niedziela, 7 kwietnia 2013

Polowanie - reż. T. Vinterberg

Mówiąc wprost i bez ogródek - film porusza bardzo drażliwy i trudny temat - molestowanie seksualne dzieci przez bliskich dorosłych. Thomas Vinterberg już raz zajął się taką sprawą w "Festen". Wtedy mieliśmy do czynienia z ojcem molestującym własne dzieci. W "Polowaniu" oskarżonym jest najbliższy przyjaciel rodziny.
Co mi się w tym filmie podobało najbardziej, oprócz Madsa Mikkelsena rzecz jasna, to to, że nie obwinia się dziecka, które swoją niezbyt mądrą wypowiedzią na temat Lucasa, wywołało całe to piekielne zamieszanie, niszcząc rajską sielankę małego  duńskiego miasteczka.

Ani razu, przynajmniej z ust dorosłych, nie pada słowo "kłamiesz, Klaro". Ona sama kilkakrotnie stara się przekazać swym opiekunom, że powiedziała coś głupiego,  wszyscy puszczają to mimo uszu, ale nikt, łącznie z Lucasem, nie zarzuca jej kłamstwa. To jest bardzo ważne, żebyśmy z góry nie zakładali, że dzieci celowo kłamią, konfabulują, zmyślają, bo... no właśnie, dlaczego miałyby to robić?  Bo mówiąc tak sugerujemy, co jest przewinieniem wielu przeszłych pokoleń, zakładamy z góry, że to dorośli mają rację. Co było powodem wieloletnich przemilczeń niezliczonych ofiar takich przestępstw oraz braku wyciągnięcia konsekwencji wobec ich sprawców.

Zdarza się, że dzieci, mające przecież wybujałą wyobraźnie ( a tym bardziej Klara, cierpiąca na zespół natręctw - stara się, chodząc nie przekraczać linii ciągłych, niczym Nicholson w „Lepiej być nie może”), powiedzą, wiedzione różnymi pobudkami i nie zdając sobie sprawy z konsekwencji swoich słów, coś nieprawdopodobnego, jakąś bujdę. Wynika to z nieświadomości wagi słów, chęci zabawy, ciekawości "co się stanie, gdy..", czasem złośliwości, albo jak u filmowej Klary z rozgoryczenia, zawodu, zazdrości w stosunku do osoby, którą kocha, ale która nie spełniła jej oczekiwań, zraniła w jakiś sposób jej uczucia.  To co się stanie z tymi słowami, jaki im nada się bieg, zależy tylko od dorosłych.

Dobrze, że dyrektorka przedszkola nie zlekceważyła komunikatu Klary. Inną sprawą jest jej histeryczny do niego stosunek i zbyt pospieszne, nieodpowiedzialne wyciąganie wniosków.  Źle, bardzo źle, że głupi (kiedyś byłam bardzo ostrożna z takim określeniem drugiego człowieka, czym dłużej żyję, zauważam coraz więcej głupoty i nie boje się nazywać jej po imieniu), napalony psycholog (jak on się mentalnie ślinił roztaczając przed dziewczynką erotyczne wizje jej seksualnego kontaktu z dorosłym mężczyzną ) prowadząc z nią wywiad, zmyślnie zasugerował i nakierował odpowiedzi Klary na tor, który jemu pasował. Tak bardzo chciał, żeby w miasteczku zaczęło się coś dziać i strasznie się podniecił na myśl, że on się może do tego przyczynić.  I bardzo źle, że nie porozmawiał jako zawodowiec z Lucasem.
Dziewczynka nie rozumiejąc o co chodzi, a chcąc czym prędzej wyjść na podwórko, na pytania tego pożal się Boże fachowca, odpowiadała potakująco, byle tylko dał jej święty spokój. Od razu widać, jaką moc mają psychologowie, także sądowi, w takich sprawach. Jak umiejętnie, zgodnie z życzeniem klienta mogą pokierować odpowiedziami dzieci. Coraz częściej bywa w życiu, że na korzyść rodzica, a dokładnie matki, walczącej w sprawie rozwodowej o dziecko. Gdy zaczyna brakować argumentów przeciw małżonkowi jako broń ostateczną wytacza się armatę pod tytułem "molestowanie seksualne dziecka przez ojca". To zazwyczaj działa skutecznie na wysoki sąd. Czemuś, co dzieje się między dwoma osobami, bez świadków, nie da się ani zaprzeczyć ani to potwierdzić. Wszystko leży w rekach psychologa, jego interpretacji zachowań dziecka, manipulacji jego zachowaniami i wypowiedziami, w zależności od założenia celu jaki sie chce osiągnąć.

