środa, 16 stycznia 2008

W dół kolorowym wzgórzem

Przemysław Wojcieszek - reżyser (i scenarzysta) zrobił już jeden film, na który zwróciłam uwagę "Głośniej od bomb" o podobnym wydźwieku jak w "W dół kolorowym wzgórzem", o tym, że niestety dzisiaj nie ma życia na prowincji polskiej. Kto tylko młody i żyw patrzy, żeby z niej jak najszybciej wiać.
Jednak"W dół kolorowym wzgórzem" jest juz na pewno filmem dojrzalszym i na lepszym poziomie, również technicznym. Widać, że reżyser zdobył już wieksze zaufanię jak twórca, a co za tym idzie, zdobył większe fundusze. Obraz na ekranie jakby czystszy, w miarę dobrze słychać, a akcja jest o wiele bardziej bogatsza - jest więcej urozmaiconego pleneru, jak i wątków fabularnych.
Pozostali ci sami ludzie - współrealizatorzy. Jeśli chodzi o zdjęcia - Jolanta Dylewska (autorka również teledysków, m.in. Maanamu), muzyka - R. Straburzyński, no i Rafał Maćkowiak - odtwórca jednej z głównych ról. No i miejsce akcji to samo, co w "Głośniej..."- Dolny Śląsk.

Fabuła tyczy Ryśka. Ten dwudziestoparoletni mężczyzna, wraca z więzienia do rodzinnego domu na wsi, a tu okazuje się, że podczas jego nieobecności nie tylko ojciec umarł, ale brat Jarek ożenił się z jego ukochaną, wyprzedał cały majątek na czele z samym domem. Znaczy -Rysiek jest bankrutem życiowym - nie ma niczego - ani rodziny, ani dziewczyny, ani domu. Ma tylk, jak zawsz, gotowych podać mu "pomocną dłoń" za "odrobinę wdzięczności" kolesiów, drobnych rzezimieszków, przez których zresztą poszedł siedzieć. Sytuacja tragiczna, ale czy jednak bez wyjścia?

Naprawde ten film ogląda się przyzwoicie. Jest przemyślany, mądry, bez nadmiernej sensacji i pośpiechu. Jest świetnie zagrany - przez wszystkich, bez wyjątku. Zarówno przez znanego już Rafała Maćkowiaka, Jacka Borcucha, jak i tych trochę mniej znanych: Dariusza Majchrzaka czy mojego ulubieńca w tym filmie Przemysława Bluszcza (Tadzik) - który wniósł sporo humoru, takiego trochę śmiechu przez łzy, do tego filmu. No i główna rola żeńska - Aleksandra Popławska jako Agata - ukochana prawie wszystkich mężczyzn we wsi, sprawdziła się bardzo, także jako nieco wyrodna córka swych rodziców.

Jak już wspomniałam film ma świetne zdjęcia (Jolanta Dylewska jak by nie było to zasłużony kinooperator). Ciekawe ujęcia - np. scena walki na pięści skłóconych braci na klepisku, w stodole, filmowana z góry. Zresztą, to jedna z ładniejszych, wzruszających scen filmu - sama kwintesencja braterskiej miłości.
Poza tym, jest dużo zbliżeń twarzy, bardzo dużych zbliżeń. Bywa że widzimy tylko same oczy bohaterów w niezwykłym ujęciu, czy policzki itp...No, widać tu jakiś artyzm, i to nie jest na siłe moim zdaniem, to nie jest żadne efekciarstwo, to robi klimat i nastrój.
Dobrze się na tym film patrzy. I patrzy się na ten film nie nadarmo. ten film daje do myślenia. Oprócz problemów, ze tak powiem socjalnych, sporo tu różnych innych dylematów, jak choćby wspomniane stosunki między braćmi, w ogóle sporo miejsca zajmują tu kwestie dotyczące relacji rodzinnych, czy lojalności.

Pociechę widzom, a i bohaterom filmu zapewne też, przynoszą piękne tytułowe wzgórza, sfilmowane tak, ze czujemy się prawie jak w Prowansji, tylko pól lawendowych brak. Może trochę przesadzam, ale tylko trochę. I tylko żal, że świat taki piękny, a życie czasem takie paskudne. Na szczęście nie zawsze musi takie być, wszystko w naszych rękach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz