poniedziałek, 7 lutego 2011

The Social Network - D. Fincher

Warto by uczcić moją kolejną kapitulację wobec internetu, czyli rejestrację na portalu społecznościowym, "Facebookiem" zwanym, jakąś krótką notką na temat filmu o jego założycielu Marku Zuckerbergu pt. "The Soacil Network" w reż. D. Finchera.  Pamiętam jak prawie 10 lat temu broniłam się rękami i nogami przed pokusami i pułapkami sieci internetowej. Najpierw było GG, później założyłam własne forum filmowe - z obu działalności już zrezygnowałam.  Straszne pożeracze czasu i energii, nie dające mi nic w zamian. Krótkotrwałe nawiązywanie powierzchownych niby znajomości, czasem quasi przyjaźni.  Równolegle z forum zaczęłam pisać sobie o filmach na blogach. I to ma największy sens. W końcu uległam facebookowi , wcześniej jeszcze był króciutki epizod z "Naszą klasą". I już najchętniej bym się wyrejestrowała. Ale na film o ojcu dyrektorze FB jednak poszłam, w ramach przekory, rzecz jasna.  No i nie padłam na kolana z zachwytu, ani przed Fincherem, ani przed Zuckerbergiem. Choć jego historia nie jest opowiedziana najgorzej. O dziwo, wytrzymałam dwie godziny nieustannej gadaniny, często o czarnej (jak dla mnie) magii komputerowej.  Znowu okazuje się, że najlepszym motorem działalności człowieka jest namiętność, i to ta niższego rzędu, jak np. zemsta z powodu niespełnionej miłości, ewentualnie chęć zaimponowania swej wybrance serca. Impulsem mogą być także kompleksy, potrzeba ich zrekompensowania czymś wyjątkowym, pokazania światu na co mnie stać z okrzykiem "ja wam jeszcze pokażę!". Tak, wszystko to prawda, pod jednym tylko warunkiem, trzeba być piekielnie inteligentnym i pojętnym, ekspertem w swej dziedzinie, żeby ta rekompensata, chęć zabłyśnięcia się udała. Inaczej można dołączyć, jako kolejny eksponat, do wielkiej kolekcji frustratów.

Fincher ukazuje raczej ciemniejszą stronę Marka Zuckerbergera - twórcy facebooka. W filmie zostaje on oskarżony, przez bogatych studentów Harvardu, o kradzież pomysłu na stronę oraz, przez swego przyjaciela i współzałożyciela strony, o zdradę. Po drodze zostaje posądzony przez przyjaciół o zakapowanie na policji, dla własnych korzyści, imprezy z dużą dozą narkotyków. Jednym słowem, facet nie wypada zbyt imponująco, co zresztą widać na plakatach - jego twarz opieczętowano słowami (w polskiej wersji) "geniusz, zdrajca, miliarder". Może to tak już musi być, żeby do czegoś dojść, trzeba mieć sporo talentu, ale jeszcze więcej zimnej krwi, odporności i pospolitego s... syństwa, by nie zostać zjedzonym w dżungli, gdzie wszyscy biją się o pierwsze miejsce.

Aktor grający główną rolę (Jesse Eisenberg) wypadł bardzo dobrze, nie można narzekać. Nawet Justin Timberlake mi się spodobał- grał Seana Parkera, czyli tego, który jak nikt na świecie wkurzył Metallicę. Ogólnie - film poprawny, ale mało imponujący, czyżby uszyty na miarę współczesnego bohatera? Prawdziwy Zuckerberg, prawdopodobnie, nie czuje dumy ze swej filmowej sylwetki.  Tacy bohaterowie jakie czasy? Na szczęście, żeby sobie osłodzić filmowy wizerunek, może zerknąć na swoje imponujące konto bankowe, to jego zasobność, przede wszystkim, decyduje dziś o szacunku i uznaniu społecznym.

2 komentarze:

  1. Bardzo trafna recenzja. Porusza nie tyle w głównej mierze aspekty czysto filmowe zawarte u Finchera ale całe przesłanie. Faktycznie, opowieść to tyleż kontrowersyjna co inspirująca. Od zera do milionera i...znów zera ? :) Do tego stwierdzenia trzeba by się ustosunkować po obejrzeniu "Social Network".
    A sam film ? Mam facebooka ale go nie lubię. Przed obejrzeniem wzbraniałem się, "film o fejsie?", "co tam może być ciekawego? ". Fincher swoim kunsztem pokazał,że "coś" może. Paradoksalnie po najmniej zajmującym filmie, można najbardziej docenić fachowość tego reżysera. Z takiego tematu powstał film bardzo dobry. To duże osiągnięcie.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mojego bloga ;)
    Dwayne
    http://polfilmempoljajem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. "Paradoksalnie po najmniej zajmującym filmie, można najbardziej docenić fachowość tego reżysera. Z takiego tematu powstał film bardzo dobry. To duże osiągnięcie." - dokładnie tak, masz rację.
    Ja też jestem na FB i nie przepadam. Jestem ciekawa, kiedy facebook umrze? Bo chyba ludziom sie kiedyś ta zabawa znudzi.

    OdpowiedzUsuń