Reżyser wyraźnie w tym filmie podkreśla (a przynajmniej ja to wyczuwam) – nie dziecko jest tu winne, ale dorośli żądni krwi i dyszący nienawiścią do bliźniego jak do siebie samego. Tak jak ojciec Klary, wiecznie pijany, nie interesujący się na co dzień córką, nagle gdy jest okazja do zadymy, skwapliwie ją wykorzystuje. Sam Lucas nie czuje do Klary urazy, czy rozgoryczenia, rozumie jej zachowanie. Wykazuje olbrzymią cierpliwość także w stosunku do tzw. przyjaciół, dopiero gdy czuje bezpośrednie zagrożenie życia syna, ogarnia go gniew, ale i wtedy zwraca go ku swoim przyaciołom, ba nawet ku Bogu ducha winnej Nadii, kobiecie z którą wiązał duże nadzieje, lecz wątpiącej przez chwilę, w to, że nie jest on zboczeńcem. 

W końcu, co najważniejsze, cała rzecz dzieje się w środowisku myśliwych, rzekomych dozgonnych przyjaciół, którzy jak się okazuje, ograniczają swoją przyjaźń jedynie do polowań oraz szaleństw i rechotu przy wódce. Nikt, oprócz jednego, nie porozmawiał szczerze z Lucasem, a przecież znali się od dzieciństwa. Słowa córki jednego z nich przyjęli za pewnik, zajmując jak jeden mąż postawę świętego oburzenia.
Reżyser wyraźnie sugeruje, wplatając w fabułę scenę bezmyślnego zabijania zwierząt, że w kulturze czerpiącej przyjemność z polowania na niewinne stworzenia, nie należy oczekiwać litości czy skrupułów, gdy pojawia się sposobność zapolowania na człowieka. Czy słuszna to sugestia? To już każdy rozsądzi wg siebie i swego sumienia. Ja sama, dokładnie w tym momencie, gdy Lucas z zimną krwią zabija jelonka, poczułam jak opadło ze mnie potworne napięcie, jakie męczyło mnie od samego początku filmu, to czekanie ze strachem na moment, kiedy coś złego spotka Lucasa było potwornie. W momencie śmierci jelonka z rąk Lucasa lekko wyluzowałam. Tak jakbym podświadomie godziła się z tym, że skoro on zabija dla samej satysfakcji zabijania, to niech się nie dziwi, że inni mogą robić to samo w stosunku do niego. Dlatego właśnie myślę, że te sceny z polowaniem były wprowadzone w tym konkretnym celu, by obudzić w widzu tego rodzaju odczucia. Oczywiście, zaraz potem, dalej się strasznie denerwowałam i bałam o los Lucasa, i życzyłam mu jak najlepiej, ale tamto wrażenie gdzieś pozostało.

Film oceniłam 10/10. Bo opowiada w sposób zajmujący i niebanalny i z zupełnie innej perspektywy o wstydliwych sprawach nurtujących całe społeczeństwa, które przez całe wieki istniały i były przemilczane, bo tyczyły dzieci, nad którymi dorośli mają władzę. Teraz, gdy lody puściły, gdy przestały istniec tematy tabu, okazało sie, że sytuacja może zosatć odwrócona o całe 180 stopni i to dzieci, w sposób bardziej lub mniej świadomy, moga wziąć przysłowiowy "odwet" i przejąć pałeczkę w tej rozgrywce. I tak jak one kiedyś niewinne cierpiały samotnie przez całe lata, tak teraz cierpieć mogą niewnni mężczyźni. Jedna z ostatnich scen, gdy Lucas bierze na ręce Klarę, by tak jak kiedyś, przed tym całym zdarzeniem, pomóc jej pokonać przestrzeń pokrytą całą masą lini prostych, a ona go czule obejmuje, a my widzimy jej spojrzenie, którego nie może zobaczyć Lucas, sprawia, że drżymy o jego dalszy los.

