niedziela, 6 maja 2007

Jasminum - zapach zapomnienia

Już wiem dlaczego Beata płakała, opowiadając nam na jednym z „dziewczyńskich” spotkań o „Jasminum”. Dostała ten film na Gwiazdkę od męża. Zaczęli go wspólnie oglądać, gdy doszli do chwili, w której filmowa Natasza biedzi się nad zapachem zapomnienia, Beata wyszła z pokoju, opuściła męża szlochając. Pewnie chciałaby opuścić go raz na zawsze, gdyby tylko ktoś wynalazł taki zapach ...
Piękne są te zapachy tak skrzętnie pochowane w malutkich słoiczkach, buteleczkach pamięci węchu – słoma na skoszonym polu, gdzie razem przysiedli wędrując po górach; łąka, którą deptali idąc po mleko na wsi; błoto, w które wpadła po kolana, gdy przedzierali się pewnej wczesnej wiosny przez las, w poszukiwaniu gałązek z baziami; pościel w górskiej kwaterze, pachnąca sosną a nie proszkiem; jajecznica – ta pierwsza; zapach niemowlaka, pieluch; markowych perfum z pierwszej zagranicznej delegacji; dezodorant, który wyczuła tuląc się do niego po pierwszym niezdanym egzaminie, zapach spodni z czasów, gdy dojeżdżał do pracy koleją; zapach czereśni przyniesionych na pierwszą randkę... wszystkie zapachy wirują, mieszają się w jeden nazwany jego imieniem. Najsmutniejsze jest to, że są one takie wszechobecne, codzienne i swojskie, tak łatwowywoływalne. Może jednak Beata kiedyś zapomni, albo pójdzie na odczulenie węchu i przyjdzie chwila, gdy czując w nozdrzach kolejne wspomnienie, prychnie: „to tylko głupi zapach”.

Brat Czereśnia i jego słowa: „Nie składałem ślubów milczenia. Milczałem tyle lat, bo nie miałem nic do powiedzenia”. Gdyby wszyscy byli tak rozsądni, jak cudownie cichy byłby świat.


Brat Czeremcha: „Nie modliłem się lecz rozpaczałem, szukałem zapomnienia a nie Boga”. Smutna konstatacja, ale przecież, nie zabrania ona zacząć poszukiwań Boga na nowo, i na dodatek świadomie, co też braciszek uczynił. Czego i życzę braciom rodakom.


Jeden z piekniejszych kadrów filmu, ten z Genią między Czereśnią i Śliwą, zaplatającymi jej warkocze. Symbol wielkiego ludzkiego niespełnienia tych, którzy oddali się służbie Bogu – ich utraconego ojcostwa. Niestety, tytuł „ojca”, przysługujący zakonnikom posiadającym stosowne przygotowanie teologiczne jest tylko tego namiastką.
Szkoda, że tak chwalebne zajęcie wiąże się z odczłowieczaniem, tych którzy mu się oddają. No chyba, żeby częstować braciszków już na wstępie zapachem zapomnienia. Na szczęście, jeszcze takiego nie wynaleziono.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz