wtorek, 18 czerwca 2013

Opowieści, które żyją tylko w pamięci - reż. Júlia Murat

Dobre kilkanaście lat temu z dużym hakiem, będąc młodą matką wychowująca dwójkę dzieci w zaciszu (ekhm, ładne mi zacisze) domowym, zmęczona monotonią dnia codziennego, rzekłam do mojej przyjaciółki - "jak ja ci zazdroszczę, każdy dzień masz inny, tyle się u ciebie dzieje..."
Przyjaciółkę, również matkę chłopca i dziewczynki, opuścił mąż, którego kochała na zabój. Zrobił to, bo..., no, kto zgadnie? Dobrze! Brawo! Bo, mając około 30 wiosen, zakochał się w młodszej o kilka lat od żony dwudziestoparoletniej dziewczynie. Ta opuszczona młoda kobieta, i matka zarazem swoich dzieci, nie wyobrażała sobie życia bez mężczyzny, jako towarzysza, partnera. A że była, i nadal jest, bardzo ładna i szalenie sympatyczna ze znalezieniem takowego nie miała problemu. Ciągle się koło niej ktoś kręcił, jeździła na randki, a to teatru, a to do lokali, a to w góry, a to do Zoo itd. A ja na okrągło: dom, śniadania, obiady, kolacje, gary, szkoła, zakupy, a na koniec dnia mąż wracający wieczorem z pracy i zanudzający opowieściami o szefie o nowych zadaniach. Na moje głupie, zazdrosne słowa, przyjaciółka odpowiedziała -"a żebyś wiedziała, jak ja TOBIE zazdroszczę. Jak ja bym chciała tak codziennie czekać na męża, robić mu kolację i słuchać jego głębokich zawodowych wynurzeń".

"Opowieści, które żyją tylko w pamięci" to pochwała rytuału, utrzymującego nasze życie w ryzach. To dlatego ta młoda dziewczyna, wędrująca z aparatami fotograficznymi po brazylijskich bezdrożach w poszukiwaniu artystycznej inspiracji, zamarła w zachwycie nad starą społecznością wsi, położoną gdzieś wysoko, i daleko od cywilizacji.  Zresztą, ona sama codziennie także dopełniała swoistych rytualnych czynności, chodząc  po wiosce, rozmawiając z jej mieszkańcami, szukając tematów i szykując sprzęt do utrwalenia mijającego, a nawet minionego, czasu.

O dziwo, film nie nuży,  mimo że składa się, tak jak życie, z powtarzających się czynności i scen - codzienne i zawsze o tej samej porze pokonywanie drogi do sklepu, rozkładanie towarów na jego półkach, parzenie kawy, potem jej powolne wypijanie na ławeczce przed wejściem do sklepu, gotowanie obiadu, jego wspólne spożywanie, później kościół (tam osobne rytuały), modlitwa i wieńczące dzień - udawanie się na spoczynek. Nawet dialogi się powtarzały, ciągle te same gagi, utyskiwania, jak na zaciętej płycie gramofonu. I tak cały czas, aż do śmierci, która jest jedynym urozmaiceniem dla tej małej wiejskiej wspólnoty. I okazją do odprawiania kolejnych obrzędów. Cokolwiek się dzieje, jest przyporządkowane określonym rytuałom. Chaos nie ma mieć prawa mieć miejsca, wszystko jest znane i wiadome. Dlatego też pojawienie się nieznanej dziewczyny w wiosce, w dodatku ze sprzętem fotograficznym, budzi początkowo niepokój i wrogość wśród mieszkańców, szczególnie męskiej połowy. Trochę musiało potrwać, zanim zaczęli darzyć ją zaufaniem, do tego stopnia, że dali jej klucz od cmentarza, miejsca dla nich szczególnego, bo związanego z  największą tajemnicą życia.

Taki spokój bił z każdego kadru, nie wspominając już o ich pięknie. Film nie dla każdego. Przede wszystkim dla tych, którzy umieją docenić wartość fotografii, a przyznać trzeba, że warunki do fotografowania nie były łatwe - skąpe światło (we wsi nie ma prądu), a więc tylko punktowe oświetlenie z takich źródeł jak świeca czy lampa naftowa; ciemne, stare pomieszczenia kamiennych zabudowań.  Jedyne co było korzystne dla fotografa to obiekty portretów -  starzy ludzie są bardzo wdzięcznym, interesującym tematem. A twarze, jak to w Brazylii - kraju tyglu narodowościowym, były nadzwyczaj ciekawe i fascynujące.

Oglądając ten film można się doskonale wyciszyć, odpocząć i zastanowić przez chwilę, czy nasze monotonne życie, na które tak czasem narzekamy, nie jest przypadkiem wielką łaską i szczęściem od losu.  A może, jak kto woli, owocem naszych starań i pracy nad sobą.

A po filmie, proponuję posłuchać Grzegorza Turnau i jego "Naprawdę nie dzieje się nic".

4 komentarze:

  1. Oj widziałam to cudeńko już jakiś czas temu na Ale kino. Ależ to się pięknie ogląda. Kadr snuje się za kadrem. Magia!
    Ale przyznasz, że końcówka wieje nieco grozą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda? Prawie jak chłodny, orzeźwiający prysznic na nasze zmęczone codziennym tempem ciała i mózgi atakowane nieustannie i zewsząd potwornym jazgotem. Cisza, spokój, porządek i ład. Na pierwszy rzut oka wydaje się nudno, ale czy więcej radości mają ci, ktorzy ciągle muszą gdzieś pędzić, bez przerwy coś wymyślać,żeby coś komuś bez przerwy udowadniać?

    Pamiętam, jak przed śmiercią Agnieszka Osiecka przyznała, że była jedną z najbardziej znanych poetek, kobiet w POlsce, kochaną i pożądaną przez wielu. Balowała, jeździła po świecie, była nawet w Brazylii (tak!), a teraz, pozostaje z pustką w głowie i pytaniem "po co to wszystko"?

    Przyznam, że nie kojarzę co masz na myśli, pisząc "koncówka wieje grozą?"
    śmierć i wejście na cmentarz?

    OdpowiedzUsuń
  3. O ile dobrze pamiętam to w ostatniej scenie mieszkańcy miasteczka przychodzą do dziewczyny z poczęstunkiem i zapraszają ją do społeczności. Tak jakby była już ich. I taki jakiś klimat jest w tej scenie, że mi się skojarzyło z zombie:) Moja koleżanka, która także oglądała miała podobne wrażenie. To nawet nie jest konkret (bo skojarzenie z zombie przyszło potem na poziomie rozumowym) chodzi bardziej o odczucie niekontrolowane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten poczęstunek, o ile ja dobrze pamiętam :), był zanim jeszcze dziewczyna dziewczyna otrzymała klucz na cmentarz i za życia Magdaleny. Też miałam odczucie, że zaprosili dziewczynę do stołu, bo wreszcie poczuli, że jest ich, że ich rozumie, polubili ją, oswoili się z nią, a ona z nimi. Absolutnie nie miałam żadnych skojarzeń z zombi. :) Tak to już pewnie jest, że każdy widzi w filmie według swoich potrzeb. Wy, w tych starych "nudnych" ludziach widzieliście zombi, a ja jak najbardziej żywych, zdrowych ludzi, ktorzy szczęśliwie żyją wypełniając może i nudne,z niejednego punktu widzenia, ale zbawienne, rytuały dnia codziennego. :) Jakie to charakterystyczne, tak dwa różne punkty widzenia. :)

    OdpowiedzUsuń