Inny powód mojej wysokiej oceny? Bo zagrał w nim, rewelacyjnie (też mi nowość!) jak zawsze Mads Mikkelsen (czym starszy tym ładniejszy). A także za scenariusz idealnie dopracowany, i zagrany przez wszystkich aktorów. Należy wspomnieć także Thomasa Bo Larsena (stary znajomy z "Festen"). Dzieci grały, a szczególnie dziewczynka w roli Klary, cudownie.  "Polowanie" ma wiele bardzo dobrych, precyzyjnie przemyślanych scen, funkcjonujących nie dla ozdoby ale po coś. Oprócz tej wspomnianej wyżej są nimi na przykład: świąteczna msza w kościele, bójka w sklepie, deszczowy pochówek Fanny, ale najlepsza z najlepszych jest ta  otwierająca film, mogąca jednocześnie stanowić jego podsumowanie.  Mianowicie - te dzieci, te ich oczy, ta niejednoznaczność ich spojrzeń, groźne, zapowiadające jakieś nieszczęście, a zaraz się okazuje, że to tylko zabawa. Dzieci w równym stopniu i w każdej chwili są gotowe do okrucieństwa i niewinnych psot (Klara w momencie wypowiadania swoich  oskarżających słów zachowała się niczym okrutna zazdrosna kobieta, po to by zaraz przyznać "Powiedziałam coś głupiego"). Co nie znaczy, że nie mamy dzieci traktować poważnie, ale przy tym powinniśmy pamiętać, aby także rozważnie.

Czy historia z podejrzeniem czy oskarżeniem o pedofilię może skończyć się happy-endem?  Zobaczcie najnowszy film Vinterberga z Mikkelsenem w roli głównej. Będzie was to kosztowało sporo nerwów, ale warto je poświęcić. Będziecie narażeni na przeróżne mocne emocje i zapewniam, nie są one tanie, a mogłyby być, mając na uwadze nośność i ciągłą aktualność tematu.   






8 komentarzy:

  1. Przeczytałam Twoją recenzję z zapartym tchem. Czas to obejrzeć! Nawet nie wiem co dopisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Również zamierzam obejrzeć ten film, a Twój wpis mnie do tego zmotywował. W kinie bardzo ważne, przynajmniej moim zdaniem, jest to, aby nie oszczędzać na widzu emocji.

    Pozdrawiamy, Archibald Sofia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha. Oglądałem wczoraj. A Twojego wpisu jeszcze nie przeczytałem i już dzisiaj nie przeczytam, bo już mi brak czasu. Ale tu wrócę. Obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm... wydaje się być ciekawy :)
    Postaram się go jak najszybciej obejrzeć ;)
    Zapraszam do mnie http://myworldismovie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam zamiar zobaczyć, bo w Hannibalu się ten aktor nie sprawdził, oj nie :I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowego Hannibala jeszcze nie widziałam. Boję się tej konfrontacji Mikkelsena i Hopkinsa w tej roli. Trudno będzie przeskoczyć hopkinsonową wersję, z ktorą obcujemy tak entuzjastycznie już od tylu lat. Mam jednak cień nadziei, że może Mikkelsenowi jednak uda się choć odrobinę zafascynować widzów, a przynajmniej mnie. :)

      Usuń
    2. Nie obawiaj się! Facet jest genialny!!! boje się samego patrzenia na Mikkelsena. W Hopkinsie mimo wszystko jest coś ciepłego i fascynującego. To pewnie kwestia jego przyjemnej dla oka urody. Z kolei z Mikkelsenem nie chciałbym zostać sama w pokoju. Zimny jak kamień, twarz bez emocji, od razu wygląda na psychopatę:D
      Na mnie serial zrobił dobre wrażenie, chociaż wiem, że budzi skrajne emocje i dużo ludzi jest niezadowolonych.

      Usuń
    3. Naprawdę mnie pocieszyłaś i dodałaś otuchy. Oj, nie wiem, ja bym chyba jednak wybrała Mikkelsena na sam na sam w pokoju, przynajmniej nie miałabym złudzeń z kim mam do czynienia. A poza tym, i mimo wszystko, ma tak strasznie podniecającą urodę. Jakie to szczęście, że go nie spotkałam na żywo, bo bym głowę straciła z miejsca dla niego, bez żadnego wysiłku z jego strony. :)

      Usuń