniu wiejskich przez miejskich.

Na szczęście do przedziału wsiada profesor językoznawca. Uradowany, że spotkał prawdziwych wieśniaków, zaprasza ich do siebie, do Moskwy. Iwan i Niura chętnie robia sobie przerwę w podróży, poznają życie miejskie od podszewki. Ale profesor pragnie, by i Wania coś dał od siebie gronu naukowców i przyjaciół - organizuje dla niego odczyt na uczelni. Iwan ma przemówić zza katedry, najlepiej, żeby "coś" opowiedział. Ta scena stanowi swoisty punkt kulminacyjny filmu, obrazujący, że nawet przyjaźń i dobra wola nie sprawią, że chłop i inteligent, zbliżą się do siebie nagle, bez problemów.

W końcu podróżujacy docierają do kurortu, a my wraz z nimi do końca filmu. Jest pięknie, morze, sanatoria, mnóstwo, roześmianych ludzi, a wraz z nimi małżeństwo z biednej rosyjskiej wsi. Podróż, pełna przygód sprawiła, że umieją, albo starają się, cieszyć nową sytuacją w jakiej się znaleźli, ale Iwan ciągle myslami wraca do swych pól nad szeroko rozlaną rzeką.

Świetny film! W ogóle Szukszyn to szczegolny reżyser i aktor. Bardzo go lubię, związany od zawsze, aż do przedwczesnej śmierci z tematyką wsi, obserwujący z troską przemiany jakie w niej zachodzą, i zawsze w niej zakochany. Dlatego jego filmy, bardzo proste są takie piekne, są szczere, widać, że kocha to o czym opowiada. W filmach zazwyczaj, tak jak i w "Pogwarkach", towarzyszy mu żona, Lidia Fiedosiejewa.
Polecam, jestem ciekawa, czy komuś też się spodoba. A później, jeśli taki się znajdzie, niech sięgnie po "Kalinę czerwoną".

6 komentarzy:

  1. Oglądałam ten film z wielkim wzruszeniem i przyjemnością. "Kalinę czerwoną" zresztą też, chociaż dużo wcześniej.
    Potem zachwyciłam się filmem "Żiwiot takoj parień".
    Zaopatrzyłam się też we wszystkie książki Szukszyna, jakie u nas wyszły, do powolnego dłubania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakże się cieszę, że trafiłaś na mój blog i odezwałaś się w kwestii Szukszyna. Wpadłam na chwilę do ciebie i jestem bardzo zainteresowana - opisujesz "Sieriożę"! Jak ja to dawno czytałam! Chyba jeszcze, gdy byłam dzieckiem, właśnie. Teraz to ja się wzruszyłam, na samo wspomnienie tej lektury, jak i, że są jeszcze ludzie, ktorzy czytają takie książki. Na pewno będę czytać to co piszesz. Tymczasem kończę, bo jest dość późno. Szkoda, że mi wysiadła na blogu opcja wyświetlania najnowszych komentarzy, ale będę zaglądać, tu, do "Pogwarek". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ta opcja nie działała od pewnego momentu, więc ją usunęłam, co mi będzie zaśmiecać :)
      Widzę, że masz tu więcej rosyjskich filmów, więc sobie trochę podczytam. Znasz "Moskwa nie wierzy łzom",a czy oglądałaś "Romans służbowy" (nie wiem, czy tak właśnie brzmi polski tytuł, może coś około tego)?

      Usuń
  3. Tak trochę mam rosyjskich filmów, niestety, nie o wszystkich, które widziałam, wspomniałam. "Romansu służbowego" nie widziałam, POdobnie jak "Żiwiot takoj parień" Szukszyna. Tak sobie teraz pomyślałam, czemu by nie poszukać trochę filmów radzieckich, może na allegro? Póki co, polowałam na nie w TVP, głównie na kanale TVP Kultura. Niedawno widziałam "Cichy Don" - przepiękny, ciągle działa na człowieka, mimo tylu lat. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak zaczynałam - właśnie na allegro (telewizji nie oglądając). Sporo tam można było znaleźć takich edycji, które przypuszczam tylko w Rosji istnieją: na jednej płytce jedenaście filmów :)

      A do "Cichego Donu" się przymierzam już chyba trzy lata, ale odstrasza mnie długość.

      Usuń
    2. Nie wiem, wątpię, czy wystarczy mi cierpliwości, by prowadzić takie poszukiwania.
      "Cichy Don" oglądałam na raty, co tydzień jeden odcinek. :) Na jeden raz wszystkie też bym chyba nie dała rady. Warto było.

      Usuń